Mój pierwszy duży i świadomy turniej to mistrzostwa świata w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych. Jako maluch przylepiony byłem do telewizora i śledziłem wyniki najlepszych drużyn globu. Koledzy w klasie rozpływali się nad grą Brazylijczyka Romario. Mnie podobała się gra Włocha Roberto Baggio. Zapewne, gdyby na turnieju byli Polacy, to kibicowałbym wyróżniającemu się piłkarzowi z naszej drużyny. Takiego komfortu jednak nie miałem, bo jak wiadomo, Polska w owych czasach na poziomie międzynarodowym nie istniała.
Obecne pokolenie maluchów w kraju nad Wisłą ma innego idola. To Robert Lewandowski. Złośliwi twierdzą, że w reprezentacji Polski nie gra tak dobrze, jak w Bayernie Monachium. Dodają, że się nie stara. Każdy, kto zna niuanse sportu zawodowego wie, że to jest wielki skrót myślowy. Wielki i jednocześnie niesprawiedliwy.
Kapitan naszej drużyny narodowej to magnes dla młodych kibiców. Wielka gwiazda, której przez lata Polska nie miała. Poprzednie to przecież Kazimierz Deyna czy Zbigniew Boniek. I wielu innych, którym nie dane było w nieszczęśliwym ustroju spróbować swoich sił w najmocniejszych ligach Europy.
Euro 2020 rozpoczynaliśmy z umiarkowanymi oczekiwaniami odnośnie występu Polaków. Układ w grupie jest prosty. Faworytem jest Hiszpania, a Polska i Szwecja miały walczyć o drugie miejsce. Tyle tylko, że już w pierwszym meczu biało-czerwonych "wyjaśnili" teoretycznie najsłabsi Słowacy. Ten pierwszy mecz pokazał, że wcześniejsze pod wodzą Paulo Sousy nie były żadną zasłoną dymną. Nasi zawodnicy grali słabo i nadal tak słabo prezentują się na turnieju.
Można mecz przegrać po ambitnej grze. Wtedy nie sposób krytykować drużyny, ponieważ jest to wielce niesprawiedliwe podejście. 14 czerwca 2021 roku w Sankt Petersburgu Polacy w spotkaniu ze Słowacją zademonstrowali jednak futbol nieskładny i wolny. Na taki futbol nie ma miejsca na wielkich turniejach.
Może to i lepiej, że już na początku Euro 2020 jesteśmy odarci ze złudzeń. Szkoda tylko, że mecze z dużo lepszymi Hiszpanami i Szwedami oglądać będziemy bez emocji. Nie sposób emocjonować się grą drużyny, która nie pokazuje, że walczy. Chyba, że to kolejna zasłona dymna i w dwóch kolejnych reprezentacja Polski się odrodzi. Czy w to uwierzymy? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?