Pracownicy byłego Polmosu protestują

Nadal wielką czkawką wśród pracowników byłych i obecnych dawnego starogardzkiego Polmosu, teraz Destylarni Sobieski, odbija się prywatyzacja ich firmy. Liczyli na godne pieniądze z tytułu wykupu akcji pracowniczych, a mogą dostać cztery razy mniej niż się spodziewali. Dlatego na 27 czerwca zapowiadają pikietę.

Teraz firma należy do notowanej na paryskiej giełdzie spółki Belvedere i ma się dobrze. W momencie prywatyzacji, kilka lat temu, jej sytuacja była gorsza, stąd nawet związki zawodowe niespecjalnie walczyły o wszystkie interesy pracownicze. Zapomniano na przykład w jakikolwiek sposób zabezpieczyć wartość akcji, które przypadły pracownikom i emerytom. Właściciel może je wykupić po dowolnej cenie, ale może ich i w ogóle nie wykupić.
- Zwracaliśmy się o pomoc do ministra skarbu, posłów, nic to nie dało - mówi Stanisław Kubkowski, były pracownik Polmosu. - Wiemy dobrze, że tylko od woli właściciela zależy w tej chwili to, po ile wykupi posiadane przez nas akcje.
On od miesięcy nie zmienia zdania i nie ma zamiaru tego uczynić. Proponuje 2,50 złotego za jedną akcję, dodając jeszcze złotówkę premii, gdy skupi większość. Tymczasem ostatnio resztę akcji zbyło Ministerstwo Skarbu Państwa, otrzymując za każdą ponad 10 złotych - zgodnie z umową prywatyzacyjną, czyli cztery razy więcej niż proponuje się pracownikom.
- Nie mamy już wyjścia, koniec z dobrą wolą z naszej strony, niech się świat dowie, jak właściciel nas traktuje - wyjaśnia Kubkowski. - Na 27 czerwca szykujemy pikietę przed firmą, gotowi jesteśmy zainteresować naszym protestem nawet francuską prasę specjalistyczną.
Niektórzy byli pracownicy posiadają po około 1200 akcji, chodzi więc o zupełnie przyzwoite pieniądze, w granicach 8000 zł.