Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska piękna i niezwykła. Punktowo. Felieton Artura Kiełbasińskiego, redaktora naczelnego "Dziennika Bałtyckiego"

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Tłumy na molo w Sopocie
Tłumy na molo w Sopocie Przemyslaw Swiderski
Polacy ruszyli na wakacje. I to jest dobra wiadomość. Kolejna dobra wiadomość, że ruszyli „w Polskę”. Ale jest też poważny minus. Ruszyliśmy w tę Polskę – „punktowo”.

Najważniejsze punkty wabiące turystów są znane. Zakopane czyli Krupówki i droga do Morskiego Oka. W mediach oglądamy gigantyczne kolejki do busów. W Internecie znajdujemy opisy awantur o miejsce na parkingu na Palenicy Białczańskiej, skąd wyrusza się do Morskiego Oka. Efekt? Wprowadzenie rezerwacji online na miejsca parkingowe. Każdy miłośnik Tatr z głębokim niepokojem ogląda „korek” na schodach nad Morskie Oko czy kolejki, aby wejść na Giewont. Równie dobrze (?) jest na północy, nad morzem. Tłumy nad Bałtykiem radują się z wakacji. W Sopocie w jeden weekend odnotowano 30 tys. wejść na molo. Cudownie…

No więc z tą cudownością bywa różnie. Bo ruszyliśmy w miejsca znane, popularne, wypromowane. Efektem są tłumy w Tatrach, Sopocie, Mielnie. Ale tłumy to także negatywne zjawiska w miejscowościach turystycznych. Brudne plaże, brudne szlaki, hałas. W Sopocie czy Zakopanem od lat mieszkańcy skarżą się na uciążliwości związane z letnimi lub weekendowymi turystami. I nie chodzi tu tylko o kwestie porządkowe, ale też wpływ na miejską gospodarkę. Rosnące błyskawicznie ceny nieruchomości (głównie „inwestycyjnych”, na wynajem) to realny problem dla młodych ludzi nie mogących kupić mieszkania. Tłumy turystów w punktowych lokalizacjach, to drożejące usługi, brak pracowników. Ostatnio rozgorzała dyskusja na temat cen na Krupówkach – w jednej z tamtejszych restauracji cena piwa to 16 zł za kufel. Komentarz znajomego często odwiedzającego knajpy nad morzem był lakoniczny: „to prawie normalne latem, w czym problem?”.

A jednak z tą turystyczną kumulacją jest problem. I gospodarczy, i społeczny. Dlatego namawiam, aby Polskę przestać zwiedzać „punktowo”. Polskie góry, to nie tylko Tatry i Karkonosze. Kochasz wyprawy z widokami? Idź, zobacz „worek raczański”. Cóż to za dziwaczne miejsce i dziwaczna nazwa? To fragment Beskidu Żywieckiego wokół Wielkiej Raczy. Miejsce absolutnie fantastyczne.

Zwiedzanie miast nie musi oznaczać wyprawy wyłącznie do Krakowa, Wrocławia, Trójmiasta. Naprawdę piękny jest Olsztyn i Bydgoszcz. Wieczór w Rzeszowie? Też może być niezapomniany. Jedziesz w Bieszczady? Nie pchaj się wyłącznie na Tarnicę, którą szturmują tłumy (choć mniejsze niż w Tatrach), ale odbij nieco na północ, pospaceruj Doliną Sanu. Takich cudownych miejsc, nie obleganych, a godnych uwagi jest w Polsce mnóstwo. A pieniądze zostawiane nie w Tatrach i nie w Sopocie, będą pracowały jeszcze skuteczniej na rzecz lokalnych społeczności. Odkrywajmy więc latem Polskę. Najlepiej nieoczywistymi drogami.

Jakie mniej tłoczne miejsca polecacie na wakacje? Dajcie znać w komentarzach!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto