Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ortopedzi z Gdańska przyszyli Patrykowi rękę.To była koronkowa robota - mówią [ZDJĘCIA]

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Cudotwórcy - tak o lekarzach z Kliniki Ortopedii w Szpitalu Copernicus mówi Milena Sowińska, żona Patryka, patrząc na jego obandażowaną rękę. Wystająca spod opatrunku dłoń jest ciepła, różowa - to znak, że lekarzom, jednym z najlepszych w Polsce speców od mikrochirurgii, udało się w trakcie replantacji przyszyć urwaną rękę.

- Po sześciu tygodniach zrosną się mięśnie i ścięgna, po pół roku kości, najdłużej, bo z prędkością 1 mm na dobę regenerują się nerwy - tłumaczy dr hab. n. med. Rafał Pankowski, zastępca kierownika Katedry i Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu GUMed.

Wystająca spod opatrunku dłoń jest ciepła, różowa - to znak, że lekarzom, jednym z najlepszych w Polsce speców od mikrochirurgii, udało się w trakcie replantacji zespolić najdrobniejsze naczynia krwionośne.

Za rok, a bywa, że nawet nieco wcześniej Patrykowi powróci funkcja ruchu. Chłopaka czeka teraz żmudna i trudna rehabilitacja. Oczywiście, jeśli się na nią dostanie, bo NFZ każe czekać takim pacjentom w normalnej kolejce.

Prof. Pankowski nie ukrywa - Patryk jest ich dumą i „perełką”, więc zrobią wszystko, by pomóc mu wrócić do normalnego życia. 1 czerwca br., kilka minut po godz. 10, wydawało się to absolutnie niemożliwe.

- Przesiewałem ziemię, gdy nagle taśmociąg wciągnął i urwał mi rękę tuż poniżej łokcia - opowiada Patryk. Miał szczęście - właśnie odwiedził go kolega, zajrzała sąsiadka. Zabezpieczyli amputowaną kończynę. Lekarze ze szpitala im. Jurasza rozesłali jej zdjęcia po całej Polsce.

Tego dnia tzw. replantacyjny serwis pełnił Gdańsk. Karetka dowiozła tam Patryka w ciagu 1 godz. i 35 minut. Podróż śmigłowcem trwałaby o wiele dłużej, bo szpital Copernicus wciąż nie ma lądowiska. - Telefon z Bydgoszczy odebraliśmy około godz. 13 - wspomina dr n. med. Filip Dąbrowski, który wraz ze swoim szefem, prof. Tomaszem Mazurkiem, stanowią „trzon” zespołu replantacyjnego. - Trzeba było powiadomić blok operacyjny, koordynatora SOR, zmontować zespół, bo dyżur replantacyjny to jedna wielka improwizacja.

Operacja Patryka rozpoczęła się około godz. 18, zakończyła tuż przed północą.

- Rana była szarpana, z ubytkami kości, zabrudzona ziemią, szansa, że replantacja się uda wynosiła ok. 50 proc. - wyjaśnia dr Dąbrowski. - W ciągu 12 godzin od urazu trzeba połączyć naczynia krwionośne, inaczej tkanki ulegną martwicy. Nam udało się to zrobić w ósmej godzinie. Były momenty, że mieliśmy wątpliwości, czy ta replantacja ma w ogóle sens. Dwa razy gotowi byliśmy się poddać.

Najtrudniejsze było tzw. krzyżowe zespolenie kości. Zespolili je z pomocą płyty i śrub. A potem po kolei szyli ścięgna i nerwy. Pod specjalnym mikroskopem prof. Tomasz Mazurek i dr Filip Dąbrowski „cerowali” potem najdrobniejsze naczynia krwionośne - tętnicze i żylne. To koronkowa robota, wymagającą mistrzostwa! I - najlepszego sprzętu. Właśnie o takim mikroskopie, który kosztuje blisko 1 mln zł, marzą w Klinice Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu. Wachlarz przeprowadzanych tu zabiegów jest niezwykle szeroki, mikroskop służyłby nie tylko mikrochirurgom podczas replantacji, niezbędny jest też do operacji kręgosłupa i szycia ponad stu innych ran szarpanych, z którymi co roku trafiają na SOR w Copernicusie mieszkańcy Pomorza. Dzień w dzień ortopedzi obsługują tu 100 chorych.

CZYTAJ TAKŻE :Kobieta przyniosła do szpitala płód w słoiku

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto