Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po wizycie w Kuwejcie. "Lotos" zakwita na pustyni

Artur Kiełbasiński
Dwa wielkie tankowce przywiozły do Gdańska ropę za ok. 100 mln dolarów. Niby dużo, ale w skali kuwejckiej to mniej niż dzienna produkcja tego kraju. Gdyby jakakolwiek spółka paliwowa, prowadziła negocjacje w dwóch, ...

Dwa wielkie tankowce przywiozły do Gdańska ropę za ok. 100 mln dolarów. Niby dużo, ale w skali kuwejckiej to mniej niż dzienna produkcja tego kraju.

Gdyby jakakolwiek spółka paliwowa, prowadziła negocjacje w dwóch, trzech miejscach równocześnie - najprawdopodobniej nie podpisała by żadnej umowy. Lojalność w Kuwejcie dotyczy bowiem zarówno życia prywatnego, jak i interesów. Czy to Kuwejtczycy będą budować gazoport w Gdańsku? Czas pokaże.
Lotos zakwita na pustyni

23 mld nadwyżki budżetowej, wzrost PKB 30 proc. brutto. To podstawowe dane opisujące gospodarkę Kuwejtu. Nic więc dziwnego, że inwestorzy z całego świata próbują współpracować z krajem znad zatoki Perskiej. Jak na razie Polakom udaje się to w skali symbolicznej. Poza Grupą Lotos.
Wymiana handlowa Polski i Kuwejtu w ubiegłym roku to 21 mln dolarów. Kwota śmiesznie niska. W tym roku statystyki będą już wielokrotnie wyższe, a wszystko za sprawą gdańskiego Lotosu. Lotos zakupił bowiem w tym roku w Kuwejcie paliwo o wartości ok. 100 mln dolarów.

Pustynie pełna skarbów

Kuwejt to w większości pustynny kraj. I te pustynie są w nim najcenniejsze - skrywają bowiem gigantyczne pokłady ropy naftowej. I to ropy, którą się wydobywa najłatwiej na świecie. Gdy myślimy o polu naftowym oczami wyobraźni widzimy robotników biegających wokół gigantycznych dźwigów pompujących ropę. Ewentualnie wielkie platformy wydobywcze na nieprzyjaznym morzu, setki ludzi walczących z falami i wichrem. Tymczasem w Kuwejcie ropa wydobywa się sama. Wystarczy wwiercić się w odpowiednim miejscu, a ciśnienie gazu wypycha ropę z powierzchnię samodzielnie. Oczywiście trzeba w złoże precyzyjnie trafić. Ale dzięki badaniom geologicznym w Kuwejcie 90 proc. odwiertów kończy się sukcesem. Co więcej te odwierty, w porównaniu z innymi miejscami na świecie, są wyjątkowo płytkie - około 1500 metrów.
Efekty są oczywiste - czerpanie ropy jest w tym miejscu świata wyjątkowo tanie i opłacalne. Jak przyznaje Ali Al-Shammani, dyrektor ds. finansowych KOC, kuwejckiej spółki wydobywającej ropę i gaz, cena uzyskania baryłki ropy waha się od 1 do 2 dolarów.
- W jednym miejscu jest to droższe, w innym tańsze, podana kwota to pewna średnia - zastrzega Al-Shammani.
Tymczasem na światowych giełdach cena baryłki ropy - po ostatnich znacznych spadkach - wynosi ok. 55 dolarów. A kuwejckie firmy wydobywcze produkują dziennie ok. 2,5 mln baryłek. Jeden odwiert na pustyni daje średnio 4 tys. baryłek na dobę.

Wspomnienie po wojnie

To źródło bogactwa tłumaczy, czemu w Kuwejcie takim dramatem był iracki atak na to małe państwo w 1990 r. Skutki irackiej okupacji i walk na polach naftowych widać do dziś. I okazuje się, że płonące szyby nie były największym kłopotem. Udało się je ugasić w miarę szybko. Z dymem poszła 4-letnia produkcja ropy, ale to jeszcze nie koniec świata. Największym kłopotem nie było nawet to, że po "Pustynnej Burzy" niesprawnych było 70 proc. szybów. Najgorsze były zniszczenia instalacji, które powodowały gigantyczne rozlewiska ropy. Wyrzucana pod ciśnieniem na powierzchnię rozlewała się po ogromnych obszarach. W całym Kuwejcie powstało ok. 400 takich "jezior". Śmierdzących, niebezpiecznych, trudnych do usunięcia. Do dziś na pustyni jest około 100 takich pułapek. Piekące słońce "przerabia" brzegi rozlewisk w naturalny asfalt. Katastrofa ekologiczna, to idealne określenie dla tej sytuacji.
Ale też wojna sprzed lat i obecne wydarzenia w Iraku mają dla Kuwejtczyków inny wymiar. Polski udział w "Pustynnej Burzy" i aktualna obecność w Iraku to "plus" w naszych kontaktach.
- Rzadko słychać to wprost, ale w Kuwejcie tak właśnie mówią - polska obecność wojskowa w Iraku podnosi nasze szanse w kontaktach handlowych z Kuwejtem - mówi Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu, który w mijającym tygodniu prowadził rozmowy w Kuwejcie, w ramach "Dni polskich w Kuwejcie".

Czekając na tankowce

Grupa Lotos kupiła w tym roku dwa tankowce pełne ropy. Jeden przybył do Gdańska trzy tygodnie temu. Drugi w ubiegłą niedzielę wypłynął z Kuwejtu. W jego ładowniach jest - podobnie jak w ładowniach poprzedniego - milion baryłek ropy. Dwa wielkie tankowce przywiozły ropę za ok. 100 mln dolarów. Niby dużo, ale w skali kuwejckiej to mniej niż dzienna produkcja tego kraju.
- Przerabiamy pierwsze partie kuwejckiej ropy i czekamy na szczegółowy raport techniczny, jakie są efekty tego przerobu - mówi Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos. - Wszystko wskazuje na to, że wszystko jest w najlepszym porządku, kuwejcka ropa jest bowiem podobna do tej przerabianej wcześniej w Gdańsku.
Dwa tankowce, to cała obecna umowa z Kuwejtczykami. Lotos przystępuje jednak do negocjacji następnej, tym razem długoterminowej. Gdańska spółka zamierza bowiem regularnie kupować ropę w tym kraju.
- Nasza strategia zakłada zaopatrywanie się w 40 proc. w ropę z innego źródła niż kierunek rosyjski - mówi prezes Olechnowicz. - I mam nadzieję, że w 2007 r. takie proporcje osiągniemy.
Sprowadzanie ropy z Kuwejtu rodzi natychmiastowe pytania o cenę dostaw. Ropa rosyjska, tłoczona rurami jest bowiem nieco tańsza niż wskazują ceny ropy na światowych giełdach. Dostawy rurami są też na razie tańsze, niż transporty tankowcami.
- Sprawa transportu jest jednak dużo bardziej złożona, także jeśli chodzi o ceny - mówi Dariusz Karpiński z Grupy Lotos. - Pierwsze dwa tankowce i cały transport były organizowane przez Grupę Lotos. Była to naprawdę trudna operacja, która w przyszłości może zostać zasadniczo uproszczona. Kuwejcka flota tankowców składa się m.in. z ośmiu potężnych jednostek stale pływających między tym krajem, a Rotterdamem. Tam jest ogromna rafineria należąca właśnie do kuwejckich firm. Tankowce odbywają regularne rejsy do tej rafinerii, skąd jest już blisko do Polski. Możliwy byłby więc taki model współpracy, że ropa trafiałaby by do Gdańska przy okazji wielkich transportów do Rotterdamu.

