Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Początek procesu operatora kładki na gdańską Ołowiankę. Statek zdążył przepłynąć w ostatniej chwili, "nie przyznaję się do winy" [ZDJĘCIA]

wie
- Nie przyznaję się do winy – powiedział tylko pytany w piątek 22 listopada 2019 o przestępstwo Arkadiusz R., który odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.
- Nie przyznaję się do winy – powiedział tylko pytany w piątek 22 listopada 2019 o przestępstwo Arkadiusz R., który odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Przemysław Świderski
Nawet 8 lat więzienia grozić może 58-letniemu Arkadiuszowi R., byłemu operatorowi zwodzonej kładki na gdańską Ołowiankę, któremu prokuratura zarzuca, że w lipcu 2017 roku „sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo dla wielu osób i mienia w wielkich rozmiarach”. Chodzi o to, że w porę nie zatrzymał opuszczania przęsła konstrukcji, co mogło być niebezpieczne dla 139 pasażerów „Danuty”. Równolegle, przed tym samym sądem toczy się proces kapitana „Danuty”.

- Arkadiusz R. oskarżony jest o spowodowanie bezpośredniego zagrożenia w ruchu wodnym – powiedział dziennikarzom jeszcze przed salą rozpraw prokurator Michał Ogrodnik z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście, który zastrzegł, że chodzi o przestępstwo zagrożone karą nawet 8 lat więzienia. - Przestępstwo polegało na tym, że pan Arkadiusz R. jako operator kładki sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu wodnym poprzez manewr opuszczania przęsła kładki pomimo zbliżającego się statku – dodał.

Adwokat Arkadiusza R., mec. Marcin Kradziecki przed rozpoczęciem procesu z mediami rozmawiać nie chciał.

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w lipcu 2017 roku, gdy statek „Danuta” wracał z przystanku na Westerplatte. W momencie, gdy ze 139 osobami na pokładzie zbliżał się on do zwodzonej kładki, tylko metry powstrzymały uderzenie. Wszystko nagrały kamery monitoringu, a obejrzeć film i przeczytać opis sytuacji możesz TUTAJ.

Nie przyznaję się do winy – powiedział tylko pytany w piątek 22 listopada 2019 o przestępstwo Arkadiusz R., który odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.

Z odczytanych przez sędzię Julię Kuciel z Sądu Rejonowego Gdańsk Południe protokołów przesłuchań w śledztwie wynikało, że 58-letni dziś mężczyzna tłumaczył, wówczas, że nie wstrzymał opadania kładki, ponieważ groziło to jej zawieszeniem w pozycji, która „nie jest pozycją bezpieczną”.

Jak tłumaczył śledczym, w takiej sytuacji „mogło dojść do wahnięcia ramienia kładki”, co sprawiłoby, że zahaczyłaby ona statek. Dowiedzieć się o tym miał na wcześniejszym szkoleniu, a specjalnego czerwonego przycisku na ekranie z napisem „zatrzymaj” już po szkoleniu, podczas normalnej pracy korzystać miał 2 razy, by uniknąć niebezpiecznej sytuacji. W postępowaniu przygotowawczym R. wskazywał, że urządzenie zatrzymywało się z opóźnieniem około 3 sekund i wychyleniem ok. 0,5 metra.

Warto podkreślić, że z opinii biegłego z zakresu żeglugi, powołanego przez prokuraturę wynikało, że umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym dopuścił się nie tylko operator, ale również kapitan „Danuty”.

- Włączyłem wstecz, żeby hamować, ale statek by nie wyhamował. Kładka siadłaby na nim. Dlatego trzeba było przyspieszyć – zeznał 66-letni marynarz Marek W. w czerwcu, kiedy rozpoczynał się jego proces przed tym samym sądem, o czym więcej pisaliśmy TUTAJ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto