Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poemat o obdarowywaniu

Tadeusz Skutnik
Fot. ze zbiorów prywatnych
Fot. ze zbiorów prywatnych
Bardzo żałuję, że nie potrafię pisać poematów. To co poniżej będzie tylko nieudolną próbą. Wywracanie wyobrażenia o sobie pani Jadwiga zaczęła od tytułu. Wydawało mi się, że mam taki piękny: "W cieniu Wielkiego Brata".

Bardzo żałuję, że nie potrafię pisać poematów. To co poniżej będzie tylko nieudolną próbą.
Wywracanie wyobrażenia o sobie pani Jadwiga zaczęła od tytułu. Wydawało mi się, że mam taki piękny: "W cieniu Wielkiego Brata". A ona powiedziała, powołując się zresztą na Leszka, że być gwiazdą to mało. Trzeba być słońcem. Mój brat świeci, nie rzuca cieni. Dzieli się z ludźmi, czyli też ze mną, ogromną ilością światła.

Jeśli ktoś ma pojęcie, jak wyglądają buty nurka, to ja właśnie usiłowałem wejść w jej życie w takich butach. Wszedłem, ale boso. Jak do meczetu, aczkolwiek od wstępu wyjaśniam: nie jest muzułmanką. A usłyszałem rzeczy, o których się nie śniło naszym filozofom. Nie o wszystkich powiem. Są rzeczy, które zachowujemy na zawsze tylko dla siebie.
Tak więc najpierw ustaliliśmy, że...

nie chodzi o drogi

jej i sławnego brata, które mogłyby się rozbiegać, zbiegać, biec równolegle lub przecinać. Ustaliliśmy, że lepiej mówić o orbitach. Krążą sobie oni po nich, nad ich zaś bezpieczeństwem czuwa Pan Bóg, żeby się nie zderzyły i jak mówią astronomowie nie zanihilowały Krążą zresztą tak, że ona tworzy również spektakle inspirowane jego muzyką, on tworzy muzykę specjalnie dla niej, ale też - co będzie najtrudniej dowieść - tworzy muzykę, po której orbituje dzięki siostrze.
- Mamy odrębne światy i dobrze nam w nich.
Docierało do mnie, aż wreszcie dotarło, że cała ta Indonezja, która przylipła (no dobra, mój komputerze: przykleiła się) do jej twarzy niczym maska (skąd my to znamy?) czy teatralne role są owszem czymś ogromnie ważnym w jej życiu, przecież nie najważniejszym. Żeby powiedzieć jak ważnym, wystarczy zacytować jej słowa.
- To był mój układ z Bogiem. Wyglądało tak, że moje życie jest skończone. Poprosiłam Go: Boże, daj mi jeszcze trochę pożyć. Odpłacę się. Wtedy niespodzianie pojawiła się propozycja wyjazdu do Indonezji. To nie ja ją wybrałam.

Nie pytajcie jej...

o szczegóły; to są drobiazgi. Ale możecie pytać o kontakty ze sławnym bratem. Mają dla siebie bardzo mało czasu. W związku z tym nie tracą go na gadki o pracy i karierze. Gdy się widzą na gdańskiej Żabiance, lub gdy się widzą jedynie w komórze, albo i nie widzą, bo tylko mailują.
Czas, czas, czas. Ich orbity koncertowe rzadko przybliżają się do siebie. Mają jednak możliwości elektroniczne. Tu się trzeba streszczać. Wymieniają esencjonalne słowa - klucze. Leszek zresztą, podobnie jak ona (i matka Lubomira, i ojciec Józef) nie lubi tracić czasu. Są na czas łakomi jak niektórzy na jajecznicę na boczku.
Jest jeszcze jedna sprawa, o którą można ją pytać, ale z daleka, zza płotu. O wspaniałą córeczkę, Sawę. Ma trzy latka. Indonezyjskie imię, mówię. Dlaczego? Słowiańskie, słyszę. Wars i Sawa. Zresztą w Indonezji też coś znaczy. Ryżowy łan. Pewnie więcej znaczy niż w słowiańszczyźnie.
O jej przyjściu na świat, o jej walce o świat - tę wiedzę chciałbym właśnie zachować tylko dla siebie. Wybaczcie wy, którzy uwielbiacie wysysanie kości.

