Na stadionie planowałem pojawić się godzinę przed meczem, żeby spokojnie zająć miejsce i zobaczyć rozruch i ostatni trening obu reprezentacji. Cała droga od przystanku SKM Politechnika rozsiana była wolontariuszami, którzy uprzejmie i konkretnie udzielali odpowiedzi na pytania i kierowali tłum kibiców we właściwym kierunku.
Stoiska z gadżetami? Super!
Po drodze, minąłem kilkanaście stoisk z biało-czerwonymi gadżetami i jeszcze więcej sprzedających na dziko, z szalikami w worku. Nie wiem jak można zganić takie formy (jakby nie patrzeć) przedsiębiorczości. Za 15-20 złotych można było kupić szalik i sprawić, że trybuny były w narodowych barwach. Dodam, że regularnie, gdy tylko jestem poza granicami kraju, chodzę na mecze różnych klubów i takie rzeczy są na porządku dziennym.
Jeszcze bardziej pochwalam dziewczyny, które po drodze za kilka złotych malowały twarze kibiców. Dzięki temu, i biało-czerwonym stoiskom, aż miło było iść w stronę stadionu. A droga była jeszcze przyjemniejsza i szybsza, bo wyłączona z ruchu została ul. Marynarki Polskiej.
Bandziora widać z daleka
Wejście przez bramki na teren stadionu odbywało się szybko i sprawnie, ale nie zauważyłem, by ochroniarze sprawdzali kibiców zbyt pobieżnie czy niedokładnie. Miałem wodę, grzecznie poinformowano mnie, że nie mogę wnieść, sprawdzono zawartość plecaka i w kilka minut byłem już na stadionie.
Gdyby mieli każdego przeszukiwać dokładnie, milimetr po milimetrze, to trzeba by było przyjść pięć godzin przed meczem. Inna sprawa, że bandziora pozna się po twarzy i założę się, że takich przeszukiwano dokładniej.
Co do zarzutów, że każdy mógł wnieść cokolwiek, wypadek z Greenpeace traktowałbym raczej w kategoriach wypadku przy pracy, a nie zwiastował katastrofę organizacyjną Euro 2012. Bądźmy poważni.
Jedyne z czym się zgodzę, to brak zorganizowanego dopingu. Choć tzw. "pikniki" mogły się starać i starać, to bez zorganizowanej grupy kibiców, doping nigdy nie wypali. Przyznam szczerze, że w drugiej połowie stadion był głośny i po prostu żył. Szczególnie po golu Lewandowskiego. Pierwsza połowa i cisza - zdecydowanie na minus.
Kibice Lechii, ogarnijcie się!
Chciałbym w tym momencie pochylić się nad bojkotem meczu kibiców Lechii Gdańsk. Kochani, co to wam da? Przecież PZPN i tak nie będzie wam szedł na rękę. Trzeba było kupić te bilety i pokazać, że gdańscy kibice (kibice Lechii Gdańsk!) są najlepsi w Polsce i na Euro 2012 doping z PGE Areny będzie słychać nawet na Obwodnicy Trójmiasta.
Kompromitująca (nomen omen) wypowiedź Agnieszki Olejkowskiej, rzeczniczki PZPN, tylko to podkreśla. Związek nie chce i nie umie się dogadać z kibicami. Trzeba niestety przejść z tym do porządku dziennego i pokazać, że kibice z Gdańska są ponad tym. Czemu? Bo reprezentacja będzie grała w Gdańsku od święta, maksymalnie raz w oku.
To tyle. Czekam już na mecz z Legią, Wisłą, Lechem i Śląskiem na PGE Arenie Gdańsk. Wypełnionej po brzegi i dopingującej aż miło.
Polska 2:2 Niemcy. Zobacz jak grali Biało-czerwoni [zdjęcia] | Tak dopingowali kibice! Znajdź się na zdjęciach! Widzisz znajomego? Wyślij mu link! |
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?