Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paulina Rudnicka, Kapuczina: Według mnie Trójmiasto jest najbardziej atrakcyjnym miejscem do życia. Pęd miasta, ale też morze i zieleń

Sandra Janikowska
Sandra Janikowska
Gdy masz pasję, myśl jak przedsiębiorca. Nie tylko o pieniądzach, ale przede wszystkim o własnym rozwoju. I co w tym wszystkim najważniejsze - nie czekaj na tzw. odpowiedni moment, bo ten nie nadejdzie - mówi Paulina Rudnicka, Kapuczina, związana z Trójmiastem blogerka lifestylowa.

Na Twojej ścianie widnieje lista z kilkoma hasłami. Czy są to projekty, nad którymi teraz pracujesz? Jak je klasyfikujesz - które są naglące, a które mniej istotne?
Najwyższy priorytet mają zawsze zadania realizowane dla klientów, z którymi współpracuję na co dzień. Oprócz tego w tej chwili skupiam się na dwóch projektach. Pierwszy to start kanału na YouTube. Drugim zaś jest firma technologiczna z usługami dedykowanymi mediom społecznościowym, nad którą pracuję razem ze wspólnikiem. Oba projekty są bardzo świeże, decyzję o ich rozpoczęciu podjęłam na początku pandemii. Aktualnie zajmują mi najwięcej czasu. Najniższy priorytet ma na pewno stworzenie strategii obecności na TikToku. To, że zadanie jest dla mnie najmniej priorytetowe nie oznacza, że nie jest ważne. Po prostu brakuje mi na nie doby.

Wspomniałaś o TikToku. Czy nie jest to zwykła młodzieżowa społecznościówka, która aktualnie przeżywa swoje pięć minut?
TikTok znalazł się na mojej liście, ponieważ wierzę w sukces tego medium. Oczywiście, tak jak mówisz, na razie jest uznawany za kolejną społecznościówkę dla dzieci i nastolatków. Warto jednak przypomnieć sobie, że kiedyś dokładnie tak samo postrzegaliśmy Facebooka i Instagram. Czas zweryfikował nasze myślenie i teraz wszyscy mamy tam konta. Problem z Facebookiem czy Instagramem polega na tym, że praktycznie niemożliwe jest aktualnie osiągnięcie na nich olbrzymich zasięgów w sposób organiczny. W przeciwieństwie do TikToka, który istnieje od niedawna. Cały czas szukam pomysłu, który będzie nie tylko pasował do samego medium i do Kapucziny, ale też będzie spełniał założenia biznesowe. Głupie filmiki, na których tańczę czy się wygłupiam może byłyby zasięgowe, ale nie przyniosą żadnych wymiernych korzyści. Byłyby za to kolejną aktywnością, która pochłonie masę czasu.

Zacznijmy od początku. Prowadzisz bloga już od 2011 roku. Niedługo będzie obchodził swoje dziesięciolecie. Skąd się wziął pomysł na blogowanie? Czy pewnego dnia podjęłaś decyzję: „będę blogerką”?
Pomysł blogowania pojawił się w mojej głowie jeszcze w czasach liceum. To właśnie wtedy po raz pierwszy spotkałam się z blogami modowymi, które z upływem czasu przeglądałam coraz baczniej. Z kolei miłość do mody towarzyszyła mi od dziecka, a moim największym marzeniem była praca w magazynie modowym. Mogłam założyć bloga od razu, a z perspektywy czasu wiem, że nawet powinnam. W tej branży naprawdę liczy się czas. Nie miałam wtedy jednak takich możliwości. Pochodzę z bardzo biednego domu, więc zakup podstawowego nawet sprzętu nie wchodził w grę. Mimo młodego wieku zdawałam sobie sprawę z tego, jak działają media.

Wielokrotnie powtarzałam to później początkującym blogerom: blog nie jest dla was, nawet jeśli ma formę pamiętnika. Jest dla odbiorców, czytelników i coś musi przyciągać ich uwagę.

