Pijane tiry

Prom z Karlskrony do Gdyni płynie około 10 godzin. W tym czasie można się upić i pobawić. To zdarza się coraz częściej kierowcom. Kończąc biesiadowanie nad ranem, nie zdążą wytrzeźwieć i o godzinie 8 rano wyjeżdżają na pomorskie drogi.

Kontrolujący nie są w stanie wyłapać wszystkich będących pod wpływem alkoholu. Nie wiadomo więc, ilu prowadzących ważące kilkanaście ton tiry, wjeżdża na pomorskie szosy.
- Nawet gdyby tylko jeden na stu kierowców był nietrzeźwy, to i tak o jednego za dużo - mówi komandor Grzegorz Goryński, rzecznik prasowy Morskiego Oddziału Straży Granicznej Gdańsku. - Liczba pijanych kierowców opuszczających promy zaczęła zwiększać się z początkiem wakacji. Najczęściej mają od 0,5 do 1 promilla alkoholu we krwi.
Kierujący upijają się nie tylko podczas morskich podróży. Bywa, że nietrzeźwi wjeżdżają na promy. W połowie maja bieżącego roku mieszkaniec okolic Łodzi, wjeżdżając na prom miał 0,6 promilla alkoholu we krwi. Próbował przekupić pograniczników, wręczając im 100 koron norweskich.
Bywa, że podczas podróży przez Bałtyk alkoholowe libacje są kontynuowane. Po drugiej stronie Bałtyku dochodzi wówczas do tragedii. Na początku bieżącego roku, Węgier, zjechawszy z polskiego promu, zawracał na autostradzie w Szwecji. Spowodował wypadek, w którym zginęło 5 osób. Miał 1, 8 promilla alkoholu we krwi - mówi nadkomisarz Janusz Staniszewski z Biura Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Po tym zdarzeniu, z inicjatywy konsula generalnego Szwecji w Gdańsku, odbyła się narada poświęcona ograniczaniu tego rodzaju zdarzeń.
Wkrótce i Skandynawowie pokazali, że piją niewiele mniej niż inni Europejczycy. W czerwcu, u Szweda, zjeżdżającego z promu w Gdańsku Nowym Porcie, stwierdzono 1,3 promilla alkoholu.
Pijanym kierowcom nierzadko udaje się uniknąć kary. Pomagają im w tym trzeźwi koledzy - wyprowadzając pojazd poza strefę działania Straży Granicznej.