Nie da się...

zamknąć jej w jednej formule. Na przykład indonezyjskiej. Indonezja to siedemnaście tysięcy wysp. Nie ma tańca indonezyjskiego. Nie ma indonezyjskiego wyznania. Jest indonezyjska kultura. Ona - łakomczucha - zgłębiła jej fundamenty, jej korzenie, w dwa lata. Wszyscy tam byli zdziwieni, że ktoś z Polandii (a wbrew pozorom wiedzą o nas co nieco) potrafił tak głęboko sięgać w ich kulturę, ba, potrafił im ukazać nowe oblicze ich własnej kultury! Na żywo, nie na uniwersytetach.
A ona stamtąd przywiozła zakochanie w rodzimych kulturach. W tym oczywiście w kulturze polskiej. Dlaczego? Bo w tej kulturze została wychowana. Biada nad jej wyprzedawaniem za nic. Dzieci, pytane jaki znają polski taniec, odpowiadają makarena. A polski strój? Dżinsy. Nie potrafią zaśpiewać ani jednej zwrotki polskiego hymnu. Niszczejemy. Gotujemy im przyszłość w jakiejś kulturowej magmie. A jeśli nie chcemy inwestować w dzieci, to tak, jakbyśmy wyrzekali się przyszłości.
Dlatego ona właśnie dzieciom z prowadzonego przez siebie zespołu DAMAI (co znaczy Pokój) projektuje spotkania z żywymi jeszcze świadkami historii. Tak rodzą się jej programy patriotyczne, przy współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej lub Stowarzyszeniem Przyjaciół AK. Otwiera dzieciom oczy na żywą przeszłość. Podobnie jak otwierała oczy Jawajczykom na ich przeszłość, tworząc maski i rekonstruując kostiumy kultowe używane w tańcach, np. w Baris, tańcu wojowników.
Dziecko - mówi -...

to iskra boża

dar niebios, gen z Kosmosu. Każde ma w sobie ziarno geniuszu, które Pan Bóg mu dał. Największa krzywda, jaką możemy dziecku wyrządzić, jeśli to ziarno nie wykiełkuje, jeśli zmarnuje się. Ja też dużo uczę się od dzieci, pracując z nimi. Tego jednak, myślę, nie nauczyła się ani na Jawie, ani od dzieci. To chyba wyssała z mlekiem matki. A ta mówi tak:
- Mamy korzenie u Powstańców Śląskich, w Dywizjonie 303, w AK (mój ojciec), w Wachlarzu (mój mąż jako ośmiomiesięczne dziecko pasowany był na partyzanta). Dzielna Lidia Możdżer (mamy brulion jej wierszy) jeździła z "chorymi uszkami synka Józia do laryngologa" czyli jako kurier. Jesteśmy więc typową polską rodziną - kończy krótkie CV pani Lubomira Możdżer.
- Daj nam Panie Boże więcej takiej typowości!
Pani Jadwiga jednak dopiero z tamtejszej, dalekowschodniej perspektywy, dostrzegła swoje ukształtowanie kulturowe. Nie jest liściem na wietrze, ma gdzieś wczepione korzenie. Ktoś musiał jej coś wpoić.
Ona, jako artystka, chce jednak niczym dziecko swobodnie przekraczać granice między materią i wyobrażeniem. Dla dziecka łyżka może być księżniczką, widelec rycerzem. Tego rodzaju odwagi myślenia nauczyła ją też Indonezja. Przekraczania progu lęku, które ona dla siebie nazywa Biurem Rzeczy Niemożliwych.

Bolączki

O jednej z jej bolączek już mówiliśmy. To wyprzedawanie za nic rodzimej kultury, poddawanie się bez walki. Boli ją też bylejakość, wkradająca się w nasze życie. Bezmyślność, niefrasobliwość we wprowadzaniu do polszczyzny kulturalnej języka przestępczego. Fascynacja złem i brzydotą. Niedostrzeganie dobra i piękna. Brak szacunku dla ludzi starszych.
Ona uważa, że z tego wszystkiego będziemy kiedyś rozliczeni. Przed Bogiem? Można i tak powiedzieć. Przed swoją samotnością. Dlatego każdy na tym swoim kawałku podłogi powinien czynić dobro. Nie zaraz zbawiać świat, ale wokół siebie swój mały świat rozświetlać dobrymi energiami. Zaczynając od najsłabszych: od dzieci.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto