MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Polpharma Starogard Gdański - Prokom Trefl Sopot 83:84

Maciej Polny
W każdej dyscyplinie derby dostarczają dodatkowych emocji i wrażeń. Często zdarza się, że faworyt mający poważną przewagę nad rywalem ? większy budżet ? od początku stoi na uprzywilejowanej pozycji.

W każdej dyscyplinie derby dostarczają dodatkowych emocji i wrażeń. Często zdarza się, że faworyt mający poważną przewagę nad rywalem ? większy budżet ? od początku stoi na uprzywilejowanej pozycji. Ale Polpharma udowodniła, że nie zawsze liczą się pieniądze. Ważna jest jeszcze ambicja. I dlatego starogardzianie o mały włos nie sprawili niespodzianki w swojej hali w meczu z Prokomem Trefl. Dopiero trzypunktowy rzut w wykonaniu kapitana sopocian Tomasa Pacesasa, oddany tuż przed końcem dogrywki, wywołał radość w obozie kibiców z Sopotu. Mistrzowie Polski wygrali tylko 84:83.
- Popatrzyłem na zegar i rzuciłem. Tak jak w ubiegłorocznych finałach play off. Ktoś z nas musiał wziąć na siebie odpowiedzialność ? mówił po meczu uradowany Pacesas, bohater ostatniej akcji.

Tak jak się można było spodziewać derbowe spotkanie w ekstraklasie koszykarzy wywołało ogromne zainteresowanie kibiców. Nie wszystkim udało się nawet wejść do hali. Około stu osób odeszło spod kas z niczym.
Starogardzianie wprawdzie dobrze spisują się w tym sezonie i należą do ligowej czołówki, ale nie byli faworytem niedzielnej konfrontacji. Kto się spodziewał emocji, ten nie wracał do domu zawiedziony.
"Farmaceuci" od początku nie czuli respektu przed rywalem, chociaż przyszło im stanąć do walki ze zdecydowanym faworytem do mistrzostwa kraju i wizytówką polskiego basketu czyli zespołem występującym w elitarnej Eurolidze.
Sopocianie mieli jeden kłopot. Trener Eugeniusz Kijewski nie mógł skorzystać z Adama Wójcika. Na jednym z treningów nabawił się kontuzji nadgarstka. W tej sytuacji znacznie więcej pracy miał jego zmiennik Michael Andersen.
Gospodarze niemalże do końca mogli myśleć o sprawieniu niespodzianki. Wskazywał na to już wyrównany przebieg pierwszej kwarty. Zawodnicy Polpharmy trafili w tym czasie trzykrotnie za trzy punkty. Jednak Prokom Trefl miał w swoich szeregach Gorana Jagodnika, zdobywcę 9 punktów.
Po drugiej kwarcie sopocianie mieli już 11 "oczek" więcej od Polpharmy, ale pogoń starogardzian stawała się coraz bardziej skuteczniejsza. Nie brakowało także walki. Po jednym ze starć z Tomasem Masiulisem, z racji kłopotów żołądkowych, do szatni pobiegł Aleksy Olszewski.
A prawdziwe emocje zaczęły się na niecałe trzy minuty przed końcem za sprawą Dennisa Stantona. Z rogu boiska, mając przed nosem Tomasa Pacesasa, trafił za trzy punkty. To była 38 min i Polpharma przegrywała tylko 66:68. Stanton szalał dalej. Faulowany wykorzystał dwa wolne. Po chwili Filip Dylewicz stracił piłkę i Zbigniew Marculewicz popisał się trzypunktową akcją. Starogardzianie prowadzili 71:68 i uwierzyli, że mogą sprawić niespodziankę.
Dogrywkę dla Prokomu Trefl wywalczył wprowadzony Christian Dalmau, chociaż na 73:73 wyrównał Johnson. Na cztery sekundy przed upływem 40 minut, trener sopocian poprosił jeszcze o czas. Mistrzom kraju nie udało się już przeprowadzić punktowanej akcji.
W dodatkowym czasie gry było nawet 78:74 dla starogardzian. Na 16 sekund przed końcem 83:81, bo Johnson wykorzystał tylko jeden rzut wolny. Później w szatni pozostał mu tylko płacz.
Jak na prawdziwego kapitana przystało zachował się Pacesas. Po jego "trójce" ? to była jedyna zdobycz Litwina w niedzielę - gospodarze nie mieli już czasu, by uchronić się przed porażką. Zasłużyli jednak na wielkie słowa pochwały.
- Nie mam do swoich chłopaków pretensji. Walczyli, ale nie udało się. Kolejne mecze przed nami ? powiedział prezes starogardzian Tomasz Rogalski.

Polpharma Starogard - Prokom Trefl Sopot 83:84 (15:19, 15:22, 24:18, 19:14, 10:11)

Polpharma: Kinloch 13 (12 zb.), Miecznikowski 3, Johnson 22 (3x3, 5 asyst), Stanton 27 (7x3), Cielebąk 4 ? Marculewicz 9 (1x3), Misiewicz 0, R. Olszewski 0, A. Olszewski 3 (1x3), Sarzało 0, Zakrzewski 2.
Prokom Trefl: Nemeth 13 (3x3), Masiulis 8 (8 zb), Jagodnik 10, Andersen 13 (8 zb), Pacesas 3 (1x3) ? Dylewicz 10 (8 zb), Dalmau 14 (3x3), Nordgaard 7.

Horror

Eugeniusz Kijewski
trener Prokomu Trefl
- Piękny finał, ale i horror. Decydująca w przypadku dogrywki była strata piłki przez Tomasa Masiulisa. Nie powiększyliśmy wtedy pięciopunktowej przewagi. Najważniejszy rzut na wagę zwycięstwa oddaliśmy na szczęście my. Adam Wójcik ma zbitą prawą rękę po spotkaniu z Ciboną w Eurolidze. Nie mogłem ryzykować pogorszeniem się jego zdrowia. Będzie nam bardziej potrzebny w czwartek w Mediolanie.

Bez wstydu

Dariusz Szczubiał
trener Polpharmy
- Kilku moich zawodników przestraszyło się sopocian. Po słabej, pierwszej połowie, powróciliśmy do gry. Podjęliśmy walkę. Johnson miał być faulowany w decydującym okresie dogrywki. Tak się stało, ale nie przypuszczałem, że Amerykanin wykorzysta tylko jeden rzut wolny. Nie przeszkodziliśmy Pacesasowi, chociaż mieliśmy kontrolować obwód. Ten mecz potwierdził, że zaliczamy się do ligowej czołówki. Wszystkie mecze są w naszym wykonaniu dobre. Nie mamy się czego wstydzić.

Było gorąco

Tomas Pacesas
Prokom Trefl
- W drugiej połowie popełniliśmy dziewięć strat. Przeciwnik wykorzystał to maksymalnie. Spotkanie się wyrównało, z korzyścią dla kibiców. Jednak to my wytrzymaliśmy obciążenie. I zwyciężyliśmy. Ale było gorąco.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto