Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Papierowe sądy i twarda prycza

Darek Janowski
Henryk Majewski, Piotr Zaleski, Leszek G. i inni - obciążeni poważnymi zarzutami zostali w ostatnim czasie uniewinnieni przez sądy ale te same sądy wcześniej nie zawahały wtrącić ich za kraty aresztów.

Henryk Majewski, Piotr Zaleski, Leszek G. i inni - obciążeni poważnymi zarzutami zostali w ostatnim czasie uniewinnieni przez sądy ale te same sądy wcześniej nie zawahały wtrącić ich za kraty aresztów. Kto odpowiada za ostracyzm, którego doświadczają do dzisiaj. Prokuratura, która ich oskarżyła, sąd, bo wsadził ich do cel ulegając "argumentom" śledczych, czy tak zwany system?

Byłego ministra spraw wewnętrznych, Henryka Majewskiego, prokuratura oskarżyła o dwumilionowe oszustwa. 1 lutego gdański sąd uznał, że śledczy pomylili się, bo Majewski nie mógł oszukać samego siebie. Postępowanie umorzono. Podejrzany Majewski spędził 161 dni w bydgoskim areszcie.
Dwum mieszkańcom Kwidzyna tamtejsza prokuratura zarzuciła pobicie ze skutkiem śmiertelnym dwóch osób. Przesiedzieli za kratkami kilka miesięcy. Kilka dni temu, przed Sądem Okręgowym w Gdańsku zapadł wyrok: "Są niewinni" - ogłosił sędzia Leszek Mering.

Mieszkańcy Pruszcza, Wiesław K. i Renard I. przesiedzieli w aresztach pięć lat podejrzani, a potem oskarżeni o bestialskie zabójstwo i rozbój. Gdański sąd skazał ich nawet za to na ćwierć wieku więzienia. Na szczęście nieprawomocnie, ponieważ kilka lat temu inny skład sędziowski, miażdżąc krytyką śledczych, uniewinnił obu mężczyzn.
- Sądy stanowczo zbyt pochopnie stosują areszty wobec podejrzanych - mówi znany pomorski adwokat Bolesław Senyszyn. - W swojej karierze miałem co najmniej kilkadziesiąt takich przypadków. Często przykład idzie z góry, to jest z samego ministerstwa, które naciska prokuratorów by masowo występowali z wnioskami o areszt. Teraz mamy taki "szczególny" okres. Sądy stosują ten środek, bez oglądania się na jakość dowodów, które serwuje prokuratura.
Jeden z gdańskich prokuratorów powiedział nam, że dzieje się tak za sprawą presji zwierzchników wywieranej na prokuratorskie "doły" oraz mediów.
- Doniesienia dziennikarzy wywołują harmider w warszawskiej centrali i zdarza się że dostajemy zalecenia, dyrektywy dotyczące występowania z wnioskami o areszty. Zdarza się też, że minister albo prokurator krajowy wpadną na jakiś pomysł. Teraz mamy ciśnienie na podejrzanych o pedofilię oraz pijanych kierowców - opowiada. - Zewsząd słychać nawoływania, by masowo wtrącać ich do paki.

150 tysięcy za 5 lat

16 października 1986 roku, w swoim mieszkaniu w Pruszczu Gd., od razów siekierą ginie sędziwa Anastazja Krawczyk. Policja typuje sprawców wśród miejscowych rzezimieszków. Wypada na Wiesława K. i jego znajomego Renarda I. Obaj trafiają za kratki. Wiesław najpierw się przyznaje ale potem wszystko odwołuje. Renard nigdy się nie przyznał...
W lutym 1989 roku, po 12-miesięcznym procesie obaj słyszą, że mają spędzić w celach 25 lat. Po roku Sąd Najwyższy uchyla ten wyrok. Sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia. Wiesław i Renard siedzą nadal. W styczniu 1991 roku gdański sąd znowu skazuje ich na więzienie. Kolejne odwołanie i kolejny raz sąd wyższej instancji nakazuje powtórzyć proces. Trzeci proces przez kilka lat nie może ruszyć z miejsca, zmieniają się składy sędziowskie. Wreszcie kilka lat temu, sędzia Tomasz Panasiuk ostatecznie uniewinnił obu mężczyzn.
W uzasadnieniu werdyktu, sędzia nie krył oburzenia postępowaniem ówczesnej milicji i prokuratury: "Niewykluczone, że dzisiaj należałoby powtórzyć większość ówczesnych śledztw!".
- Ktoś może usprawiedliwiać ten skandal, mówiąc że przecież śledziła ich peerelowska Milicja Obywatelska a oskarżyła peerelowska prokuratura - mówi obrońca Wiesława K., mecenas Lech Toporek. - Niech będzie, tylko nie mogę zrozumieć dlaczego po kilkunastu latach prokuratura III RP obstawała przy swoim. Przecież w każdej chwili mogła wycofać oskarżenie.

Za niesłuszne aresztowanie (przypomnijmy: przesiedzieli w celach pięć lat) sąd przyznał im po 150 tysięcy złotych odszkodowania i zadośćuczynienia.

