MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pożar u Św. Katarzyny w 1905 r.

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Rankiem 3 lipca 1905 r. nad Gdańskiem przeszła burza. Burza to zjawisko normalne tu, u nas, nad morzem, tym razem jednak siły natury odcisnąć miały na kształcie miasta piętno przynajmniej na parę lat.

Dzwony grały do końca...

Kościół Św. Katarzyny, najstarszy kościół parafialny w Gdańsku, chluba Starego Miasta, jak co dzień wyłonił się z porannych mgieł. O pełnej godzinie odezwał się, jak co dzień szacowny karylion, ale nikomu nie przyszło na myśl, że odzywa się po raz ostatni. Nie wiadomo dokładnie, czy piorun uderzył w wieżę kościoła, kiedy dzwony karylionu już grały, czy zagrały tuż po jego uderzeniu. Wiadomo tyle, że wieża już płonęła, kiedy dzwony grały – jakby na pożegnanie – melodię "Herz und Herz vereint zusammen..." (Serce z sercem zjednoczone).

W chwilę potem wszystko umilkło, pożar bowiem rozprzestrzeniał się z wielką szybkością, obejmując błyskawicznie drewnianą konstrukcję wieży i urządzenia z górą już stupięćdziesięcioletniego karylionu. Na nic zdała się akcja gaśnicza. Urządzenia, którymi dysponowała straż pożarna pozwalały na sięgnięcie ledwie do połowy wysokości wieży. Ogień objął szybko większość hełmu z 1634 r., dzieła przedstawiciela wszechstronnie uzdolnionej rodziny gdańskich artystów, Jakoba van den Blocka.

Mieszkańcy Starego Miasta, choć oczywiście nie tylko oni, z przerażeniem patrzeli, jak w płonieniach znika obiekt ich dumy i element krajobrazu miejskiego, bez którego słabo wyobrażali sobie swoją część Miasta. Ale stało się. Ogień ograniczył na szczęście swoją żarłoczność jedynie do wieży, która spłonęła niemal doszczętnie. Pozostały wypalone mury i jakimś cudem ocalała, mocno uszkodzona, jedna z bocznych wieżyczek siedemnastowiecznego hełmu.

Hutniczy piec

Jak straszny był to pożar, można zobaczyć do dziś na cegłach po wewnętrznej stronie muru wieży. Część z nich pokryta jest błyszczącą "polewą", która miejscami zastygła w niesamowite, ceglane sople. To efekt olbrzymiej temperatury, jaka wytworzyła się w wieży, która w trakcie pożaru stała się gigantycznym kominem, czymś na kształt hutniczego pieca.

Szok minął szybko. Gdańszczanom tego typu katastrofy nie były obce. Co kilka lat wybuchał w mieście większy lub mniejszy pożar, który próbowano gasić, a zaraz po ugaszeniu przystępowano do naprawy strat, jakie spowodował. Podobnie stało się w przypadku zniszczonej pożarem wieży Kościoła Św. Katarzyny.

Odbudowa

Przystąpiono do zbierania funduszy na odbudowę. Zebrano ich całkiem sporo, brakującą część dodały władze. Rozpoczął się remont. Trwał wprawdzie aż trzy lata, ale taki czas nie powinien nas dziwić, kiedy policzymy jak długo trwają pracę po pożarze tego samego kościoła w 2006 r. Odbudowano wieżę, wykonano wierną kopię siedemnastowiecznego hełmu. Na zasadzie eksperymentu zdecydowano się zastąpić tradycyjne, drewniane stropy, konstrukcją żelbetową. Do tego typu konstrukcji i materiału odnoszono się jeszcze wówczas ze sporą nieufnością, dlatego też, przygotowując zbrojenia dla kolejnych stropów, mocno przesadzono z ilością stali. Przesada ta odczuwalna jest do dziś, kiedy próbuje się wykonać w betonowych stropach otwór, w celu przeprowadzenia np. przewodów elektrycznych.

W odbudowanej wieży nie mogło zabraknąć karylionu. Już w dwa lata po zakończeniu odbudowy, a więc w 1910 r., oddano do użytku nowy zestaw dzwonów, wykonany przez F.Schillinga z Apoldy, i nowy zegar firmy Ed. Kofhage & Söhne. To wyposażenie miało posłużyć Św. Katarzynie aż do 1945 r.

Nie był to, jak wiadomo, ostatni pożar tego kościoła, który w ciągu następnych 100 lat płonął jeszcze dwa razy. O ostatnim (miejmy nadzieję) pożarze w 2006 r. napisano setki słów, nie widzę więc potrzeby ich powtarzania. Godnym uznania jest fakt, że po kilku latach zastoju i czekania nie wiedzieć na co, przystąpiono z rozmachem do prac rekonstrukcyjnych, których efekty widać już bardzo dobrze. Dobrze byłoby, gdyby winni sytuacji, która spowodowała niedawny pożar odpowiedzieli za swoją głupotę, niezależnie od tego jak szanowane stanowiska zajmują. Katarzyna najwyraźniej lubi się palić, ale zawsze jak dotąd, udaje się, po kolejnych płomiennych ekscesach, przywrócić ją do stanu, z którego mogą być dumni nie tylko mieszańcy Starego Miasta, ale i my wszyscy.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto