Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po 643 dniach wierni znów wrócą do bazyliki św. Mikołaja. "To uczucie, jakby ktoś bliski obudził się ze śpiączki".

Redakcja
Wieść o katastrofie budowlanej, grożącej jednemu z najcenniejszych gdańskich kościołów, wstrząsnęła w październiku 2018 r. wieloma mieszkańcami Trójmiasta. Dziś widzimy, że łamiący się Mikołaj nie tylko obudził ludzką szczodrość i solidarność ponad podziałami, ale także dał szansę na odkrycie wielu tajemnic. W niedzielę, 8 sierpnia po 643 dniach bazylika św. Mikołaja zostanie znów otwarta dla wiernych.

To jedyna okazja, zdarzająca się może raz na 100-200 lat, aby znaleźć się w tym miejscu. Stoimy na drewnianych rusztowaniach, 16 metrów nad posadzką świątyni. Prawdziwe gotyckie żebra sklepienne, niezwykła rzadkość w Gdańsku, wznoszą się na dotknięcie ręki. Dokładnie widać spękanie, które zagroziło Mikołajowi. W szparę można włożyć palce.

- Pierwsze, co poleciało, to taki fragmencik - pokazuje  przeor gdańskich dominikanów, ojciec Michał Osek. -  A tu, jedna za drugą zaczęły pojawiać się kolejne rysy. Spękane filary Mikołaja są zabezpieczone rusztowaniem wsporczym - dużą drewnianą konstrukcją w południowej nawie kościoła. - Najciekawsze jest jej zwieńczenie - pokazuje przeor. -  Są to krążyny idealnie dopasowane do każdego żebra sklepiennego tak, by sklepienie miało się o co opierać - już nie tylko na filarach, ale także o rusztowanie wsporcze. Dzięki temu nie grozi nam zawalenie sklepienia do wnętrza kościoła. A to pozwala na ponowne wpuszczenie wiernych do świątyni i stopniowe prowadzenie napraw.

Widmo katastrofy

Zawsze mówiono, że Mikołaj ma szczęście. Dominikański kościół, którego budowę rozpoczęto w pierwszej połowie XIV wieku, przetrwał wojny i pożary. Jest silnie związany z historią Polski. Modlili się w nim polscy królowie - Zygmunt II i August II Sas, a ten pierwszy nawet odbierał w murach świątyni akt, potwierdzający, że jest królem Polski.

Bazylika św. Mikołaja jako jedyna świątynia w centrum  Gdańska nie została podpalona przez wojska radzieckie, wkraczające w 1945 r. do "zdobycznego" miasta. Jej proboszcz ksiądz Magnus Bruski obudował wcześniej ołtarze i zabezpieczył je workami  z piaskiem. Ponoć też pomogła dobra znajomość języka rosyjskiego prałata Bruskiego, który miał przekonać Rosjan, że jest to polski, a nie niemiecki kościół, a na dodatek patronuje mu św. Mikołaj, tak znany w prawosławiu. Wieść gminna niosła, że argumentację proboszcza wsparły zapasy alkoholu z kościelnej piwniczki. Ksiądz Magnus Bruski niedługo później zmarł na tyfus, a do Mikołaja trafili lwowscy dominikanie, przywożąc ze sobą ikonę Matki Bożej Zwycięskiej, patronki Lwowa.

Później, za rządów komunistycznych duszpasterstwo akademickie, tzw. „Górka”, skupiało środowisko młodych gdańskich opozycjonistów -  Arama Rybickiego, Aleksandra Halla, Macieja Grzywaczewskiego, Grzegorza Grzelaka, twórców Ruchu Młodej Polski.

Aż do 2018 roku wydawało się, że szczęście nie opuszcza Mikołaja. Pierwszym niepokojącym sygnałem były spękania na wieży, które pojawiły się w maju. Miesiąc później w nawie południowej zapadła się posadzka. A potem zakonnicy zauważyli, że z sufitu spada tynk. Trzeba było wezwać konserwatorów i konstruktorów, którzy orzekli, że dalsze przebywanie wiernych w świątyni może zakończyć się tragicznie. Ku zaskoczeniu gdańszczan 30 października 2018 roku kościół został zamknięty. I nikt nie mógł wówczas powiedzieć, czy kiedykolwiek jeszcze kiedyś zostanie otwarty.

W Mikołaju zapadła cisza. Tylko co kilka dni z wnętrza dobiegały dźwięki organów. Trzeba było na nich grać, by się nie zepsuły.
Jednak i w tym trudnym czasie Mikołaja nie opuściło szczęście. Do ludzi i do instytucji. Najlepsi trójmiejscy konserwatorzy i architekci zadeklarowali pomoc. Fundusze na badania, zabezpieczenie, prace naprawcze i konserwatorskie przekazało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego, Miasto Gdańsk i Wojewódzki Konserwator Zabytków - łącznie dotacje przekroczyły kwotę 2 mln złotych. Do tego doszły wpłaty osób prywatnych. I choć do pełnego zakończenia robót trzeba będzie poczekać, szczęściarz Mikołaj może od przyszłej niedzieli otworzyć drzwi dla wiernych.

