Podatek Religi do kosza?

Chmury nad tzw. ustawą o "podatku Religi” robią się coraz gęstsze i może ona w ogóle nie wejść w życie. Ubezpieczyciele zarzucają jej, że jest niezgodna z konstytucją. Wczoraj do tych opinii przychylili się posłowie z połączonej Komisji Zdrowia i Finansów i skierowali projekt ponownie do podkomisji.

Projekt ustawy, która miałaby obowiązywać od początku przyszłego roku, przewiduje, że firmy ubezpieczeniowe odprowadzałyby 12 proc. wpływów z komunikacyjnych polis OC do Narodowego Funduszu Zdrowia. Pieniądze przeznaczone byłyby na leczenie ofiar wypadków.
– Jest to klasyczny podatek nałożony na zakłady ubezpieczeń, a pośrednio na posiadaczy pojazdów, który spowoduje znaczący wzrost składek – napisał w opinii prof. Eugeniusz Kowalewski z Biura Analiz Sejmowych.
Kowalewski napisał m.in., że opłata ryczałtowa nie ma nic wspólnego ani z odpowiedzialnością cywilną sprawców wypadków komunikacyjnych, ani z istotą i funkcjami ubezpieczenia OC. Zarzucił też projektowi, że został opracowany "z ewidentnym naruszeniem obowiązujących zasad techniki prawodawczej".
Podobnie niepochlebnie ustawę oceniają ubezpieczyciele.
– W obecnym kształcie ustawa jest sprzeczna z prawem Unii Europejskiej i narusza zasady poprawnej legislacji – głosi wspólne stanowisko Polskiej Izby Ubezpieczeń, organizacji branżowych, a także rzecznika ubezpieczonych. Kwestionują także wyliczoną przez resort zdrowia kwotę, jaką co roku przeznacza się na leczenie ofiar wypadków. Wprowadzenie składki na NFZ dałoby w pierwszym roku funduszowi dodatkowe 600 mln zł. Tymczasem jak wyliczyli ubezpieczyciele, co roku hospitalizacji potrzebuje 31 tys. poszkodowanych w wypadkach, co kosztuje ok. 300 mln zł.
Przedstawiciele rynku ubezpieczeń zapowiadali wcześniej, że jeśli ustawa zostanie uchwalona, zaskarżą ją do Trybunału Konstytucyjnego.