Teatr, tak teatr. Kino kojarzy mi się już tylko z Multipleksem i zapachem drogiego popcornu. No i "ślepej kurze czasem też się ziarno trafia". Wygrałem.
Pomimo, że dałem sobie wystarczająco dużo czasu na dojazd, zgubiłem się jak zawsze w Gdyni... Zabawne, Gdańsk znam jak własną kieszeń, a Gdynia jest dla mnie zawsze złowroga. Prawie "rzutem na taśmę" wbiegliśmy z narzeczoną do teatru. Kasy już zamknięte, ale na początku niezbyt miłe panie zlitowały się i wpuściły nas na spektakl.
Monodram "Kontrabasista" słynie chyba z tego, że tytułowego kontrabasistę ponad sześćset razy zagrał Jerzy Shtur. W gdyńskim teatrze w roli tej występuje Dariusz Siastacz. Aktora nie znałem wcześniej, ale to nawet lepiej, ponieważ bardziej identyfikuję go z graną rolą, a nie głosem osła ze Shreka. Po wizytach w Operze Narodowej, Teatrze Dramatycznym w Warszawie czy wreszcie Operze Bałtyckiej sala, pomimo, że wypełniona do ostatniego miejsca, wydała mi się zbyt skromna jak na teatr miejski. Jakże błędna opinia, jak się z czasem okazało. Właśnie taka mała sala pozwoliła nawiązać aktorowi z publicznością niesamowitą więź.
Czułem się jak gdyby kontrabasista z ostatniego rzędu rozmawiał ze mną i z każdym na widowni z osobna, jakby mówił właśnie dla każdego i tylko dla niego. Pomimo, że większość na sali żałowała najbardziej wypijanego przez aktora piwa, publiczność była zahipnotyzowana monologiem - ale wcale nie monotonnym. Dzięki redakcji MMTrojmiasto spędziłem bardzo miły wieczór. Wieczór, którego brakowało mi już od wielu tygodni. Pozdrawiam wszystkich i redakcję.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?