Dziewiętnaście warstw

Dziś w kościele nadal stoją rusztowania. Zasłonięto je, by nie "rozpraszały przestrzeni" świątyni. -  Zakładamy, że pozostaną jeszcze 2-2,5 roku - mówi o. Michał Osek. - Chcemy nie tylko naprawić sklepienie, ale także przeprowadzić kompleksowe badania polichromii.

Prace konserwatorskie pokazały bowiem, że od średniowiecza ściany Mikołaja były przemalowywane... nawet dziewiętnaście razy. Przyczyną były zmiany estetyki w kolejnych wiekach, ale także wilgoć panująca w kościele zbudowanym na podmokłych gruntach.
Teraz podczas odnawiania wnętrza specjalnie pozostawiono odsłonięte fragmenty starych tynków. Zachowane są tu wszystkie warstwy - gotycka, renesansowa, barokowa.

- A to najstarsze odkrycie - ojciec Michał pokazuje fragment ściany pod chórem. -  Widoczne u  góry dwa paski idące od gzymsu  to farba, którą położył jakiś rzemieślnik zaraz po wybudowaniu kościoła. Ciesząc się dziś gdańskim ceglanym gotykiem nie wiemy, że twórcy tych kościołów mieli w głowie prototyp - kościoły budowane z kamienia. Dlatego chcieli, by ceglane kościoły wyglądały jakby budulcem był kamień. Imitowali więc wnętrze, malując na ścianach szarość kamieni.

Są i młodsze odkrywki. Na  jednej, pochodzącej z przełomu XIX i XX wieku, wyraźnie widać namalowaną draperię. Okazuje się, że na filary pod chórem nakładano prawdziwe płótno, by ukryć spływającą po nich wilgoć, a obok, na ścianach pojawiły  się malunki imitujące draperię. - Ta przestrzeń, najbardziej narażona na brud, została odnowiona - podkreśla przeor. - Bardzo ładnie prezentują się tu epitafia. Chociażby Jana Scheffera, królewskiego lekarza, który w Mikołaju chciał być pochowany.

Osoby, które przyjdą po długiej przerwie do kościoła dominikanów zobaczą tu wiele "starych nowości". Przy kaplicy św. Jacka wyłonił się fragment wielopostaciowej rzeźby, prezentującej Bractwo Bóżańcowe. Według jednej z hipotez jest to próba uwiecznienia konkretnych osób, należących do takiego bractwa. Rzeźbę, a właściwie jej fragment, znaleziono na strychu. Pochodzi z drugiej połowy XVII wieku, do Gdańska trafiła prawdopodobnie z innego dominikańskiego klasztoru na Pomorzu.  Co ciekawe, rzeźba przedstawia pierwotną formę różańca przypominającą sznur modlitewny. Wierni w  kolorowych strojach przycupnęli w rogu świątyni jakby w opozycji do wysokiej sztuki. Są skromni, ale na tle cennych rzeźb i zabytkowych ikon - wyjątkowi. - W końcu w  kościołach zwykle nie pokazuje się świeckich, tylko świętych - mówi o. Osek.

Idąc w stronę ołtarza, mijamy płyty nagrobne mieszczan gdańskich, w tym leżącą w wejściu od Hali Targowej  starą płytę gotycką z widocznym, mimo tysięcy stąpających po niej stóp wiernych, napisem. Kiedy mówię, że trochę niezręcznie jest  chodzić po płytach nagrobnych, dominikanie odpowiadają, że jest to nieuniknione. Wszędzie pod posadzką kościoła leży 2-2,5 metrowa warstwa kości. Bazylika pozostaje cmentarzem tysięcy osób.

Mikołaj dał szansę

- Maestro Waldemar, może opowie pan o skrytce?  - pyta przeor. Pan Waldemar od kilkudziesięciu lat jest "specjalistą od wszystkiego" w kościele św. Mikołaja. Zajmując się m.in. siecią elektryczną poznał każdy zakamarek świątyni. Teraz, wraz z synem uruchamia na nowo nagłośnienie. - Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem - odpowiada cytatem z filmu Barei pan Waldemar.

Skrytka ponoć ukryta jest pod stallami. Informację o miejscu jej położenia pan Waldemar przekazuje tylko kolejnym przeorom.
Dominikańska świątynia kryje w sobie jeszcze więcej zagadek. A ostatnie miesiące były nie tylko okresem ciężkiej pracy, niepokoju i stresów, ale także odkryć i niespodzianek.

- Łamiący się Mikołaj dał szansę na odkrycie licznych tajemnic - przekonuje ojciec Osek. - Wiele wiedzy o naszym kościele utraciliśmy wraz z wyjazdem przedwojennych parafian. A po śmierci księdza Magnusa Bruskiego, przedwojennego proboszcza, dominikanie ze Lwowa przyszli do zupełnie nieznanego im kościoła. Dopiero teraz możemy go poznać do końca.

W ostatnich miesiącach media rozpisywały się o odnalezieniu nieznanych dotąd zabytków, w tym  cennego barokowego obrazu Matki Różańcowej na desce, metalowej chorągiewki z gdańskiej krzyżem ze szczytu kościoła, czy papieskiego umbraculum - regalium w formie wielkiego parasola  z 1928 roku. Ale to nie wszystko.

Ot, taki podest przy tabernakulum. Po zdjęciu dywanu podczas prac konserwatorskich przy rokokowych schodach ukazały się ozdobne profile, na fragmencie zachowała się szachownica imitująca kamień. Z kolei w zakrystii po skuciu kolejnych warstw odsłonięto pierwotne założenie sklepienia - jeden z najstarszych portali w mieście. Na wstawienie czekają odnalezione gdzieś na strychu drzwi, które po zdjęciu olejnej farby zachwycają czerwono-zieloną warstwą z elementem liściastym.

Maciej Szczepkowski, kierownik prac konserwatorskich na elewacjach, mówi, że jak w przypadku każdego zabytku, w Mikołaju zaskoczyło go wszystko i... nic.

- To charakterystyczny, gdański kościół, zawsze katolicki, wyjątkowy przez to, że nie został zniszczony w 1945 roku - wyjaśnia konserwator. - Mamy tu nagromadzenie oryginalnej, zabytkowej substancji w stopniu niepowtarzalnym w skali Gdańska. Historyczne nawiarstwienia są czytelne, można je odkrywać. Jest to zabytek autentyczny w pełnym tego słowa znaczeniu.

Jednak największe odkrycie, zdaniem Macieja Szczepkowskiego, wciąż jest jeszcze przed nami. Mogą to być malowidła gotyckie, dekoracje ścienne, krypty, ściany, sklepienia. Dlatego przy okazji prac służących ratowaniu kościoła trzeba być czujnym - mówi Szczepkowski.

Jak z kruchą porcelaną

Dla  wiernych jednak najważniejszy jest powrót do liturgii w Mikołaju. Wprawdzie fenomenem było funkcjonowanie zaangażowanego w duszpasterstwo klasztoru w gościnie w innych świątyniach - Kaplicy Królewskiej, kościele św. Katarzyny, Centrum św. Jana, cerkwi greckokatolickiej w Gdańsku - ale to nie to samo.

- Trudno sobie wyobrazić Gdańsk bez bazyliki św. Mikołaja i Mikołaja bez Gdańska - stwierdza Jakub Hamanowicz, przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta Gdańska,  związany z gdańskimi dominikanami. -  To zawsze musi iść w parze. Zamknięcie bazyliki przed niespełna dwoma laty było dla mnie olbrzymim szokiem. Jednak jeszcze większym jest informacja, że mimo ogromu pracy udało się tak szybko doprowadzić do otwarcia kościoła.

Katarzyna Wasilkowska, autorka "Niebajki o Mikołaju" bardzo mocno przeżywa walkę o uratowanie bazyliki.

- Gdy usłyszałam, że Mikołaj będzie otwarty, dotarło do mnie, że odczuwam to jakby bliska osoba budziła się ze śpiączki - mówi. - Trzeba obchodzić się nią jak z kruchą porcelaną. Ostrożnie, bo to dopiero początek funkcjonowania Mikołaja. Jednak miałam cały czas przekonanie, że Mikołaj do nas wróci. W ludziach jest więcej nadziei, niż im się samym wydaje.

Mikołaj spełnia marzenia

Nadzieję mieli także Marianna i Szymon. - Czuję się tam, jak w domu - opowiada Marianna Lewkowicz. - Pierwszy raz do Mikołaja trafiłam jako dziecko, jeszcze przed pójściem do liceum. Jeździłam z rodzicami na mszę ostatniej szansy, na godzinę 21.
- Poznaliśmy się w duszpasterstwie akademickim Górka jesienią 2016 roku, trzy miesiące później, na początku w 2017 r. byliśmy już parą - wspomina z uśmiechem Szymon Sliwczyński.

Jeszcze przed zamknięciem bazyliki  dochodziły do nich sygnały, że dzieje się coś złego. Wchodzili do świątyni, patrzyli na pęknięcia, zastanawiali się, co  będzie dalej. Jednak wiadomość o groźbie zawalenia się kościoła spadła na nich jak grom z jasnego nieba.

Zaręczyli  się w grudniu 2018, już po zamknięciu Mikołaja.

-  Mikołaj jest miejscem, gdzie się poznaliśmy, nie wyobrażaliśmy sobie, by ślub odbył się w innym kościele - opowiadają młodzi. - Jednak  remont trwał, na wszystko nałożyła się pandemia. Nie chcieliśmy odwlekać w nieskończoność zawarcia małżeństwa. Powoli zaczęliśmy się godzić z myślą, że nasze plany się nie spełnią. Chociaż cały czas modliliśmy się o ślub w Mikołaju.

W lipcu odebrali telefon od o. Pawła Koniarka, duszpasterza akademickiego. Będą pierwszą parą, która powie sobie "tak" po otwarciu świątyni. I tak szczęściarz Mikołaj spełnia marzenia.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po 643 dniach wierni znów wrócą do bazyliki św. Mikołaja. "To uczucie, jakby ktoś bliski obudził się ze śpiączki". - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto