MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Profesor Brzeziński w gdańskim domu

[email protected]
fot. Adam Warżawa
fot. Adam Warżawa
Zbigniew Brzeziński wczorajsze przedpołudnie spędził najpierw na Westerplatte, a potem w Helu, gdzie m.in. fotografował foki w Stacji Morskiej. - Zdjęcia zamierzam pokazać wnukom - tłumaczył profesor.

Zbigniew Brzeziński wczorajsze przedpołudnie spędził najpierw na Westerplatte, a potem w Helu, gdzie m.in. fotografował foki w Stacji Morskiej.

- Zdjęcia zamierzam pokazać wnukom - tłumaczył profesor.
Wokół basenów fokarium oprowadzał gościa profesor Krzysztof Skóra. Spacer trwał prawie pół godziny, bo nakarmione właśnie foki nie chciały pokazywać się nad wodą.
Do Helu profesor Zbigniew Brzeziński wraz z towarzyszącymi mu osobami przypłynął okrętem Marynarki Wojennej. Na nabrzeżu burmistrz miasta Mirosław Wądołowski powitał gościa na "początku Polski".
- To nie jest moja pierwsza wizyta w Helu - przyznał "Dziennikowi Bałtyckiemu" profesor Zbigniew Brzeziński. - Bardzo mi się tutaj podoba. Kilka lat temu byłem w Kuźnicy, skąd wypłynąłem kutrem w morze. Bardzo mile wspominam tamto wydarzenie. Będę zachęcał znajomych w Stanach Zjednoczonych do odwiedzania Polski, w tym także Półwyspu Helskiego. Niezależnie od sytuacji politycznej w Polsce widzi się wielki postęp gospodarczy. Dostrzegany jest także udział Polski w szerokiej, niezależnej i pokojowej Europie.
Gość zza oceanu spotkał się także z helską młodzieżą. W obecności tutejszych gimnazjalistów złożył kwiaty pod pomnikiem Obrońców Helu z 1939 r. W szkolnej księdze pamiątkowej połączył dwa miasta Hel - ostatni punkt oporu Wolnej Polski, oraz Gdańsk - 50 lat później pierwszy punkt znowu wolnej Polski.
Profesor zwiedził także helskie fortyfikacje wojenne, w tutejszym Muzeum Obrony Wybrzeża oglądał pamiątki związane z toczącymi się tu walkami w 1939 r.

Wydarzenie. Wykład profesora Zbigniewa Brzezińskiego dotyczył nie tylko przyszłości świata, ale i przeszłości oraz przyszłości miasta, które go zaprosiło
Profesor Brzeziński w gdańskim domu.
Pragnę wyrazić zadowolenie i poczucie naprawdę dużego wyróżnienia, że występuję dziś jako gość czcigodnego i wiem, że ogólnie kochanego arcybiskupa Gocłowskiego. Miałem zaszczyt poznać go jeszcze w okresie poniżenia i ograniczenia wolności narodu. Kościół w tych latach był ostoją tego, co jest cenne w życiu - duchowości, szacunku dla praw ludzkich, mądrości w postępowaniu, poczucia odpowiedzialności historycznej, umiaru w celach, ale z bezkompromisowym oddaniem się wielkiej sprawie, jaką jest wolność i demokracja Polski. Uosobieniem tych cech jest i był i wasz, czy mogę powiedzieć nasz arcybiskup?
Dziś niestety życie polityczne, kultura polityczna w kraju mego pochodzenia jest obciążona wulgarną retoryką, a dramatyczna rywalizacja polityczna zmienia się w nienawistną rozróbkę. Cierpi za to Polska. Właśnie tu w Gdańsku, w kolebce autentycznej solidarności i w obecności wielkiego i mądrego kapłana, chcę podkreślić, że dla mnie dzisiejsze spotkanie ma z tych względów specjalną wymowę, mimo że nie jest to tematem mojego wystąpienia.


Globalny proletariat

Tytuł nadany memu wystąpieniu jest przesadnie ambitny, a ja prorokiem nie jestem, dlatego też wolę się ograniczyć do podzielenia się z państwem moją oceną kilku zasadniczych realiów politycznych obecnego świata i nakreślić ich znaczenie, zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i dla Polski. W mojej ocenie sześć dynamicznych czynników powoduje zasadniczą transformację w obecnym politycznym układzie świata.
Po pierwsze żyjemy w okresie bezprecedensowego przebudzenia politycznego, właściwie już teraz prawie całej ludzkości. Proces politycznej aktywizacji społecznej, rozpoczęty podczas rewolucji francuskiej, rozpowszechniony podczas XIX wieku w Europie, w XX wieku w Azji, dziś jest rzeczywistością globalną. Ideologiczne ostrze owej nowej, globalnej świadomości jest politycznie antyimperialne, historycznie antyzachodnie, a emocjonalnie coraz bardziej antyamerykańskie.
Po drugie, siłą napędową powyższego zjawiska jest młodzież, a w szczególności sto kilkadziesiąt milionów studentów szkół wyższych w różnych częściach Azji, Bliskiego Wschodu, Afryki i Ameryki Łacińskiej - tak zwanych szkół wyższych, ale często o bardzo niskim poziomie naukowym. Koncentrują one podnieconą, antyimperialistyczną i często bardzo antyamerykańską młodzież Trzeciego Świata w ośrodkach skłonnych do łatwej mobilizacji politycznej. Internet i telewizja mają wielką przewagę nad smutnej pamięci agitpropem jako wszędzie dostępny instrument pobudzania, podniecenia i mobilizacji do walki zaczepnej ze znienawidzonym status quo, łącznie z udziałem w rożnych organizacjach terrorystycznych. Nasuwa się tu pewna analogia z rewolucyjnym proletariatem Marksa.
Po trzecie, szeroko rozpowszechniona świadomość niesprawiedliwości istniejących układów gospodarczych jest obecnie wyjątkowo konkretna i bezpośrednia również dzięki telewizji i internetowi, nawet w najbardziej odległych zakątkach świata, czy w Nepalu, czy w Sudanie, czy w Haiti, pośledzeni i niecierpliwi mają na ogół dobre rozeznanie istniejących nierówności oraz geograficzną znajomość, gdzie jest lepiej i jak tam się można dostać. Stąd nie tylko wzrost nielegalnej i legalnej migracji biednych, ale również rosnąca niecierpliwość polityczna i atrakcja populistycznych ruchów politycznych, opartych często w krajach islamskich na skrajnym fanatyzmie religijnym.
Po czwarte, powyższym przemianom w politycznym profilu ludzkości towarzyszy zasadnicze przesuwanie się centrum potęgi gospodarczej, a z czasem również politycznej - od Zachodu do Dalekiego Wschodu jest już jasne, że w ciągu następnych dwóch dekad Chiny, Indie i Japonia zajmą czołowe miejsca w hierarchii światowej, w której Ameryka nadal będzie numerem jeden, ale ze zmniejszającą się przewagą. Geopolityczne ambicje szczególnie Chin i Indii, nie są jeszcze jasne.
Po piąte, równolegle nasuwa się niebezpieczeństwo, że Ameryka tocząca niejasno określoną wojnę z terroryzmem może się wdać w długotrwały konflikt jednocześnie z politycznie pobudzoną ludnością Iraku, Iranu, Afganistanu i Pakistanu. Konflikt tego rodzaju na i tak szerokim froncie uniemożliwiłby odgrywanie przez Amerykę koniecznej roli stabilizatora systemu międzynarodowego, co mogłoby przyczynić się do groźnego zaognienia istniejących i bardziej tradycyjnych konfliktów międzynarodowych.
I po szóste, dwa ważne znaki zapytania odnośnie Europy i Rosji komplikują powyższy polityczny scenariusz światowy. Czy Unia Europejska pozostanie na dłuższy czas wielką i ważną strukturą gospodarczą, której system wartości i zrozumienie konieczności kompromisu zamyka dwóchsetletni okres bez europejskiej wojny domowej, ale bez politycznej jedności i ambicji do odgrywania czołowej roli geostrategicznej w zakresie światowym? I czy Rosja, którą cechuje odwrotna tendencja, to jest wyraźna i przesadna ambicja geopolityczna, przerastająca jej aktualne możliwości gospodarcze i demograficzne, z czasem przełączy się do budowy jeszcze większej Europy, idąc śladem Ukrainy, czy też starać się będzie o niezależna i czołową rolę światową w cieniu rosnącej i dla Rosji groźnej potęgi Chin.


Przetasowania

Proszę zwrócić uwagę, że w powyższej syntezie przeszłość ściera się z przyszłością. Trzy pierwsze punkty zawierają w sobie grozę chaotycznych konfliktów oraz nieprzewidyywalnych aktów terrorystycznych, wykorzystujących fakt, że żyjemy po raz pierwszy w historii w wieku, w którym łatwiej jest zabić milion ludzi niż rządzić nad milionem ludzi. Dotychczas było na odwrót, Jest to szczególnie ważne, jeśli obecnie istniejący układ światowy nie zareaguje na czas na istniejące i dzielące ludzkość niesprawiedliwości społeczne. Trzy pozostałe punktu sygnalizują konieczność zasadniczej reformy składu i założeń istniejącej hierarchii światowej. Bez jej reformy porządek światowy nie będzie w stanie reagować efektywnie na wyzwania wynikające z nowej jakości, jaką jest politycznie przebudzona i coraz bardziej dynamiczna ludzkość. Przez ostatnie ponad dwieście lat w skład dominującej czołówki światowej wchodziło w zasadzie zaledwie kilka tych samych państw. Prawie dwieście lat temu na Kongresie Wiedeńskim główną rolę odgrywały Rosja, wielka Brytania, Austria, Prusy i marginesowo Francja. Rezultatem Kongresu Wiedeńskiego była konserwatywna równowaga europejska, która mogła sobie pozwolić na ignorowanie aspiracji narodów słabszych, nie całkiem jeszcze politycznie przebudzonych. Prawie sto lat temu Traktat Wersalski dyktowały przede wszystkim Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Francja. Niemcy i Rosja były w zasadzie nieobecne i to one system wersalski podważyły, opierając się na nowych formach totalitarnej mobilizacji mas. Ponad 50 lat temu nową wersje układu światowego dyktowały w Poczdamie jedynie Stany Zjednoczone i Rosja sowiecka, i do pewnego, ale znacznie mniejszego stopnia Wielka Brytania. Ale rezultatem tego było raczej zawieszenie broni, oparte na niestabilnym, częściowym podziale świata na dwie sfery wpływów, z niejasną wtedy przyszłością podzielonej Europy oraz Chin, w ich początkowej fazie wojny domowej. Rozgrywkę o Europę Ameryka dzięki planowi Marshalla i NATO wygrała. Początkowo Rosja dzięki zwycięstwu Komunistycznej Partii Chin rozgrywkę o Chiny wygrała, ale hegemonistyczne postępowanie Kremla z czasem spowodowało sojusz amerykańsko-chiński przeciwko Rosji sowieckiej. Czyli w rezultacie Rosja sowiecka obie te rozgrywki przegrała i piętnaście lat temu, w roku 1991 Stany Zjednoczone zostały na ringu światowym jako jedyne supermocarstwo. Proszę więc zwrócić uwagę, że przez ostatnie 200 lat, układ światowy był cztery razy przetasowany, trzykrotnie z decydującym udziałem Stanów Zjednoczonych, trzykrotnie również z Udziałem Wielkiej Brytanii, dwukrotnie z decydującym udziałem Rosji i jednokrotnie z udziałem Francji. Wszystkie pozostałe państwa świata odgrywały rolę drugorzędną albo żadną.


Nowe wyzwanie

Jest już chyba jasne, że Wielka Brytania tej roli już odgrywać nie może. Francja jeszcze mniej, Niemcy samotnie także nie, zaś Rosja jest wewnętrznie zbyt schorowana, a zewnętrznie nie ma możliwości mobilizowania poparcia dzięki atrakcyjnej ideologii. Może jedynie ewentualnie kupować byłych kanclerzy i uzyskiwać wpływy przez sprzedaż energii, co jednak również pociąga za sobą gospodarczą zależność od nabywców.
Proszę również zwrócić uwagę, że przez powyższe dwieście lat konflikt o dominację nad światem toczył się głównie na terenie Europy. Dziś zaś główną areną konfliktu o przyszłość świata jest podbrzusze Euroazji, od Suezu do granicy chińskiej, od południowej granicy obecnej Rosji do morza Arabskiego i Oceanu Indyjskiego. W tym nowym wyzwaniu można już wnioskować, biorąc pod uwagę nową rzeczywistość światową nakreśloną wcześniej, a w szczególności nowy fakt aktywizacji politycznej ludzkości świata, że samotna hegemonia Ameryki również nie wystarcza dla wyłonienia nowego, stabilnego i bardziej sprawiedliwego układu światowego. Widzimy to niestety w nieudanej wojnie w Iraku. Głównym zadaniem Ameryki, moim zdaniem, w obecnym tak odmiennym politycznie okresie jest wykorzystanie swej wyjątkowej przewagi, by wciągnąć do odpowiedzialności za świat nowych, wpływowych uczestników. Uczestników, którzy mają wyczucie, że obecny stan rzeczy wymaga wielkich przemian i którzy dysponują dostateczną potęgą gospodarczą i polityczną, by ten stan rzeczy wspólnie zmienić.
Kto wiec powinien w tej nowej czołówce brać czynny udział. Stany Zjednoczone? Oczywiście, ale jedynie jeśli nie staną się sparaliżowaną ofiarą większej i szerszej jednoczesnej wojny w Iraku, Iranie, Afganistanie i Iranie. Lecz bez Stanów Zjednoczonych bardzo wątpię, czy jakikolwiek nowy układ byłby stabilny. Dlatego też konstruktywna rola Ameryki w świecie nadal jest warunkiem sine qua non postępu i pokoju. Ale poza Stanami kto jeszcze? Oczywiście Chiny. Niezależnie od braku demokracji jest to obecnie potęga wzrastająca i coraz bardziej wpływowa w świecie. Poza tym posiada wyjątkową umiejętność dyplomatyczną i cierpliwość historyczną. Japonia to również dobry obywatel świata, potęga gospodarcza, sojusznik Ameryki, który przyczynia się do równowagi geostrategicznej na Dalekim Wschodzie. Indie również stają się potęgą, mimo wewnętrznych niedociągnięć jest to państwo o dużych ambicjach i przynajmniej jak dotąd z ustrojem demokratycznym. Nie można też pominąć Indonezji, największego kraju islamskiego, także w zasadzie demokratycznym z wielkim potencjałem; Rosji również nie należy odsuwać na bok, bo jej pozytywna przyszłość leży w powiązaniach z Europą. Na koniec Unia Europejska, zamiast byłych poszczególnych państw europejskich, światowa potęga gospodarcza równa Ameryce, ma wszelkie dane do odgrywania pozytywnej i odpowiedzialnej roli geopolitycznej, jeśli celowo i konsekwentnie będzie zmierzać do integracji politycznej. W interesie Ameryki nie leży Europa zależna od Ameryki, ale Europa, której wartości Ameryka podziela, ze swoim potencjałem i wolą do odgrywania decydującej roli w świecie. Kto w tej Europie ma podobne ambicje? Przede wszystkim Wielka Brytania, Francja i Niemcy. Dla Ameryki jest to jasnym drogowskazem geostrategicznym. W nowym układzie światowym, w którym nowe potęgi azjatyckie siłą rzeczy będą odgrywać zupełnie nową rolę, sojusz z Unią Europejska zapewnia Ameryce czołową rolę w świecie.


Myśl dla Gdańska

Dla Polski jest to również moim zdaniem jasnym drogowskazem geopolitycznym. Wzrastająca rola Polski w Europie, w Europie politycznie ambitnej i odpowiedzialnej w skali całego świata, jest zgodna z zasadniczym interesem Ameryki, czyli zgodna z bliskim powiązaniem Polski z Ameryką. Ponieważ przyszłość Rosji nie jest jeszcze przesądzona, i Rosja musi najpierw strawić swe przesadne aspiracje geopolityczne, geografia polityczna wskazuje jasno, że dobre sąsiedzkie stosunki z Niemcami są dla Polski wrotami do jednocześnie czynnego udziału w budowie politycznie spoistej i potężnej Europy. Dobrych sąsiedzkich stosunków nie można budować przede wszystkim na wspomnieniach o wieczystym wrogu, co Francuzi już dawno zrozumieli i co mądrze wykorzystują, osiągając dla siebie, poprzez przyjaźń francusko-niemiecką bardziej wpływową rolę w Europie.
Końcowa myśl dla Gdańska - nie zanosi się już na nowy Kongres Wiedeński czy Wersalski i nie będzie nowego Poczdamu. Ale potrzeba wyłonienia nowej, odpowiedzialnej i szerszej czołówki światowej, nowej solidarności światowej jest jasna. Można ją zacząć tworzyć nieformalnie, przez coroczne spotkania wybitnych działaczy politycznych i strategów, zapraszanych właśnie z czołowych państw naszej Nowej Ery, czyli z Ameryki, z Unii Europejskiej, Chin, Japonii, Indii, Indonezji, Rosji i właśnie tu w Gdańsku. Dziękuję bardzo.
(śródtytuły od redakcji)

Po raz pierwszy w historii żyjemy w wieku, w którym łatwiej jest zabić milion ludzi niż rządzić nad milionem ludzi.

Samotna hegemonia Ameryki nie wystarcza dla wyłonienia nowego, stabilnego i bardziej sprawiedliwego układu światowego.

od 16 lat
Wideo

Ceny warzyw i owoców w maju

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto