5 sierpnia ok. 150 pracowników produkcyjnych Grupy Lotos zebrało się pod siedzibą firmy przy ul. Elbląskiej, by wyrazić swoje niezadowolenie z obecnych warunków zatrudnienia. Chwilę po godz. 12 wyciągnęli gwizdki, przed budynkiem rozległy się gromkie okrzyki:
- „Bez-pie-czeń-stwo po-nad wszy-stko” oraz „chodź - cie do nas” - skierowane do zarządu spółki. Zamiast oczekiwanego szefostwa, do zgromadzonych wyszedł Robert Węgrzynowski, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Grupy Lotos. Zaprosił delegację do budynku, w którym rozmawiano o obecnych problemach załogi oraz sposobie prowadzenia dalszego dialogu. Jak wynikało ze słów Węgrzynowskiego, w ostatnich tygodniach bez efektu spotykał się z przedstawicielami zarządu, dlatego poniedziałkowy protest traktuje jako sygnał ostrzegawczy. Zaapelował do zebranych, by powściągnęli emocje, poczekali na reakcję szefostwa i pozwolili na konstruktywne porozumienie.
- Jeżeli nie będzie reakcji, następnym razem zrobimy dym i zaznaczam, że to nie będzie okres urlopowy. Przyjdzie trzysta osób, jak będzie trzeba także ci ze zmian - mówi nam jeden z pracowników Lotosu.
Najpoważniejsze zastrzeżenia dotyczą kwestii kadrowych, które – w opinii zatrudnionych - wprost przekładają się na bezpieczeństwo produkcji oraz ryzyko występowania awarii zagrażających rafinerii. Chodzi m.in. o problemy z nieefektywnym szkoleniem nowych pracowników wynikające z rotacji zatrudnionych, za małą liczbę osób na zmianach w poszczególnych zakładach produkcyjnych czy brak nadzoru nad instalacjami rafineryjnymi wymagającymi kontroli 24h/dobę.
- Zdarza się, że produkcja idzie „samopas”, albo kontroluje ją chłopak z półrocznym stażem. To chyba nie jest normalne w zakładzie, który chce uchodzić za nowoczesny – mówi zatrudniony na produkcji.
Gdy delegacja wróciła do pikietujących, przed budynkiem pojawił się prezes zarządu Mateusz Bonca. Ponownie zaprosił przedstawicieli poszczególnych zakładów na salę konferencyjną. Spotkanie trwało kilkadziesiąt minut.
- Domagamy się wyższych płac, zwiększenia zatrudnionych oraz natychmiastowego zwolnienia Dariusza Kruka – mówili pracownicy.
Powołanego w ub. roku na stanowisko dyrektora produkcji Kruka obwinili za – jak określono - chaos wynikający ze zmian organizacji pracy, przede wszystkim, zmniejszenie poszczególnych załóg.
- Przecież ta firma to kura znosząca złote jaja. W telewizji ciągle o tym słyszymy – mówi DB jeden z zatrudnionych. - Czy naprawdę nie stać nas na wzmocnienie kadry? Gdy zgłaszamy nasze problemy dyrektorowi słyszymy, że zmieni nam system pracy na 4-brygadowy, po 12-godz. na zmianę. Tak się nie da rozmawiać.
Inni zwracali uwagę na zarobki, które według pikietujących „nie idą w parze z rosnącą średnią krajową”. Prezes Bonca wynotował argumenty delegacji związkowych. Strony uzgodniły, że w najbliższych tygodniach przedstawiciele poszczególnych zakładów produkcyjnych (jest ich w sumie 9) będą spotkać się z ich kierownictwami oraz przedstawicielami zarządu grupy. Ma to pozwolić na wypracowanie satysfakcjonującego kompromisu.
Daniel Obajtek prezes PKN Orlen o fuzji Orlenu i Lotosu:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?