Profilaktycznie do paki

Uniewinnieni niedawno od zarzutu podwójnego pobicia na śmierć Kwidzynianie też wystąpią o odszkodowania.
- Dowody zebrane przez prokuraturę nie trzymały się kupy - mówi jeden z obrońców, mec. Dariusz Strzelecki. - Kiedy sędzia usłyszał, że sprawa dotyczy brutalnego pobicia bez wahania wydał postanowienie o aresztowaniu. Zrobił to w oparciu o typowe pomówienia.
Jeszcze w jednym przypadku sądy "z klucza" wsadzają podejrzanych za kratki - oto gdy mają do czynienia z przestępstwem zagrożonym karą powyżej 8 lat więzienia, np. z zabójstwem. To najpoważniejsza przesłanka do stosowania często długotrwałego aresztu.

Właśnie pod zarzutem zabójstwa cztery lata w celi spędził mieszkaniec Wejherowa Leszek G. Zdaniem prokuratury, w lutym 2000 roku, w Gdyni zastrzelił i poderżnął gardło swojej byłej żonie. Najpierw sąd skazał go na 25 lat więzienia. W drugim procesie uniewinnił - wtedy G. odzyskał wolność. Niedawno - również uniewinnieniem - zakończył się jego trzeci proces.
- Sądy często profilaktycznie, bez głębszej analizy dowodów stosują areszty - twierdzi mec. Strzelecki. - Kiedy sędzia ma przed oczami poważny zarzut a akta liczą na przykład kilkanaście tomów areszt jest pewny.
Adwokat tłumaczy, dlaczego tak się dzieje? Częściową winą obarcza.... czas. Od chwili zatrzymania prokuratura ma 48 godzin na przedstawienie zarzutów. Od chwili ich postawienia, sąd ma 24 godziny by zdecydować (lub nie) o aresztowaniu. - W przypadku skomplikowanych spraw żaden sędzia nie jest w stanie zapoznać się z całością i poznać niuanse - ocenia mecenas.

Papier nie widzi i nie słyszy

Jak to się dzieje że jeden sędzia potrafi zaaplikować podejrzanemu wielomiesięczny areszt a drugi uniewinnić? Który z nich popełnił błąd?
- Żaden - odpowiada sędzia Wojciech Andruszkiewicz, prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku. - Każda sprawa jest inna. Bywa na przykład tak, że świadek w śledztwie obciąża podejrzanego a podczas procesu wychodzi, że miał w tym interes albo się pomylił.
Andruszkiewicz, przez wiele lat sądził w wydziałach karnych. Miał kiedyś w swoim referacie przypadek zgwałconej kobiety. Na podstawie jej zeznań za kratki trafił jakiś mężczyzna. W czasie procesu, na jedną z rozpraw przyszedł świadczyć inny mężczyzna. W pewnym momencie poszkodowana kobieta spojrzała na niego, za chwilę zbladła i krzyknęła: "To ten mnie zgwałcił!". Oskarżony został uniewinniony i opuścił areszt.
- W przypadku procedowania decyzji o tymczasowym aresztowaniu sąd ma do dyspozycji jedynie dowody na piśmie i wyjaśnienia podejrzanego - tłumaczy sędzia Andruszkiewicz. - Dlatego w sądownictwie króluje zasada bezpośredniości, to jest przesłuchań świadków, konfrontacji i analizy dowodów na sali rozpraw. Na papier nie da się przenieść wszystkiego, co się słyszy i widzi... Często jest tak, że "na trasie" od prokuratury do sądu materiał dowodowy ulega wzbogaceniu, co może prowadzić do uniewinnienia.
Jeden z gdańskich adwokatów, który z ostrożności chce pozostać anonimowy częściową winą obarcza system.
- Niech pan zobaczy, kto prowadzi sprawy aresztowe, to są niedoświadczone młokosy! Kiedy ma na przeciw siebie starego wygę w osobie prokuratora przyklepie wszystko. I jeszcze jedno, kiedy taki młokos zorientuje się, jaką władzę ma w ręku, często traci rozsądek.

Do dzisiaj się za nim ciągnie

Piotr Zaleski spędził w areszcie 157 dni. Prokuratura przez kilka lat próbowała dowieść, że w swoim gdańskim kantorze "wyprał" miliony dolarów i marek niemieckich. Nie udało się. Został uniewinniony. Obecnie zabiega przed sądem o 250 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania.
- Ja nie straciłem wtedy ćwierć miliona - mówi biznesmen. - Straciłem wszystko. Oprócz pieniędzy, reputację która w tym zawodzie bardzo wiele znaczy. To się do dzisiaj za mną ciągnie. Ktoś, kto nie był w podobnej sytuacji nie zdaje sobie sprawy, jaką krzywdę można wyrządzić osobie niewinnej.
Prokurator Bogdan Szegda z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prowadził w swojej karierze blisko 300 śledztw. Żaden z aresztowanych przez niego osobiście (do 98 roku prokuratura miała ten instrument w ręku) lub sąd podejrzanych nie został później uniewinniony.
- W przypadkach "aresztowych" nie można mówić o pomyłce prokuratora - mówi Szegda. - Składając wniosek o tymczasowe aresztowanie kierujemy się dwoma przesłankami: groźbą surowej kary i obawą mataczenia przez podejrzanego. W czasie procesu zdarza się, że obrona przedstawia nowe dowody, które obalają zarzuty. W takiej sytuacji prokurator sam powinien wystąpić o uchylenie aresztu albo wręcz wycofać się z oskarżenia...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto