Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Orfeusz w piekle" w Operze Bałtyckiej: dobra zabawa i zmiana, ale bez kankana [recenzja]

Jarosław Zalesiński
Premiera w Operze Bałtyckiej - "Orfeusz w piekle"
Premiera w Operze Bałtyckiej - "Orfeusz w piekle" Materiały prasowe "Opery Bałtyckiej"
Po kilkunastoletniej kwarantannie na scenę Opery Bałtyckiej powróciła operetka. Maria Sartova wyreżyserowała tu "Orfeusza w piekle" Jacquesa Offenbacha.

Ostatnia operetkowa premiera w Operze Bałtyckiej wydarzyła się ponad dekadę temu: W 2007 roku „Barona cygańskiego” Johanna Straussa wyreżyserował Emil Wesołowski. Tym przedstawieniem pożegnał się z trójmiejską publicznością długoletni dyrektor Opery Bałtyckiej Włodzimierz Nawotka. Potem było długo, długo nic – bo kolejny dyrektor, Marek Weiss, uznawał teatr operowy za świątynię sztuki wysokiej, do której tego podkasanego gatunku, jakim zdaniem Marka Weissa jest operetka, wpuścić nie było można.

Klątwę zdjął dopiero obecny dyrektor, Warcisław Kunc (który, notabene, premierą „Orfeusza w piekle” Jacquesa Offenbacha również żegna się z Operą Bałtycką). Wyreżyserowane przez Marię Sartovą przedstawienie pokazało, że zarządzona przez Marka Weissa tyluletnia kwarantanna była przesadą: nie ma sprzeczności pomiędzy misją teatru operowego a operetkową rozrywką, byleby była wystawiona z jakimś pomysłem. Ale gdański „Orfeusz w piekle” nie jest też takim epokowym przedsięwzięciem, jakim by chciał go widzieć Warcisław Kunc, który w programie przedstawienia wyraża nadzieję, że „nasza premiera <

> będzie miała piorunujące znaczenie dla przyszłości Opery Bałtyckiej”. Nie chodzi chyba o to, że Gdańsk będzie teraz przez lata trwał w nieutulonej żałobie po dyrektorze, który pozostawił po sobie podobny spektakl... „Orfeusz w piekle” Marii Sartovej ma rozmaite zalety, ale nie jest przecież wydarzeniem epokowym. To przesada w drugą stronę.

Największym atutem tej premiery jest jej poczucie humoru. Sartova, reżyser, a w przeszłości śpiewaczka operowa (mierzyła się, m.in. z partią Eurydyki w „Orfeuszu w piekle”), dzięki swemu wyczuciu sceny znalazła wspólny język z grupą młodych śpiewaków, kreujących najważniejsze role. Wiele postaci ma tu swój wyrazisty charakter, temperament, osobowość. Mniej może od strony wokalnej, za to na pewno od strony aktorskiej – tym zespół wykonawców do siebie przekonuje. Zostaje w pamięci zwłaszcza temperamentna Maria Domżał jako Eurydyka (na jej tle Dawid Kwieciński jako Orfeusz wypada trochę ciapowato, ale chyba tak właśnie miało być). Przezabawna jest Diana Joanny Wójcik, zwłaszcza wtedy gdy wspomina o swoim spotkaniu z Akteonem. Pluton Przemysława Baińskiego, kolejna charakterystyczna postać, nie ma w sobie nic z zarządcy piekielnych otchłani, to prędzej tani lowelas, uwodzący płeć piękną odsłoniętym torsem. Takich charakterów i charakterków jest tu o wiele więcej, dzięki temu przedstawienie, zwłaszcza pierwsza jego część, jest żywe, zabawne, może się podobać. Najżywiej jest na Olimpie, wcale nie jest tam tak nudno, jak to sugeruje libretto. Bogowie kłócą się, biją na poduszki (to, zdaje się, obłoczki?), Jowisz (Adam Woźniak), choć znacznej postury i obdarzony imponującym barytonem, nie może dać sobie rady z tym towarzystwem - zwłaszcza gdy olimpijscy bogowie proklamują... strajk, co nie wiem, czy aby nie jest aluzją do wydarzeń, od długiego czasu wstrząsających Operą Bałtycką.

CZYTAJ TEŻ: - Udowodnię, że humor tej operetki się nie zestarzał - mówi reżyserka "Orfeusza w piekle" Maria Sartova.


Do poczucia humoru reżyser dostrajają się też autorzy scenografii (Yves Collet) i kostiumów (Anna Chadaj). Bawić widzów, lekko, dowcipnie, puszczając oko do publiczności – to ich wspólny cel. Humorystyczne są niby-łany zbóż, przetykanych makami, rosnące w mieszkaniu Orfeusza i Eurydyki, zabawa sentymentalną konwencją. Kostiumy mieszkańców Olimpu to rewia ekscentrycznej mody plażowej, nad którą wznosi się ni to wieża ratownika, ni to trampolina na basenie, a w tej scenicznej rzeczywistości – tron boga Jowisza. Pyszny jest pomysł umieszczenia wysoko na olimpijskim „niebie” widzianej z kosmosu Ziemi. Wszystkie te pomysły cieszą oczy.

Apetyt, rozbudzony pierwszymi dwoma aktami, po przerwie niestety nie ma się już w tym samym stopniu czym pożywić. Z jednym wyjątkiem: duet Jowisza i Eurydyki „Il m’a semblé sur mon épaule” jest niewątpliwie najzabawniejszą sceną całego przedstawienia. Sam kostium przebranego za muchę Jowisza, z komiczną przyssawką, wyrastającą z czoła, budzi śmiech, a już na pewno prześmieszna jest scena ich erotycznego zbliżenia, z czerwoną poduszeczką, pozostawiającą domyślności widzów najbardziej intymne i pikantne szczególiki. Czego zatem w drugiej części zabrakło? Wigoru, energii, rozpasania. Najkrócej mówiąc: zabrakło kankana. Choreograficzne wstawki, opracowane przez Jarosława Stańkę, już w pierwszej części mogły budzić wątpliwości. Chór jest mocnym elementem widowiska, balet – mniej. Gdy zaś zstępujemy do królestwa Plutona, brak ten odczuwa się coraz dotkliwiej. Co oczywiście nie znaczy, że spodziewałem się falbaniastych, wysoko podnoszonych sukien i wyglądających spod nich kuszących podwiązek. Gdański „Orfeusz w piekle” jest przedstawieniem, dzięki Bogu, dalekim od tradycyjnego operetkowego sztafażu, antyczne piekło także zatem jest tu „à la moderne”. Jarosław Staniek bachusowe tańce przedstawił nam we własnym choreograficznym języku, ale gdzieś się przy tej okazji zapodziała ich energia.



Strata to tym większa, że „Orfeusz w piekle” Marii Sartovej jest, gdy przejść już do jego „wymowy”, pochwałą wolności. Wolność ta ma swoje zdradliwe pułapki, co w pewnym momencie całej historii odkrywa Eurydyka, żaląc się, że przechodzenie z rąk do rąk kolejnych mężczyzn wcale jej szczęścia nie daje. Mimo wszystko jednak jakoś nie daję wiary w tej scenie Marii Domżał. Wierzę jej za to za każdym razem, gdy z energią, pasją wręcz, domaga się dla siebie wolnego prawa do osobistego szczęścia. Może to kwestia scenicznego temperamentu Domżał, a może jednak tak to zostało poprowadzone przez reżyser, że tak naprawdę Eurydyka nie przechodzi z rąk do rąk kolejnych mężczyzn, tylko sama się nimi bawi (tak jak – niepotrzebnie aktorsko przerysowanym – Johnem Styksem Łukasza Ratajczaka) albo przynajmniej obwija sobie ich wokół palca. Od czasów Offenbacha emancypacja pań zaszła daleko, i Sartova to unaocznia.

CZYTAJ TEŻ: Warcisław Kunc będzie dyrektorem Opery Bałtyckiej tylko do końca czerwca 2018

Mniej szczęśliwe są inne wprowadzone do przedstawienia aktualności, zwłaszcza aluzja do „dobrej zmiany”, która nie wiadomo, co tu właściwie robi. Owszem, w oryginalnym libretcie Jowisz był aluzją do Napoleona III, ale jakoś nie potrafię w jowialnym Jowiszu Adama Woźniaka dostrzec najmniejszych choćby podobieństw do Jarosława Kaczyńskiego. Sztuczny, zbędny wtręt. Co innego pomysł przedstawienia Opinii Publicznej (Katarzyna Nowosad) jako ślepca z białą laską, a dokładniej: trzech kobiet, niczym trzy Parki chcących decydować o tym, jak układają się ludzkie losy. U Offenbacha Opinia Publiczna była uosobieniem społecznej obłudy, stojącej na straży moralnych zasad. W gdańskim „Orfeuszu w piekle” kojarzy się raczej z demokratycznym vox populi, niebezpiecznym w swojej ślepocie.



Mury świątyni wysokiej sztuki, wybudowanej przy alei Zwycięstwa w Gdańsku, z pewnością nie zawaliły się po tej premierze. Gdański „Orfeusz w piekle” pokazuje, że operetka nie jest gatunkiem zwietrzałym, a lekkość i humor mają swoje prawo obywatelstwa w teatrze operowym. Pokazuje też jednak, że żadna z premier operowych, wystawionych przy alei Zwycięstwa za dyrektora Kunca, nie okazała się wielkiego kalibru wydarzeniem. Nie były one porażkami, bywały sukcesami, ale nie wyznaczyły nowego poziomu operowej sceny w Gdańsku. Już prędzej można by to powiedzieć o premierach baletowych.




POLECAMY W NASZEMIASTO.PL:



Uwaga! Tutaj sprzedają „chrzczone" paliwo [lista stacji]



Test MultiSelect - pytania testu psychologicznego do policji



Janusze Projektowania - najgorsze pomysły na mieszkania



Uwaga! Lista najlepszych restauracji na Pomorzu



Najrzadsze imiona żeńskie nadane w 2017 roku




emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto