- Pod koniec maja tego roku, podczas echokardiografii serca wykonywanej przez lekarza kardiologa mała Patrycja, wówczas dwutygodniowy noworodek, spadła z kozetki na podłogę - opowiada jej tata, Patryk Odrowąż-Petrykowski. W opinii lekarzy dziecko wskutek tego nie doznało żadnego urazu. Jednak kilka miesięcy później, po operacji serca na oddziale kardiochirurgii dziecięcej w innym szpitalu - Pomorskim Centrum Traumatologii, Patrycja nagle i bez uchwytnej przyczyny straciła oddech i omal nie umarła. Tomografia komputerowa wykazała krwawienie w okolicy pnia mózgu.
Zdaniem rodziców dramatyczne załamanie zdrowia po zabiegu mogło być konsekwencją urazu odniesionego podczas upadku, a kardiochirurdzy dziecięcy nie są w stanie tego wykluczyć. I liczą, że właśnie to ustalą biegli i prokurator.
Tymczasem Tadeusz Jędrzejczyk, zastępca dyrektora Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego ds. medycznych stanowczo zaprzecza - nie ma związku przyczynowego między tymi dwoma zdarzeniami. Innego zdania są prawnicy.
- Nie ulega wątpliwości, szpital ponosi pełną odpowiedzialność za niezapewnienie bezpieczeństwa pacjenta podczas badania przez lekarza - twierdzi gdański adwokat mec. Adam Przała. - Ani dziecko, ani osoba dorosła nie ma prawa spaść w szpitalu i to obojętne czy z kozetki, stołu czy wózka.
Więcej na ten temat znajdziesz na stronie dziennikbaltycki.pl
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?