Szczerze? Sądzę , że Kapuczina z liceum szczególnie nie wyróżniałaby się na tle innych. Nie wiem, czy ktoś chciałby czytać jej blog. Dlatego też swoje plany zrealizowałam dopiero po trzech, a właściwie czterech latach, gdy poszłam na studia i co istotne - przeprowadziłam się do Gdańska. Wbrew obiegowej opinii w 2011 roku zarabiano już na blogach, ale sama nie zakładałam, że dołączę do tego grona. Chciałam po prostu, by blog stał się skocznią do pracy w mediach związanych z modą, które - jak łatwo sobie wyobrazić - są dość hermetycznym środowiskiem. A ja przecież przyszłam znikąd.

Jak jest teraz? Czy coś w Twoim myśleniu o blogowaniu się zmieniło?
Od dziecka chciałam pracować w magazynie, a po roku blogowania ta wizja się zmieniła i dziś wzupełności wystarczą mi „gościnne” artykuły. Wizja mojej przyszłości nieustannie się zmienia. Jestem otwarta. Nie zakładam, że przez kolejne 10 lat będę robić to samo.

Co przez to rozumiesz?
Infuencerzy działają na wielu płaszczyznach jednocześnie. Mowa tu m.in. o ich wpisach na blogach czy w mediach społecznościach, ale co ważniejsze - o nowych biznesach, własnych produktach, czy projektach, których się podejmują. Obecnie infuencer to także przedsiębiorca, czyli osoba wykorzystująca swoje medium do dzielenia się treściami w celach - nie oszukujmy się - zarobkowych. Przez wiele lat głównym sposobem zarabiania był udział w kampaniach reklamowych. Dziś ta tendencja się zmienia. I wcale nie dlatego, że influencer marketing jest mniej skuteczny. Przeciwnie, jeśli sama zdecyduję się na stworzenie własnych produktów, będę promować je wyłącznie z pomocą twórców internetowych. Jednak z perspektywy influencera taka praca i życie od kampanii do kampanii jest mało komfortowe.

Każdy z nas lubi czuć się bezpiecznie i w miarę stabilnie. Ja również od dawna zarabiam na projektach długofalowych, a doraźne kampanie reklamowe traktuję jak kieszonkowe.

Nie mam w planach zamykania bloga. Jednak chcę się skupić także na innych mediach i możliwościach rozwoju. Blog nie będzie już moim głównym projektem.

Z czego wynika rozszerzenie tematyki o kilka kategorii?
Dla mnie inne kategorie i tematy to naturalna kolej rzeczy, ponieważ blog, na którym pokazuję stylizacje na sobie, z założenia ma charakter lifestyle’owy, nie zaś wyłącznie modowy.

Jak wygląda Twój dzień?
Każdy jest inny. Od 2011 roku, z dwiema krótkimi przerwami, pracuję z domu. W związku z tym zdarza się, że moja praca rozwleka się w czasie. Staram się jednak pracować w ryzach godzinowych, najczęściej od godz. 9 do 17. Nie należę do grona rannych ptaszków. Z myślą o wczesnym wstawaniu „sprawiłam sobie” Figę - liczyłam na to, że będzie mnie rano budzić, ale okazało się, że nie mam na co liczyć w tej kwestii. Mój pies potrafi pójść na pierwszy spacer koło godz. 13 i jeszcze muszę ją do tego namawiać. Dzień zaczynam z reguły od sprawdzenia skrzynki mailowej i mediów społecznościowych. W pierwszej kolejności zajmuję się publikacją postów na kontach klientów. Plan dnia jest uzależniony od tego, czy akurat nagrywamy lub robimy sesję. Zazwyczaj rozpisuję sobie zadania W tej chwili pracuję z praktykantką, co z jednej strony nieco zmniejsza moją wydajność, bo poświęcam czas na jej wdrożenie. Z drugiej zaś - motywuje, by nie odkładać niczego na później. Niewątpliwie potrzebuję dodatkowych rąk do pracy, bo doba nie jest z gumy. Zadania, których nie udaje się nam zrealizować danego dnia, przenosimy na kolejny. Ale tylko do czasu określonego deadline’u, który jest dla mnie święty.

Przez 10 lat mojej pracy ani razu nie przekroczyłam ustalonego terminu. Uważam to za swój znak rozpoznawczy

.
Do naszych zadań należy organizacja sesji zdjęciowych, późniejsze prace graficzne, pisanie postów, działania korektorskie, tworzenie contentu na media społecznościowe, kontakt z klientami, obsługa mediów społecznościowych Kapucziny oraz innych klientów, kontakt z obserwatorami, tworzenie ofert, planowanie nowych projektów i praca nad nimi, a także wiele innych zajęć, których pewnie teraz nie pamiętam. Już na tym etapie działania są bardzo czasochłonne, a teraz ma dojść do nich druga firma, na którą mocno stawiam oraz YouTube. Po latach wzbraniania się przed tym pomysłem, decyzja zapadła.

Skąd ta niechęć wobec YouTube?
Wzbraniałam się przed YouTubem, ponieważ niezależnie od tego, jak długo działamy w sieci, jeżeli nie jesteśmy Maffashion czy Jessicą Mercedes, to na platformie tej zaczynamy od zera. Wydawałoby się, że jeśli masz społeczność na Instagramie, Facebooku czy na blogu, to przejdzie ona z Tobą na YouTube. Jak pokazały przykłady większych ode mnie, tak się nie dzieje. Należy więc założyć, że to medium, na którym zaczynamy od nowa, a dla kogoś, kto jest w sieci od prawie dekady, wydaje się to być absurdalne i trochę demotywujące!

Samo wdrożenie pomysłu w życie jest bardzo pracochłonne i niestety - nie mamy gwarancji, że kiedykolwiek się ono zwróci. Z punktu widzenia biznesu nie jest to najlepszy krok. Z kolei z perspektywy rozwoju marki i jej kanałów - jak najbardziej. W pewnym sensie jest to krok, który po prostu należy podjąć. Cieszy mnie sama praca przed kamerą, bo to coś, w czym czuję się jak ryba w wodzie. Tworząc na YouTube jesteś jednak stylistką, makijażystką, fryzjerką, scenarzystą, pomocą, często operatorem i montażystą w jednym. A ja chciałabym być tylko prezenterką. Pewnie dlatego zawsze marzyła mi się praca w telewizji.

Wspomniałaś, że oprócz prowadzenia Kapucziny - pracujesz także dla innych firm. Na czym polega Wasza współpraca?
Tak, zajmuję się prowadzeniem kont firmowych w mediach społecznościowych. W tej chwili głównie na Instagramie. Piszę też artykuły, więc działam jako copywriter. I ostatnie, zajmuję się Influencer Marketingiem, czyli jako agencja pośredniczę we współpracy na linii marka - influencer.

Czy blogerem może zostać każdy?
Tak się mówi. Ja w takich sytuacjach odpowiadam, że bloger to zawód porównywalny do aktora lub muzyka.

Skąd to porównanie?
Spójrzmy na to w ten sposób: wiele osób ładnie śpiewa. Jaki procent z nich robi zawrotną karierę, a jaki w ogóle na tym zarabia? To bardzo nieliczna grupa. Owszem, są wyjątki, ale nie każdemu udaje się przekształcić to w pomysł na siebie i biznes. Tak samo jest z twórcami w sieci.

Wcześniej wspomniałaś o dodatkowej parze rąk.
Tak, od jakiegoś czasu mam praktykantkę. Jest to dla mnie duża pomoc i odciążenie, bo zadań przybywa z dnia na dzień. Jedna osoba nie byłaby w stanie im podołać. Niestety praktyki trwają kilka tygodni. Zdjęcia robią mi zwykle przyjaciele lub zaprzyjaźnieni fotografowie. Mam też pomoc techniczną w razie wszelkich awarii na blogu oraz pomoc księgową. Program Forum Stylu nagrywam z chłopakami z agencji zewnętrznej.

Jak to możliwe, że udaje Ci się zrobić to wszystko w ciągu doby?
To najtrudniejsza część mojej pracy, bo doba nie jest z gumy. Myślę, że zatraciłam granicę między pracą a życiem prywatnym i tego ostatniego jest jak na lekarstwo. W jakimś sensie już do tego przywykłam.

Czy dziś mogłabyś pracować w korporacji?
Pewnie bym mogła, ale uznałabym to za życiową porażkę. Nie jestem typem pracownika. Jestem typem przedsiębiorcy, choć oczywiście wciąż początkującego i popełniającego masę błędów. Szybko męczę się w schemacie, w którym ktoś mówi mi, co i jak mam robić. Z perspektywy pracodawcy byłabym dobrym nabytkiem, bo jestem samodzielna i mam kompetencje z wielu dziedzin, które są teraz potrzebne.

Kiedy patrzę na aktualny rynek pracy, jestem zdziwiona - spotykam ludzi, którzy skupiają się na jednej dziedzinie.

Oczywiście, istnieją wybitne jednostki, które przez całe życie mogą zajmować się jakąś wąską dziedziną - powiedzmy: robić zdjęcia dzieci - ale to przypadek jeden na milion. Zatrzymując się przy wspomnianych zdjęciach, fotograf, który nie jest biegły w obróbce graficznej, produkcji video albo nie ogarnia mediów społecznościowych poza wrzucaniem contentu, na dłuższą metę nie utrzyma się na rynku.

Wróćmy jeszcze na chwilę do projektów, nad którymi pracujesz...
Sądzę, że uchyliłam już rąbka tajemnicy, ale nie chcę na razie o nich szerzej opowiadać, bo nie wiadomo, co wydarzy się po drodze. Doświadczenie już niejednokrotnie mi pokazało, że na trzy planowane projekty do skutku dochodzi może jeden.

Wspomniałaś także o innym biznesie, który nie będzie związany z Kapucziną. Czy mogłabyś coś więcej o nim powiedzieć?
Biznes ten będzie miał charakter bardziej technologiczny i będzie związany z mediami społecznościowymi, w swojej pierwszej odsłonie z Instagramem. Można powiedzieć, że to pierwszy projekt, w którym mój wizerunek nie będzie w żadnym stopniu wykorzystywany, co z mojej perspektywy jest bardzo odświeżające. Zajmuję się nim wraz ze wspólnikiem. Świetnie się dopełniamy, bowiem ja dysponuję wiedzą na temat mediów społecznościowych oraz potrzeb użytkowników, a on - wiedzą z zakresu technologii. Czy projekt ten ujrzy światło dzienne jeszcze w tym roku? Tak. Miało się to stać już lada dzień, ale przechodzi jeszcze testy. Jak na programy przystało, proces ten jest dosyć długi.

Czy oprócz wypuszczenia swoich produktów, planujesz napisać książkę?
Nie wiem, czy książkę, ale mam pomysł na dwa ebooki. Mogą występować w postaci książki elektroniczej lub kursu online. Paradoksalnie żaden z nich nie miałby być związany z modą, a do ich stworzenia potrzebuję konsultacji wielu specjalistów. Na razie jednak nie chcę zdradzać, jakie to tematy. Tym bardziej, że ze wszystkich projektów, które rozpisałam na ścianie, ten nie należy do priorytetowych.

Jakieś rady dla początkujących influencerów? Co trzeba zainwestować?
Po pierwsze: musisz być osobą, która nie czeka aż ktoś powie, co masz robić. Jeśli lubisz, gdy inni dyktują warunki, nie ma w tym nic złego, ale też nie masz czego szukać w tej branży. Tworząc treści w sieci musisz mieć dużo samozaparcia i samodyscypliny. Tym bardziej, że szybko zrozumiesz, że umiejętność napisania posta jest najprostszą kompetencją, jaką będziesz musiała mieć.

Wiele osób mówi o tym, by podążać za pasją, ale moim zdaniem to rada jak z kolorowego magazynu. Fajnie, gdy ta pasja jest, ale przede wszystkim musisz myśleć jak przedsiębiorca.

Nie tylko o pieniądzach, ale przede wszystkim o rozwoju. I co ważniejsze - nie czekaj na odpowiedni moment, bo ten nie nadejdzie.

Czy dzisiaj jest łatwiej zacząć?
Na pewno jest większy dostęp do narzędzi, jednak rynek jest tak przesycony, że dotarcie z komunikatem do szerszego grona odbiorców to nie lada wyczyn. Poprzeczka też jest postawiona wysoko. Dobry temat nie wystarczy. Konieczny jest intrygujący, nietuzinkowy sposób jego realizacji. Poza tym poziom treści serwowanych w sieci jest bardzo wysoki pod względem jakości. Influencerki na Instagramie mają lepsze zdjęcia niż dobrze opłacani fotografowie ślubni, a filmy na YouTube nierzadko dorównują produkcjom telewizyjnym.

Żałujesz, że nie zaczęłaś wcześniej?
To jest oczywiście błąd. Zarówno w kontekście bloga, jak i YouTube’a. W mediach szybciej zawsze znaczy lepiej! Nie mam jednak, czego żałować, bo wiem, że jeśli nie zaczęłam jakiegoś projektu wtedy, kiedy bym chciała, oznacza to, że nie było takiej możliwości. Choćbym bardzo chciała, nie rozdwoję się.

Czy spotkałaś się z powszechnym stereotypem dotyczącym bycia blogerem?
Niejednokrotnie. Na szczęście nie czuję potrzeby odpychania tych argumentów. Zazwyczaj, kiedy wychodzi na jaw to, czym się zajmuję, spotykam się z dwiema reakcjami: ciekawością lub próbą umniejszania. A żeby nazywać rzeczy po imieniu - ignorancją. Szczerze mówiąc średnio interesuje mnie to, czy ktoś uważa moją działalność za ambitną czy nie. Dawno wyrosłam z takiego szkolnego postrzegania rzeczywistości. Każdy pracuje w zawodzie, który mu w jakimś stopniu odpowiada. Dla mnie ogromną degradacją byłaby praca na etacie.

Gdybym więc miała przez pryzmat własnych ambicji oceniać posady moich przyjaciół, a większość z nich pracuje przy biurku, patrzyłabym na nich krytycznym okiem. Nie robię tego. Każdy sam dokonuje wyborów, a czasem tych wyborów dokonuje za nas życie.

Nie uważam, by mój był jedyną słuszną drogą. Jest co najwyżej drogą dość krętą. Poza tym przecież mi też może podwinąć się noga. Mój biznes przeżywa lepsze i gorsze momenty. Może za kilka miesięcy będę chodzić na rozmowy kwalifikacyjne. Tak, osobiście uznałabym etat za porażkę, ale takie jest życie. Trzeba walczyć z zestawem kart, który akurat dostajemy od losu.

Do czego dążysz? Jaki masz cel?
Z tego, co opowiadam, wyłania się obraz pracoholiczki, ale to nieprawda. Jestem leniwa jak większość z nas. Po prostu to, co robię, wymaga ogromnego zaangażowania. Z tyłu głowy mam jedno hasło: dochód pasywny. Moim celem jest pracować mniej, a później prawie w ogóle i dalej zarabiać. Mogę zarządzać, ale nie chcę zasuwać jak teraz. Pierwsza olbrzymia porażka jest już za mną. Dobijam 30 i wciąż nie udało mi się tego celu zrealizować.

Prywatnie chcę być po prostu szczęśliwa. A szczęście dają mi spokój, bezpieczeństwo, spełnienie zawodowe, zdrowie, fajni ludzie wokół, miłość i oczywiście ukochana Figa. To od niej powinnam zacząć tę wyliczankę. Nie chcę mieć domu z wielkim ogrodem, samochodu w kredycie i gromadki dzieci. Nie muszę co miesiąc odwiedzać nowych krajów. To zdecydowanie nie moje aspiracje. Mężczyźni, których spotykam, uważają mnie za osobę wymagającą, a ja odnoszę wrażenie, jakby moje oczekiwania w kwestiach prywatnych praktycznie nie istniały.

Co z weekendami? Czy masz czas na to, aby w sobotni wieczór zasiąść przed telewizorem z miską czipsów i nadrabiać zaległości filmowe?
Oczywiście. A nawet jeśli nie mam, to i tak to robię. Jestem uzależniona od oglądania filmów.

Kiedy ostatnio byłaś na urlopie?
Chyba nigdy nie byłam na takim prawdziwym urlopie. Zawsze mam ze sobą telefon, aparat i laptopa. Kiedyś mi to nie przeszkadzało. Dziś już tak.

Miałaś kiedyś moment zwątpienia?
Miewam wiele takich momentów, ale najgorszy jak dotąd kryzys przeżyłam na początku pandemii. Wciąż z niego nie wyszłam, dlatego pracuję więcej niż kiedykolwiek dotąd. W lutym podpisywałam najfajniejsze kontrakty w historii swojej 10-letniej już kariery w sieci. Znalazłam się w bardzo wygodnym położeniu, w którym poczułam się pewnie i bezpiecznie. Niespełna kilka tygodni później wszystko to było już nieaktualne. Nie przesadzę, jeśli powiem, że z dnia na dzień zostałam z niczym. Gdyby nie mój (teraz już) wspólnik, pewnie ryczałabym w poduszkę przez kolejne miesiące. Można być przygotowanym na wiele scenariuszy, dywersyfikować usługi lub produkty, a i tak ponieść porażkę.

Jednego dnia planujesz inwestycje na kolejne dwa lata, a drugiego zastanawiasz się, czy nie zamykać działalności. Najpierw próbowałam ratować, co się da. Później zaczęłam rozpaczać. Wszystko to trwało miesiąc.

Następnie wymyśliliśmy z Maciejem nowy projekt technologiczny, o którym wspomniałam. Ponadto stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia i zacznę uczyć się wideo. I choć moi klienci wrócili, pojawiają się też kolejne propozycje kampanii. Wiem, że w przyszłości (pewnie dalszej niż bliższej) moja działalność nie będą opierać się na współpracy reklamowej.

Wracając do lutego, kiedy poczułam się tak pewnie i spokojnie, wiedziałam już, że potrzebuję urlopu. I to długiego, wielomiesięcznego, nawet jeśli rozbitego na kilka mniejszych. Czułam się na tyle bezpiecznie, by móc sobie na niego pozwolić bez konsekwencji dla dotychczasowej pracy czy zobowiązań. Zaczęłam planować podróże, jednak w marcu pandemia, a dokładniej wprowadzone obostrzenia, pokrzyżowały te plany. Siłą rzeczy nie mogłam sobie pozwolić na przerwę. Weszłam na obroty znacznie wyższe niż kiedykolwiek. Wiem, że na pewnym etapie będę musiała trochę zwolnić, bo mój organizm może tego nie wytrzymać.

Kiedyś, podczas jednego z wywiadów, powiedziałaś, że czujesz się gdańszczanką, mimo, że dzieciństwo spędziłaś gdzie indziej. Co takiego urzekło Cię w tym mieście?
Zawsze chciałam tu mieszkać. Według mnie Trójmiasto, w tym także Gdańsk, to najbardziej atrakcyjne miejsce do życia, a przynajmniej w Polsce. Z jednej strony pęd miasta, z drugiej - dostęp do morza i zieleń. Pod względem politycznym Trójmiasto również bardzo mi odpowiada, bo jak można było zauważyć po ostatnich wyborach, mieszkańcy inaczej ustosunkowują się do polityki niż reszta kraju.

Jaką rolę w Twojej karierze odgrywa Gdańsk? Tutaj można rozwinąć skrzydła?
Pochodzę z małej miejscowości lub - jak kto woli - ze wsi. Wiem jedno - nie da się rozwinąć skrzydeł mieszkając z dala od miasta. Człowiek rozwija się znacznie wolniej, nie tylko zawodowo, ale też pod względem mentalnym, społecznym, kulturowym, itd. Choć lubię czasem pojechać na wieś, żeby na chwilę odpocząć, to jedno jest pewne. Sielska wizja polskiej wsi to obrazek z filmów, nie z rzeczywistości. Żyje się tam wolniej i według określonych schematów, a to nie sprzyja rozwojowi. Dlatego tak bardzo chciałam wyprowadzić się do miasta. Mam sentyment do Kalisk, ale pasowałam do nich jak ogórki kiszone do nutelli.

Na swoim blogu wspomniałaś kiedyś, że Twoim miejscem pracy są gdańskie kawiarnie. Które?
Odkąd wyprowadziłam się z centrum, rzadko jeżdżę pracować do kawiarni. Chyba, że mam jakieś spotkania. Nie lubię też zostawiać Figi na długo, mimo że świetnie to znosi. Bardzo często można mnie spotkać w Retro, bo podają tam moje ulubione ciasto gryczane bez glutenu i białego cukru. Ostatnio też bywam w Słonym Spichlerzu. Z przyjaciółmi staram się poznawać nowe miejsca i za każdym razem umawiać się w innym lokalu. Chętnie przyjmuję też zaproszenia na degustacje.

Wspomniałaś o własnej firmie. Masz ją od początku swojej blogerskiej działalności?
Nie, na samym początku funkcjonowałam jako freelancer. Od ponad trzech lat mam firmę. Kiedyś posiadanie firmy w tym zawodzie nie było konieczne, bo sprawami papierkowymi zajmowały się agencje. Dziś też jest to możliwe, jednak influencerzy, którzy z tego żyją, zwykle są już na działalności. Niemniej jednak prowadzenie firmy w Polsce zupełnie się nie opłaca. Ale o tym wszyscy doskonale wiemy.

Wejście kobiety do sfery biznesu jest łatwe?
Nie jest łatwe, tym bardziej w kraju, w którym to mężczyźni są od zarabiania pieniędzy. Jednak uważam, że obecność kobiet w biznesie jest nie tylko potrzebna, ale też konieczna dla samych kobiet. Pozwolę sobie ponownie zaznaczyć - nie jestem typem pracoholiczki.

Gdyby pieniądze spadały z nieba, najpewniej leżałabym do góry brzuchem i oglądała seriale, zajadając przy tym sushi. Jednak nikt nie przeżyje za mnie życia i przede wszystkim - nikt nie weźmie za mnie odpowiedzialności.

Wiem, że wiele kobiet próbuje zrzucić ten ciężar na swoich mężów, tym bardziej, jeśli planują macierzyństwo. To najpopularniejszy schemat. A przecież biorąc pod uwagę biologię oraz aktualnie obowiązujące prawo, odpowiedzialność za potomstwo ciąży na kobiecie. W przypadku małżeństwa może się również zdarzyć, że za partnera. Bycie przedsiębiorczą, albo - jak kto woli - zaradną i samodzielną, jest więc po prostu koniecznością.

Kim dla Ciebie jest „kobieta biznesu”?
To kobieta, która decyduje sama o sobie. Jest feministką. Kobieta sukcesu ma uczucia, wyraża emocje, może trzymać je na wodzy lub nie. Ale nie podejmuje decyzji na ich podstawie. Nie mylmy tylko emocji z intuicją. Ta się przydaje. Kobieta sukcesu jest samodzielna, ma podejście zadaniowe. Stawia na skuteczność swoich działań. Może bać się ryzyka, jak każdy, ale ten strach jej nie paraliżuje. Odnosi sukcesy, ale równie dobrze może mierzyć się z porażkami. To ktoś, kto nieustannie próbuje, wykorzystuje możliwości i co najważniejsze - bierze odpowiedzialność za swoje czyny i życie. Nie czeka, aż zrobi to ktoś inny.

Kobieta może odnieść sukces w biznesie?
Wiem, że to niemożliwe, ale chciałabym doczekać czasów, w których to rozgraniczenie miedzy kobietami i mężczyznami w biznesie przestałoby funkcjonować.

Czy nie przeszkadza Ci, że pracujesz non stop? Praca towarzyszy Ci rano, w południe, wieczorem, niekiedy nawet i w nocy. Czy to nie za dużo na jedną osobę?
Przeszkadza, ale niełatwo to zmienić, kiedy sprawy się nawarstwiają. Jeśli cię to pocieszy, zakochana pracuję dużo mniej. Jestem tylko człowiekiem.

Od lat funkcjonujesz głównie pod marką Kapucziny. Masz też swoje prywatne konto na Facebooku, ale nim również zawładnęło Twoje blogerskie wcielenie. Czy planujesz stworzenie prywatnego konta na Instagramie?
Nie czuję takiej potrzeby. Zastanawiam się, w jakim celu miałabym dodawać tam zdjęcia? Kogo by to interesowało?

Zdradź nam na koniec tajemnicę - co będzie modne jesienią?
Ta jesień będzie należała do fanów czerni. Czarny total look to jeden z mocniejszych trendów. Stylistki nie mogą już grzmieć: „postaw na akcent kolorystyczny”. A jeśli nie czerń, to ognista czerwień, której też będzie sporo. Ciężkie buty a’la martensy, motywy wiktoriańskie, duże kołnierze, bermudy zestawiane z kozakami XXL, warstwy, skóra, trochę błysku i oczywiście moja ukochana wełna.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paulina Rudnicka, Kapuczina: Według mnie Trójmiasto jest najbardziej atrakcyjnym miejscem do życia. Pęd miasta, ale też morze i zieleń - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto