Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłkarskie Orły. Przebudzenie Ilkaya Durmusa. Początek w Lechii miał świetny, później przygasł, a teraz znów wraca

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Przemysław Świderski
Lechia Gdańsk potrzebuje Ilkaya Durmusa w formie. Dotychczas nie błyszczał, natomiast dwa ostatnie mecze przeciwko Legii Warszawa mogą świadczyć o tym, że dyspozycja tureckiego zawodnika zwyżkuje.

Kiedy Ilkay Durmus zaczynał grę w Lechii Gdańsk, zwrócił na siebie uwagę paroma rzeczami. Był dynamiczny, przebojowy, ciągnęło go do pojedynków z obrońcami, z których najczęściej wychodził zwycięsko. Poprzedni sezon zakończył z bardzo dobrym bilansem sześciu goli, czterech asyst i aż ośmiu asyst drugiego stopnia. Ograniczamy tu się wyłącznie do PKO Ekstraklasy.

A obecny sezon? W lidze mógł się pochwalić jedynie dwiema asystami, co - powiedzmy sobie uczciwie - jest wynikiem dość marnym jak na zawodnika ofensywnego.

Wpływ na taki stan rzeczy może mieć wiele czynników, natomiast tym najważniejszym jest prawdopodobnie przygotowanie fizyczne, które latem zostało totalnie zaniedbane. Tymczasem Turek sprawia wrażenie gościa, który musi mieć solidne podstawy w nogach, by później błyszczeć.

(w powyższej tabelce uwzględnione zostały też gole strzelone w konkursie rzutów karnych we wtorkowym meczu z Legią)

Patrząc na ostatni dwumecz z Legią Warszawa można wysnuć wniosek, że w samej końcówce rundy Durmus wreszcie wraca na właściwe tory. Oczywiście gołym okiem widać, że brakuje mu jeszcze trochę dynamiki, takiego klasycznego depnięcia, dzięki któremu będzie w stanie odskoczyć od obrońcy, natomiast ewidentnie zmierza to w dobrym kierunku. Świadczy o tym fakt, że w cztery dni zagrał przeciwko Legii w sumie 210 minut. A i we wtorek w dogrywce nie wyglądał na człowieka potwornie zmęczonego. Nie człapał po boisku.

Strzelił gola przeciwko Legii w Pucharze Polski, czym przypomniał o swoich najlepszych akcjach. Wziął paru rywali na zamach i uderzył zza pola karnego. Wiadomo, pomógł mu trochę rykoszet, natomiast powiedzmy sobie jasno, że to Durmus zrobił w tej akcji najwięcej.

Biega, walczy, nawet pomaga w defensywie, co przecież nie jest regułą przy zawodnikach o takim profilu. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to... chodzi o kończący się kontrakt w czerwcu przyszłego roku. Można interpretować to na wszelkie sposoby. Fakty są jednak takie, że Durmus miał oferty z różnych klubów już latem. Tymczasem od stycznia będzie mógł negocjować z innymi klubami bez informowania o tym Lechii, która w dalszym ciągu nie przedłużyła z nim umowy. Chce się więc pokazać w końcówce r rundy, by zwiększyć swoje notowania.

Przypomnijmy, że w naszym rankingu "Piłkarskie orły" zdobyte bramki są pomnażane przez odpowiedni współczynnik, który zależy od poziomu rozgrywek. Dla PKO Ekstraklasy i Ekstraligi kobiet wynosi on x2, dla Fortuna 1. ligi x1,75, eWinner 2 ligi x1,5, 3. ligi - x1, zaś dla rozgrywek Pucharu Polski - x2, a europejskich pucharów x2,5.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piłkarskie Orły. Przebudzenie Ilkaya Durmusa. Początek w Lechii miał świetny, później przygasł, a teraz znów wraca - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto