Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Proces Pawła Adamowicza ws. oświadczeń majątkowych przedłużony. Skąd pochodziły darowizny?

Jacek Wierciński
Rozprawa w procesie prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, 13 grudnia 2017
Rozprawa w procesie prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, 13 grudnia 2017 Karolina Misztal
Proces prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, dotyczący źle wypełnionych oświadczeń majątkowych potrwa co najmniej do kwietnia 2018 r.

Kolejną czwórkę członków rodziny żony prezydenta Gdańska i osobę, która przekazywała mu mieszkanie przy ul. Piastowskiej powołał na świadków prok. Piotr Baczyński, naczelnik Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Poznaniu. W sprawie wyznaczono też 2 kolejne posiedzenia sądu – na marzec i kwiecień 2018 r. To może być skutek milczenia przed sądem członków rodziny Adamowiczów.

Czytaj więcej:**Proces Pawła Adamowicza. Rodzina prezydenta Gdańska odmówiła zeznań [zdjęcia]**

Sprawa dotyczy oświadczeń majątkowych Pawła Adamowicza z lat 2010-2012. Zdaniem prokuratury polityk miał wówczas nie wpisywać w dokumentach dwóch mieszkań, a dane dotyczące wykazywanych i rzeczywiście posiadanych oszczędności nie zgadzały się (rozbieżności sięgały od kilkudziesięciu do 320 tys. zł).

Sam Adamowicz przekonywał, że wypełniając dokumenty, zwyczajnie się pomylił, a później „powielił błąd w paru kolejnych oświadczeniach”. Przed sądem również sam polityk PO nie chciał składać wyjaśnień.

Proces Pawła Adamowicza. Środowe zeznania [13.12.2017]

W środę jako pierwszy zeznawał 39-letni dziś księgowy, były pracownik Urzędu Skarbowego nr 1 w Gdańsku, który kilka lat temu uczestniczył w analizach oświadczeń majątkowych Pawła Adamowicza. Jego zeznania najpewniej nie wniosły wiele do sprawy. O wiele więcej do powiedzenia miała inna urzędniczka fiskusa, która przed sądem stanęła w środę jako ostatnia.

- Nie pamiętam – odpowiedział urzędnik pytany o wynik tych konkretnych kontroli. Nazwał je „standardowymi”. - W zasadzie sprawdza się oświadczenia majątkowe czy jest jakaś logiczna ciągłość i całość w poszczególnych oświadczeniach majątkowych za jakiś okres – dodał.

Prokurator Piotr Baczyński pytał, co stałoby się gdyby jako urzędnik stwierdził, niewpisanie istotnych elementów majątku – np. 500 tys. zł.

- Urząd Skarbowy nie ma możliwości sprawdzić terminu zmian stanu majątkowego – tłumaczył świadek i podkreślił, że oświadczenia majątkowe dotyczą ujawnianego stanu posiadania na dzień 31 grudnia danego roku. Mówił o tym, że zdarza się, że osoby składające oświadczenia majątkowe zmieniają w znacznym stopniu rok do roku np. wartość swojego mieszkania.

- Z tej analizy wynika, że prezydent nie wykazał posiadania mieszkania o wartości ponad 500 tys. zł – powiedział prokurator i pytał jakie czynności urzędnicy fiskusa podjęli w związku z tym. W odpowiedzi usłyszał, że świadek szczegółów podjętych działań nie pamięta. - Nie ma w tym momencie możliwości sprawdzenia tego czy pan Adamowicz posiadał jakiekolwiek środki na rachunkach bankowych. Możemy opierać się tylko na dokumentach złożonych do urzędów skarbowych – tłumaczył dopytywany przez oskarżyciela mężczyzna.

- Z mojego zapisu wynika, że jest ujawnione mieszkanie. W akcie notarialnym wskazano, że część kwoty została zapłacona – powiedział czytając protokoły pokontrolne będące materiałami śledztwa. Powiedział, że urzędnicy fiskusa uznali, że wykazywany przez Adamowicza kredyt bankowy prawdopodobnie posłużył zakupowi mieszkania. Nie mogli – jak zastrzegł – sprawdzić tego w banku bo „banki nie udzielają informacji” na etapie takich czynności kontrolnych, nie mogli również sprawdzić czy prezydent nie zakupił również innych mieszkań.

Prokurator pytał również o – jak tłumaczył – nieujawnione przez Adamowicza w innym roku 2 mieszkania warte 900 tys. zł. Jednak i w tym wątku konkretów zabrakło.

Z kolei mec. Jerzy Glanc obrońca polityka pytał czy kopie aktów notarialnych są przekazywane do Urzędu Skarbowego.

- Powinny być – usłyszał, a świadek tłumaczył mu, że jest to obowiązek notariuszy, u których podpisywana jest umowa. Dokumenty mają trafiać do systemu komputerowego fiskusa.

Zobacz też: Proces Pawła Adamowicza (wrzesień 2017)

Jako kolejny zeznawał 38-letni kuzyn Magdaleny Adamowicz, pracujący w Irlandii jako malarz. Jak tłumaczył lata 2004-2014 spędził za granicą. Potem wrócił, ale w pierwszej połowie 2017 roku ponownie wyjechał za granicę.

- Tak, byli zamożnymi ludźmi – mówił o nieżyjących dziś dziadkach, „wspólnych” dla niego i żony prezydenta.

O domniemanych liczonych w setkach tysięcy złotych darowiznach jakie mieli przekazywać córkom prezydenta pisaliśmy tutaj.

- Ciężko pracowali, prowadzili ogrodnictwo, babcia szyła, latem dziadek z ciocią prowadzili gastronomię pod Ustką – zeznał. Mówił, że prócz mieszkania nie mieli innych nieruchomości. - Ale widziałem złoto u babci – dodał.

- Jak ktoś z rodziny potrzebował pomocy, zawsze pomagali – kontynuował i przyznał, że sam „często” otrzymywał pieniądze od dziadków. Np. kieszonkowe czy pieniądze na prawo jazdy. Zaznaczył jednak, że nigdy nie było to kilka lub kilkanaście tysięcy, a najwyżej kilkaset, ale jego matka raz dostała 10 tys. zł.

- Kupowali jedzenie, ubrania – mówił pytany o pomoc udzielaną jego rodzinie przez dziadków i określił tę pomoc jako „regularną”. Przyznał, że dziadek był stolarzem i dorywczo robił meble (kuchnie, zabudowy), a babcia szyła „dla ludzi” już od wojny (mogli więc dorabiać nie mając zarejestrowanej działalności gospodarczej mieć jakieś nieudokumentowane źródło dochodu – dop. red.).

- Złota widziałem dużo u babci zawsze – powiedział. - Miała na sobie, ale też pochowane w skrzynkach, kuferkach – dodał.

- Dziadek miał dolary. Mówili, że najlepiej w walutę inwestować, właśnie w dolary – powiedział i stwierdził, że dziadek był w trakcie wojny na robotach, a babcia w obozie, za co otrzymali rekompensaty finansowe i mieli wysokie emerytury.

Nie wiedział co się stało ze złotem po babci po śmierci dziadków.

Czytaj też: Proces P. Adamowicza przedłuży się. Kolejni członkowie rodziny milczą przed sądem

W odczytanych przez prokuratora zeznaniach ze śledztwa mówił, że babcia miała „dość dużo złota”. Prokurator zapytał otwarcie czy mogli oni zgromadzić ok. 500 tys. zł?

- Myślę, że mogli. Byli pracowici, oszczędni – powiedział. Zastrzegł też, że jacyś ludzie przychodzili do dziadków – prawdopodobnie do pracy na działce. - To taka duża działka była – mówił.

Nie wiedział czy dziadkowie mieli rachunki bankowe, a jedyną cenną rzeczą jaką u nich widział było złoto babci.
Na 18 urodziny miał „chyba” dostać od nich kilkaset złotych i złoty łańcuszek.

Jako ostatnia zeznawała we wtorek 57-letnia pracowniczka Urzędu Skarbowego nr 1 zwolniona z tajemnicy skarbowej. - Były postępowania dodatkowe prowadzone w sprawie pana Adamowicza Pawła – wspominała. Zastrzegając, że dotyczyły one również jego żony Magdaleny.

Jak tłumaczyła przedmiotem jednego z badań była „darowizna pieniężna”, ale ponieważ pochodzić miała od rodziny, więc być zwolniona z podatków.

Powiedziała o darowiznach dla 2 córek Adamowiczów od ich pradziadków (dziadków Magdaleny Adamowicz). Ich kwota była „prawdopodobnie” powyżej 500 tys. Stwierdziła, że badała właśnie to czy środki mogły pochodzić od dziadków.

Jak wyjaśniła, fiskus po kontroli nie dał wiary by pieniądze faktycznie mogły pochodzić ze wskazywanego przez żonę prezydenta źródła. Z ustaleń miało wynikać, że przed śmiercią byli oni na emeryturze.

- Tłumaczenia były, że jak pracowali to mieli działalność gospodarczą, że jakieś usługi krawieckie „dla elity” babcia prowadziła, że żyli bardzo oszczędnie, skromnie i to co mogli to odkładali – mówiła kobieta.

Dodała, że Magdalena Adamowicz miała być wielokrotnie wzywana przez fiskus do złożenia dokumentów dotyczących darowizn, ale – według pracownicy Urzędu Skarbowego – nigdy tego nie zrobiła. Dopytywana przez obrońcę przyznała, że darowizny od dziadków zgłaszać miała wyłącznie żona prezydenta (nigdy on sam – dop. red.), a Magdalena Adamowicz wyjaśniała – z tego co pamiętała - że „jej dziadek przywiózł walizkę pieniędzy wracając z Niemiec z robót, gdzie u jakiegoś bauera pracował i potem te pieniądze zamienił na złotówki”.

Kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie zapowiedziane zostało na 14 grudnia.

W sprawie darowizn toczy się odrębne postępowanie karno-skarbowe.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto