MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pokręcony złoty Gdańsk Pera Dahlberga

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
14 grudnia obyła się w Filii Gdańskiej Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku promocja nowego albumu Pera Oskara Dahlberga, znanego sopockiego artysty, który tym razem skierował swoją uwagę na Gdańsk.

Album Pera Dahlberga to w pewnym sensie kontynuacja serii wydawniczej, do której należą wydana w 2005 r. "Oliwa" i "Sopot" z 2006 r. Gdańsk czekał na swoją kolej długo, ale to czego się doczekał warte było cierpliwości. W "Złotym Gdańsku" znajdziemy ponad sto rysunków i akwarel ukazujących nasze Miasto w sposób, jakiego nikt jeszcze nie próbował zastosować w celu przekazania odbiorcy jego piękna.

Gdańsk rysowano od setek lat. Tradycje gdańskiego rysunku dokumentalnego sięgają XVI wieku. Do pewnego momentu rysunki te miały funkcję informacyjno-dokumentacyjną, były bowiem jedynym sposobem zachowania obrazu Miasta, który zmieniał się w niektórych okresach bardzo szybko. Ze względu na tę właśnie funcję zasadą, której bez specjalnych odstępstw, hołdowali rysownicy, było przedstawienie Gdańska, jego ulic, placów i budynków takimi jakimi były. Ewentualne odstępstwa od realizmu były przeważnie skutkiem braków w umiejętnościach artysty.

Kiedy wynaleziono fotografię pracochłonne rysownictwo miejskie stało się w zasadzie niepotrzebne. Od tej pory ujmowanie widoków Gdańska na papierze lub płótnie przy pomocy rozmaitych technik rysowniczo-malarskich stało się domeną sztuki, nie dokumentacji. Nic więc dziwnego, że artyści zaczęli sobie pozwalać na wiecej, niż mogli to uczynić ich poprzednicy z ery przedfotograficznej. Jednak, kiedy przyjrzymy się efektom ich pracy, odnajdziemy "twórczą ingerencję" w barwy, w szczegół, w grubość konturu i inne w sumie drobne modyfikacje rzeczywistego obrazu. Żeby przejrzeć się krzywym zwierciadle, musiał gdańsk czekać na artystę, który przyszedł na świat gdzieś w lasach Skandynawii.

Falujący Gdańsk

Mimo, że właściwie żadna linia na rysunkach Dahlberga nie jest prosta, że budynki tańczą, a ulice wiją się szalonymi wstęgami, to obiekty, które uwiecznił Dahlberg dają się rozpoznać już na pierwszy rzut oka. Tajemnica tkwi być może w szczegółach i charakterystycznych elementach gdańskich budowli, które mimo, że artysta przemieszcza je według sobie tylko znanego klucza, są wiernym, choć zdeformowanym odbiciem ich rzeczywistych kształtów.

Bez trudu rozpoznamy u Dahlberga to wszystko, co należy do katalogu ikon gdańskiej przestrzeni miejskiej, od ulic, przez ratusze i kościoły, po pomniki, ruchliwe skrzyżowania ulic i stoczniowe żurawie. Obrazy roją się od szczegółów, można je więc długo oglądać, odkrywając jeden po drugim elementy znane nam z miejskiej rzeczywistości, które pojawiają się jednak nie zawsze tam, gdzie są naprawdę, a w jakimś zupełnie innym miejscu. A gdyby jakimś cudem ktoś jeszcze nie wiedział na co patrzy, to każdy rysunek jest opisany, przeważnie w kilku językach, literami równie roztańczonymi jak kształty obietów na obrazkach.

W tym szaleństwie jest metoda

Co dziwne, chaos, przemieszczenia i tańczące linie sprawiają raczej wrażenie współbrzmienia, wielkiego graficznego koncertu na cześć urody Gdańska, który na obrazach Dahlberga ożywa. Wielkie, majestatyczne budowle, takie jak Kościół Mariacki, inne gotyckie olbrzymy, do których dostojnego bezruchu jesteśmy przyzwyczajeni, na rysunkach Szweda poruszają się, zmieniają kształty, pożyczają ozdobne szczegóły od swoich sąsiadów, niczym biżuterię, którą może założyć ta, ale równie dobrze inna piękność.

Nie raz i nie dwa Dahlberg pokazuje nam Gdańsk tak, jak go zobaczyć nie możemy. Na jednym obrazku pojawiają się obok siebie budowle, które można w rzeczywistości obejrzeć z tego samego miejsca tylko mocno kręcąc głową. Przestrzeń i perspektywa ulega, podobnie jak kontury obiektów, zakrzywieniom takim, jakie akurat potrzebne są by o Gdańsku opowiedzieć. Opowiedzieć, bowiem Dahlberg nie pokazuje nam Gdańska, który i tak przecież znamy. On opowiada nam o jego niezwykłej urodzie. Wprowadza życie, ruch, rzecz by się chciało "wibrację" w to wszystko, czego wielu z nas w ogóle czasem już nie zauważa.

Album wydany jest pięknie. Aż chce się go wziąć do ręki, a zaraz potem zatopić się w wędrówkę po zupełnie innym Gdańsku, na który spojrzeć możemy dzięki wrażliwości i niesamowitemu warsztatowi artystycznemu Pera O. G. Dahlberga.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto