Pieniądze, procesy, penisy - największe afery obyczajowe Trójmiasta w ostatnich 20 latach
Komendant się ulatnia Zbigniew S., były komendant Straży Miejskiej w Gdańsku, nie miał dobrej prasy niemal od początku urzędowania. Ale ustąpił dopiero ze stanowiska po wpadce z autem. Na jednej z gdyńskich ulic tak przycisnął gaz do dechy w służbowej srebrnej octavii, że spowodował kolizję. Wjechał w volkswagena golfa. Ulotnił się jednak z miejsca zdarzenia. Odjeżdżając, nie zauważył, że zgubił tablicę rejestracyjną. Następnego dnia chciał policji wmówić, że to nie on spowodował kolizję, tylko złodziej, który mu ukradł auto. Na pytanie - dlaczego nie zgłosił kradzieży, odparł, że auto już się znalazło.