Było to dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia. Zbliżała się godzina 17, zrobiło się ciemno. Gdynianin, Cezary Gumiński wracał wraz z kolegą autem z pracy w Gdańsku, do domu.
Gdy stanęli w korku na moście nad Motławą, zauważyli młodzieńca, przebiegającego w poprzek jezdni. Mężczyzna przeskoczył przez barierę mostu i zniknął.- Chyba wpadł do rzeki - powiedział kolega. Sprawdzili. Około 3 metry poniżej mostu ujrzeli tonącego.
Pan Cezary bez namysłu wskoczył do lodowatej wody i wyciągnął pechowca. Uratowany był w takim szoku, że kilka sekund po wyciągnięciu go z wody uciekł, nie poznając nawet imienia wybawcy. Ciąg dalszy nastąpił, gdy 15 lutego opisaliśmy to zdarzenie w notatce pt. "Podarował życie pod choinkę". Do siedziby "Dziennika Bałtyckiego" przyszedł młody mężczyzna i powiedział: - To ja jestem tym uratowanym... nazywam się Krzysztof Kaczor. Wczoraj, obaj panowie: Cezary i Krzysztof, spotkali się w naszej redakcji. Wyjaśniło się, jak doszło do wypadku: pan Krzysztof po prostu chciał sobie skrócić drogę, ale nie doskoczył do kładki, na którą próbował się dostać... - Nie dałbym rady wyjść z Motławy o własnych siłach - powiedział pan Krzysztof. - Pływać nie umiem...
W domu, oprócz żony Anny, czekała na pana Krzysztofa córeczka, kilkumiesięczna Ewelinka.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?