Pogoda szkodzi rolnikom i... naszym portfelom

Zanosi się na kolejne podwyżki żywności. Deszcze uniemożliwiają rolnikom skoszenie ostatnich zbóż i wykopanie ziemniaków. Ceny skupu pszenicy osiągnęły rekordowe poziomy, a zapowiada się że będzie jeszcze drożej.

Ceny skupu sięgają prawie 900 złotych za tonę pszenicy - twierdzi Zenon Bistram, prezes Pomorskiej Izby Rolniczej. - W Polsce zbiory były średnie, ale w całej Unii Europejskiej bardzo słabe. Dlatego nasze zboże jest na pniu sprzedawane na rynki zachodnie.

- Dochodzi nawet do tego, że niemieckie TIR-y podjeżdżają na pola rolników i kupują zboże prosto z kombajnu - mówi Józef Bogusz, rolnik z Zajączkowa koło Słupska. - Takie sytuacje zdarzały się ostatnio w okolicach Kołczygłów w powiecie bytowskim.

- Takie są efekty wspólnego rynku rolnego - mówi Bistram. - Polskie firmy także mogą jechać do Niemiec i skupować zboże od tamtejszych rolników. Tyle że Niemcy zaczęli gromadzić zapasy zboża na gorsze lata, bo wszystko wskazuje na to, że zapotrzebowania na zboże będzie rosło w zawrotnym tempie. Przyczyną tego są słabe zbiory w krajach unijnych, a także rozwój motoryzacji. Coraz droższe paliwa sprawiają, że gwałtownie rośnie produkcja bioetanolu używanego jako dodatek do benzyn.

Pszenica konsumpcyjna jest w tej chwili skupowana nawet po 870 złotych za tonę. Jeszcze rok temu cena 600 złotych za tonę była uważana za wysoką. Wszystko wskazuje na to, że ceny nadal będą rosnąć, co najbardziej odczują konsumenci.

- Co zamawiam partię mąki, to jest ona droższa - mówi Adam Brzóska z piekarni Brzóska w Ustce. - Jednego dnia kupiłem mąkę po 76 groszy za kilogram, a dzień później kosztowała już 86 groszy za kilogram. Musimy podnosić ceny pieczywa, bo nie możemy dokładać do interesu.

Ceny chleba w pomorskich sklepach wzrosły średnio o 15 do 25 groszy. Według prognoz niektórych ekonomistów, pod koniec roku bochenek zwykłego chleba może kosztować nawet dwa złote.

Wszystkiemu winna jest pogoda. Do czerwca była wielkim przyjacielem rolników, którzy jeszcze wtedy liczyli na rekordowe zbory.

- Nic z tego jednak nie wyszło - twierdz Józef Bogusz. - W połowie czerwca przyszły deszcze, które utrudniły wszystkie roboty polowe, głównie opryski. W lipcu, kiedy zaczęliśmy kosić pierwsze jęczmienie i rzepaki, nie można było wjechać kombajnem na pola. Czekaliśmy przy maszynach po kilka dni i kosiliśmy, kiedy tylko słońce wyszło na dłużej niż godzinę. Taka sytuacja odbiła się na zbiorach, które trzeba w tym roku określić jako średnie. Część zbóż do tej pory jest nieskoszona. Można je teraz tylko przeznaczyć na produkcję spirytusu w gorzelniach, albo przeorać jako zielony nawóz, na co decyduje się większość rolników.

Trudna sytuacja jest też z ziemniakami. Deszcze utrudniają, a czasem uniemożliwiają wyjazd na pola ciągnikami i kombajnami zbożowymi.

- We znaki dała się też stonka ziemniaczana - twierdzi Zdzisław Kołodziejski z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Strzelinku. - Deszcze spłukiwały z liści środki ochrony roślin, które rolnicy stosowali przeciwko żarłocznemu chrząszczowi. Ziemniakom zaszkodziła także zaraza ziemniaczana. Ci, którzy nie wykonali właściwych zabiegów przeciw tej chorobie, straciło nawet 100 procent zbiorów.

- Ceny ziemniaków nie powinny jednak radykalnie wzrosnąć - zapewnia Zenon Bistram. - Na wiosnę ceny wynosiły 3 złote za kilogram i wielu rolników zdecydowało się na obsadzenie ziemniakami dodatkowych hektarów. Dlatego na rynku nie powinno zabraknąć ziemniaków, a cena, jeśli wzrośnie, to nieznacznie. Gorzej będzie wiosną, bo wilgotne ziemniaki źle się przechowują. Wtedy ceny na pewno pójdą w górę.