I kto by przewidział, że podczas renomowanej imprezy kulturalnej wśród kulinariów wcale nie wodziły rej wyszukane potrawy, czy też napoje. Przebojem I Międzynarodowego Pleneru Artystów Rzeźbiarzy i Malarzy Kociewie - Gniszewo 2003 okazała się stara, poczciwa kawa zbożowa z mlekiem i cukrem, jeżeli oczywiście ktoś lubi słodką. Równie chętnie sięgano po herbatkę z mlekiem, czyli znaną z popołudniowych angielskich zwyczajów, bawarkę.
Polało się też "nieco" złocistego płynu, jednak ze względu na ustawę o przeciwdziałaniu alkoholizmowi, o tym aspekcie plenerowego życia, artyści mówić nie chcieli. Przyznali jednak, że właśnie piwko jest najlepiej gaszącym pragnienie napojem, a że pogoda bardzo mocno dogrzała rzeźbiarzy i malarzy, to i złocisty ratunek bywał nieodzowny.
Miał gniszewski plener swoją prapremierę. Magdalena Żółnowska z Bałdowa, która wcześniej nie stała przy sztalugach namalował swój pierwszy obraz. Żeby było ciekawiej w trudnej technice, jaką jest operowanie farbami olejnymi. - Usłyszałam tylko "Na olej się rzuciła, a to takie trudne" - powiedziała pani Magda. - A czy ja w ogóle wiedziałam co jest trudne? Malowałam przecież swój pierwszy obraz. Moja martwa natura miała nawet kilku kupców, ale tego obrazu nie sprzedam. Jest dla mnie zbyt cenny.
Artyści, którzy gościli w Gniszewie mogą służyć za wzór dobroduszności. Jednak kiedy przyszło im toczyć rozmowy ich argumenty były delikatnie mówiąc zatrważające. Mundek w imieniu uczestników pleneru przekazał organizatorom pleneru dwie pamiątki. Jedną z nich była mierząca około 90 centymetrów maczuga, drugą słoneczna buzia wykuta w kamieniu.
- Ten oręż w imieniu twórców ci przekazuję - mówił Mundek. - Niech ta maczuga będzie symbolem walki i władzy, zaś ten kamień - przetrwania, trwałości i wytrwałości.
Już po chwili Stanisław Pomorski śmiejąc się podążał w kierunku uczestników pleneru wywijając maczugą. - Idę przekonać ludzi, żeby kupowali wystawione prace - krzyknął jedynie.
- Prawo, prawem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie - skwitował śmiechem sytuację Roman Drupka. - To tak jak u Kargulów i Pawlaków.
- To bardzo dobre, wykonane różnorodną techniką prace - powiedziała nam Irena Brucka, znana tczewska regionalistka. - mam kilka swoich ulubionych. Podobają mi się obrazy państwa Mazurkiewiczów. Są tak pełne życia. Z rzeźb moją uwagę zwróciła kariatyda pana Golickiego z Subków. Tak naprawdę to jednak wszystkie prace są wspaniałe, i to lepsze od tych jakie powstają podczas tczewskiego pleneru.
Kiedy przyszło do pożegnań, nawet najbardziej zatwardziali uczestnicy z trudem ukrywali wzruszenie. Nawet sypiący na co dzień żartami Józef Bogdaszewski nieco "zmiękł". Wszyscy przyznali, że chociaż w ich karierze był to niekiedy nawet 30. plener, to śmiało mogą go zaliczyć do najbardziej udanych.
- To wymarzone miejsce na organizowanie plenerów - mówili jego uczestnicy. - Dopisała pogoda i to aż nadto. Wspaniała organizacja, smaczne jedzenie, doborowe towarzystwo i dobre warunki bytowe - czego można chcieć więcej. Chyba tylko powrócić tu za rok.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.224.1/images/video_restrictions/0.webp)
Eurojackpot. Które kraje wygrywają najczęściej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?