Nadzieje na przyszłość

Zasada negocjacji w kraju arabskim jest jedna - póki nie ma podpisu pod umową, nie ujawnia się szczegółów kontraktu. Bo wg miejscowego obyczaju w każdej chwili można wrócić do rozmowy o pozornie uzgodnionej już części porozumienia. Takie długie, szczegółowe rozmowy to część arabskiej tradycji.
- Negocjujemy warunki dostaw, teraz już bardziej regularnych - mówi prezes Olechnowicz. - I na tym informacje się kończą. Inaczej nie można.
Jednocześnie tamtejsi kupcy są bardzo wrażliwi na gesty. Gdyby Lotos, czy jakakolwiek inna spółka paliwowa, prowadziła negocjacje w dwóch, trzech miejscach równocześnie - najprawdopodobniej nie podpisała by żadnej umowy. Lojalność dotyczy bowiem zarówno życia prywatnego, jak i interesów. W efekcie Lotos rozmawia tylko z Kuwejtczykami.
Wybór Kuwejtu okazał się zresztą dla Lotosu strzałem w dziesiątkę. W ostatnich miesiącach odkryto tam bowiem kolejne potężne złoża ropy i gazu ziemnego. Tym razem pod Zatoka Perską i w strefie wybrzeża.
- Z zapasami ropy naftowej jest tak, że ciągle straszy się ich wyczerpaniem i nic z tego nie wychodzi - mówi Olechnowicz. - 20 lat temu słyszałem zapowiedzi, że tej ropy za 20-25 lat już nie będzie. Teraz znowu słyszę o perspektywie wyczerpanie się złóż za 20-25 lat. Ale te ostatnie odkrycia sprawiają, że ten kres ropy znowu można odłożyć o kolejne dziesiątki lat. Ciekawe, co się będzie wówczas mówiło...

Nie tylko ropa

Po czterodniowym pobycie w Kuwejcie delegacji polskiego Senatu oraz grupy polskich biznesmenów oczekiwania na inwestycje kuwejckie w Polsce gwałtownie wzrosły.
- Jestem zaskoczony tym jak nas serdecznie przyjmowano, ale też jak duża jest wola wspólnego robienia interesów z tamtej strony - relacjonuje Bogdan Borusewicz. - I tu nie chodzi o puste gesty. W czasie rozmowy z premierem Kuwejtu, pan premier zaczął nagle mówić o Gdańsku. Wiedział dużo o tym mieście, i nie chodzi tylko o solidarnościową przeszłość, czy fakt, że akurat ja mieszkam w tym mieście. Bo po kilku uwagach historycznych natychmiast zaczął mówić o porcie w Gdańsku i planowanych tam inwestycjach. Oczywiście bez konkretów, ale skoro sam premier Kuwejtu wspomina o porcie w Gdańsku, to wygląda to naprawdę ciekawie.
Czy zatem Kuwejtczycy będą budować gazoport w Gdańsku? Czas pokaże. Zainteresowanie bałtyckim portem budzi jednak ogromne nadzieje. O nadziejach na inne formy współpracy pojawiają się też w Grupie Lotos, która szuka partnera do sfinansowania strategicznych inwestycji rozwojowych w tej grupie. Czy będą to Kuwejtczycy? Nieoficjalnie mówi się, że byłoby to rozwiązanie idealne. Tutejsze firmy są gotowe inwestować nawet gdy nie przejmują całkowitej kontroli nad rozbudowywaną firmą. Zadowalają się nawet mniejszościowymi pakietami akcji. A w dodatku gwarantują, że surowca do przerobu nigdy nie zabraknie. Czy zatem czekają nas kuwejckie inwestycje w Lotosie?
- Czas pokaże - mówi prezes Olechnowicz, ale też dodaje: - Jeśli będą konkrety, to za rok. Tu biznes wymaga czasu.

Od autora: Politycy przydają się głównie wtedy, gdy załatwiają sprawy ważne dla gospodarki. Jeśli uda się zrobić dobre interesy w Kuwejcie, to będzie to najlepszy dowód na prawdziwość tej tezy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po wizycie w Kuwejcie. "Lotos" zakwita na pustyni - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto