Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Panienka z okienka i jej literacka matka

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
151 lat temu przybyła do Gdańska Jadwiga Łuszczewska, której powieść "Panienka z okienka" stała się dla kilku pokoleń istotnym, a często jedynym źródłem informacji o dawnym Gdańsku.

Jadwiga Łuszczewska, znana też pod literackim pseudonimem "Deotyma", który wybrała dla niej matka, przyjechała nad morze w 1858 roku wraz z rodzicami jako dwudziestoczteroletnia panna. Celem tej podróży był Sopot - od czasów Haffnera coraz bardziej popularne uzdrowisko. Do żelaznego programu pobytu w Sopocie należało, rzecz jasna, zwiedzanie Gdańska. Na taką wycieczkę wybrała się młoda Jadwiga i, co również nie jest specjalnie zaskakujące, uległa zauroczeniu Miastem.

Nie złapała jednak za pióro natychmiast po powrocie do Sopotu, ani do rodzinnych stron w Polsce. Jej sztandarowe dzieło, "Panienka z okienka" postało ponad trzydzieści lat po nadmorskich wakacjach. Jadwiga odebrała wychowanie w najwyższym stopniu patriotyczne, choć jej tata był urzędnikiem carskiej administracji Królestwa Polskiego, za to dziadek ze strony matki, Edward Żółtowski był generałem napoleońskim. Nic więc dziwnego, że wybierając realia dla swojego uroczego romansu, wybrała Deotyma wiek XVII, czasy najbardziej romantycznie wspominane przez pogrobowców śp. Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Czytaj też:cykl artkułów o gdańskich rocznicach

Historia "Panienki z okienka" to ładna powieść przygodowa, bez żadnych kompleksów mogąca rywalizować ze światową klasyką gatunku "płaszcza i szpady". Skomplikowana afera rodzinno-miłosna, w uroczo naiwnym, romantycznym stylu, osadzona jest w bajkowych realiach, dość swobodnie nawiązujących do siedemnastowiecznego Gdańska. Ale są kupcy, są, a jakże, oficerowie królewskiej marynarki - to ukłon w kierunku nieudolnych projektów morskich Władysława IV, bardzo ulubionych przez miłośników "wiecznie polskiego Gdańska".

Są miłosne podchody, porwania, odnalezienia dawno zaginionych krewnych, pojedynki i wszystko, co powinno być w tego typu literaturze. Oczywiście pojawia się także sam mistrz Heweliusz, bo kogo jak kogo, ale księcia astronomów nie mogło w siedemnastowiecznych, gdańskich realiach zabraknąć.

Jako źródło wiedzy o Gdańsku książka ta ma, co oczywiste, dość małą wartość. Podobnie jednak jak Sienkiewiczowska Trylogia, która rzadko operuje faktem, często mitem, "Panienka z okienka" szybko stała się kanonem "wiedzy" o tym, jak to kiedyś było w mieście, co "niegdyś nasze, znowu będzie nasze". Nie ustrzegła się niestety autorka charakterystycznych dla swojej epoki wtrętów nacjonalistycznych, ale trudno mieć o to pretensję do osoby wychowanej w polskiej rodzinie o niezwykle patriotycznych tradycjach.

"Panienka z okienka" to książka, którą wskaże każdy Polak, zapytany o książkę o Gdańsku. No może nie każdy, ale taki, który wie co to jest książka. Popularność wizji Deotymy wzmógł jeszcze nakręcony w latach sześćdziesiątych film w gwiazdorskiej obsadzie. Rolę książki (i filmu) w świadomości Polaków na temat dawnego Gdańska w pełni potwierdza przeprowadzona czas jakiś temu ankieta, w której "Panienka" okazała się, zdaniem polskich czytelników, najbardziej popularną książką o Gdańsku. A, że to, czy tamto się nie zgadza... a komu to przeszkadza... Gorzej, że podobnie jak w przypadku "Trylogii", niektórzy nie odróżniają literackiej fikcji zaproponowanej przez Jadwigę Łuszczewską, od znacznie bardziej (nawet od perypetii bohaterów jej książki) skomplikowanej, nie mniej barwnej i ciekawej historii Gdańska z tych czasów.

Skoro więc książka jest swoistą "wizytówką Gdańska", nie powinien również dziwić fakt, że "panienka" została oficjalną maskotką. Jak wiadomo występuje w dwóch formach - jedna to żywa panienka, na odpowiednią kadencję obejmująca urząd "panienki z okienka", druga to robot, z mechaniczną gracją pozdrawiający przechodniów na Długim Targu w trzy minuty po trzynastej codziennie (a w sezonie nawet i o innych godzinach) z owalnego (niestety nie okrągłego, jak chciała Deotyma) okienka Nowego Domu Ławy.

I pomyśleć, że tego wszystkiego nie byłoby, gdyby pewnego dnia państwo Łuszczewscy nie postanowili zabrać swojej mocno już dojrzałej pociechy na wycieczkę do Zoppot.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto