Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Policjanci wzywani do niepoważnych spraw. Czy jest na to rada?

Ewelina Oleksy
Archiwum
Która godzina? Czy możecie zamówić mi taksówkę i ustalić PIN do telefonu? Gdy sąsiedzi spuszczają wodę, to szumi mi w rurach, zróbcie coś z tym. Takie telefony notorycznie odbierają pomorscy policjanci. Mimo że mundurowi apelują, by numery alarmowe traktować poważnie, nie brakuje osób, które nic sobie z tego nie robią.

- Telefony 997 i 112 służą do natychmiastowego wezwania pomocy, poinformowania o wypadku lub innym zdarzeniu, gdzie konieczna jest błyskawiczna reakcja - przypomina Błażej Bąkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

- Niestety, wykorzystywany jest do wielu innych rozmów - ubolewa. Efekt? Dzwoniąc na policję w sprawie niecierpiącej zwłoki, słyszymy nagranie: "Policja, proszę czekać".

- Dzieje się tak właśnie dlatego, że dzwoniący zasypują dyżurnego problemami, których rozwiązaniem się nie zajmujemy - wskazuje Bąkiewicz.
Wśród setek telefonów odbieranych codziennie przez oficerów dyżurnych spora część to historie, z których można by stworzyć niejedną komedię.

Ostatnio matka 10-letniego chłopca domagała się, by przyjechali do niej sopoccy policjanci i nastraszyli syna, bo jej nie słucha. Kiedy usłyszała, że mundurowi nie są od straszenia dzieci, pożegnała ich wulgaryzmami i odłożyła słuchawkę. Innemu mieszkańcowi Sopotu przeszkadzali sąsiedzi. Mężczyzna żalił się, że na złość zamykają furtkę i drzwi od domu, a on lubi mieć otwarte. Gdy policjant odmówił interwencji, zdenerwowany człowiek zagroził, że popełni samobójstwo. Dyżurnym z Sopotu najbardziej w pamięć zapadł jednak telefon zrozpaczonej turystki, która wybrała się ze swoim yorkiem na spacer po plaży.

- Piesek biegał bez smyczy, nagle ku przerażeniu jego właścicielki został porwany przez ptaka. Kobieta od razu zadzwoniła na numer alarmowy i stanowczo zażądała interwencji policjantów - wspomina Bąkiewicz.

Bałagan czy przekręt w Enerdze?

W kategorii zwierzęta ciekawostek jest więcej. W Kartuzach policjanci otrzymali zgłoszenie od mężczyzny, który żądał interwencji, bo na drodze, którą jechał, stoi lis, patrzy się na niego i tym samym... uniemożliwia dalszą jazdę. Mieszkaniec gminy Człuchów poinformował z kolei, że niedaleko jego domu idzie rodzina kaczek, która zmierza w stronę jeziora i będzie miała problem, by bezpiecznie przejść na drugą stronę ulicy. Dzwoniący prosił, by policjanci przyjechali na miejsce, wstrzymali ruch i przeprowadzili kaczki. Nie z kaczkami, a z kurczakiem problem, którym postanowił się podzielić z policją, miał pewien człuchowianin. Zgłosił, że kupił trzy udka kurczaka, które upiekł na obiad dla siebie i syna. Między panami doszło do kłótni, bo syn zjadł dwa udka, a zgłaszający tylko jedno.

- Funkcjonariusze mieli przyjechać i zrobić porządek z synem - mówi Bąkiewicz.

Dyżurni przez Pomorzan traktowani są też jako eksperci od kanalizacji. Nie brakuje wezwań do wybijającej ubikacji. Zdarzają się też zgłoszenia od dzieci. Do komendy zadzwonił 7-latek, który poprosił o pomoc w rozwiązaniu zadania domowego z matematyki.

- Warto pamiętać, że wszystkie rozmowy są nagrywane, a numery telefonów identyfikowane. Osoby robiące sobie głupie żarty często są później karane - ostrzega Bąkiewicz.

Zapłacić ją musiał np. pijany kwidzynianin, który zadzwonił na policję, twierdząc, że ma dużo darmowych minut i chce sprawdzić, jak szybko przyjedzie patrol, bo jak jest potrzebny, to nigdy go nie ma. Sprawa trafiła do sądu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Policjanci wzywani do niepoważnych spraw. Czy jest na to rada? - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto