Pół miliarda zł obiecał Sławomir Urbaniak, podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa zarządowi Stoczni Gdynia SA. Pieniądze mają zostać przeznaczone na spłatę długów.
- Z tych pieniędzy zapłacimy zaległe składki do ZUS, PZU, a także zostaną uregulowane zaległości wobec pracowników dotyczące nagród jubileuszowych i odpraw emerytalnych - mówi Andrzej Bartoszewicz, zastępca prezesa Stoczni Gdynia.
Od grudnia ub. roku trwają negocjacje pomiędzy resortem skarbu a inwestorami zainteresowanymi kupnem akcji stoczni. Inwestorzy postawili warunek, że zakład musi być przynajmniej częściowo oddłużony. W rozmowach uczestniczy Firma ISD Polska, reprezentująca grupę kapitałową Donbas z Ukrainy. Do gry powrócił izraelski biznesmen Rami Ungar, dla którego stocznia produkuje statki. Zakład ma zostać sprywatyzowany do czerwca, ale już wiadomo, że termin nie zostanie dotrzymany.
- Najważniejsze, żeby komisarze z Unii zobaczyli, że stocznia ma poważnego inwestora, który jest zainteresowany kupnem akcji. Wówczas nie będzie żadnych restrykcji wobec przedsiębiorstwa, nawet wtedy gdy nie zdążymy z prywatyzacją - dodaje wiceprezes Bartoszewicz.
Strefa Biznesu: Dzień Matki. Jak kobiety radzą sobie na rynku pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?