Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prokuratura w Petrobalticu

Tomasz Falba
Za mojego prezesowania nie było w Petrobalticu żadnych przekrętów - zapewnia Jan Kurek, b. prezes firmy.
Fot. Robert Kwiatek
Za mojego prezesowania nie było w Petrobalticu żadnych przekrętów - zapewnia Jan Kurek, b. prezes firmy. Fot. Robert Kwiatek
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku sprawdza, czy z Petrobalticu nie wyciekły miliony złotych. Do nieprawidłowości miało dojść za poprzedniego prezesa firmy. Prokuratura nie chce zdradzić żadnych szczegółów śledztwa.

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku sprawdza, czy z Petrobalticu nie wyciekły miliony złotych. Do nieprawidłowości miało dojść za poprzedniego prezesa firmy.

Prokuratura nie chce zdradzić żadnych szczegółów śledztwa. Wody w usta nabrał także Petrobaltic. Dowiedzieliśmy się jednak, że prokuratorzy od kilku tygodni badają niektóre umowy z udziałem Petrobalticu. Być może za realizację niektórych z nich firma przepłacała.

Chodzi o kontrakty zawierane przez poprzedniego prezesa Petrobalticu Jana Kurka w latach 2000-2002. Rok temu został on niespodziewanie odwołany ze stanowiska. Po jego odejściu przeprowadzono w firmie kontrolę skarbową. To właśnie w jej trakcie miały pojawić się wątpliwości co do finansów spółki.

- O tym, że toczy się śledztwo wiem, ale nieoficjalnie - mówi były prezes. - Mogę tylko powiedzieć, że za mojego prezesowania nie było w Petrobalticu żadnych przekrętów.
Petrobaltic to jedna z najbardziej znanych pomorskich firm. Jest jedynym polskim przedsiębiorstwem, które zajmuje się poszukiwaniem i wydobywaniem ropy naftowej z Morza Bałtyckiego. Pracuje w niej 460 osób. Rocznie uzyskuje zysk rzędu kilkudziesięciu milionów złotych.

Czy z Petrobalticu, jednej z najbardziej znanych pomorskich firm, wyparowały miliony złotych? Sprawę bada Prokuratura Okręgowa w Gdańsku.

Śledztwo jest prowadzone od kilku tygodni. Jego szczegóły objęte są tajemnicą. Józef Fedosiuk, szef gdańskiej "okręgówki", nie chciał z nami rozmawiać na jego temat. Odesłał nas do Konrada Kornatowskiego, rzecznika prasowego prokuratury.

- Potwierdzam, że prowadzimy takie śledztwo - mówi Kornatowski. - Ale jego szczegółów nie mogę zdradzić.
Nieoficjalnie udało się nam jednak dowiedzieć, że prokuratorzy sprawdzają czy w latach 2000-2002, w czasie kiedy prezesem Petrobalticu był Jan Kurek, nie wyciekło stamtąd kilka milionów złotych. Jak ustaliliśmy, sprawa wyszła na jaw w czasie jednej z kontroli skarbowych. Kontrolerzy podali w wątpliwość kilka umów z udziałem Petrobalticu. Za niektóre z nich Petrobaltic miał "przepłacić".

Według naszych informacji, zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa miał w prokuraturze złożyć obecny prezes Petrobalticu - Andrzej Schulz. Rok temu nieoczekiwanie zastąpił on Kurka na stanowisku. Przeciw temu protestowała część załogi, która uważała Kurka za twórcę sukcesu Petrobalticu.

Nie udało się nam wczoraj porozmawiać z nikim z zarządu Petrobalticu. Jak nam powiedziano w firmie, prezes Schulz jest na urlopie. Natomiast Zdzisław Siamion, rzecznik prasowy Petrobalticu, twierdzi, że wie o śledztwie, ale nie będzie go w żaden sposób komentował.

- Nie orientuję się nawet, czy zawiadomienie wyszło od nas - mówi.

Dochodowy interes

Historia Petrobalticu sięga połowy lat 70. Wtedy to powstało międzynarodowe przedsiębiorstwo, którym zarządzały b. ZSRR, b. NRD i Polska. Od 1990 roku firma jest wyłącznie krajowa. Od 1999 roku jest jednoosobową spółką Skarbu Państwa. Od września ub.r. - spółką akcyjną. Petrobaltic jest obecnie jedyną polską firmą zajmującą się poszukiwaniami i wydobyciem ropy naftowej z Morza Bałtyckiego. Przedsiębiorstwo ma swoją siedzibę w Gdańsku przy ul. Stary Dwór 9. Dysponuje bazą lądową, trzema platformami wiertniczymi - dwiema załogowymi i jedną bezzałogową. Do najbardziej znanych przedsięwzięć Petrobalticu w ostatnich latach zalicza się udział w realizacji projektu polegającego na ogrzewaniu Władysławowa gazem powstającym przy wydobyciu ropy na platformach. Firma zatrudnia 460 osób. Rok 2002 (dane za rok 2003 nie są jeszcze znane) zakończyła zyskiem w wysokości 70 mln zł.

Nie tylko Petrobaltic

Gdyby w trakcie prokuratorskiego śledztwa okazało się, że w Petrobalticu doszło do przestępstw, mielibyśmy kolejne znane przedsiębiorstwo z Pomorza, w którym je ujawniono. Do tej pory najgłośniejszą aferą była sprawa Stoczni Gdynia. Gdańska prokuratura zarzuca jej byłym prezesom, w tym Januszowi Szlancie, działanie na szkodę zakładu, którym zarządzali. Mieli oni pobrać kredyty na rzecz Stoczniowego Funduszu Inwestycyjnego, którego byli właścicielami, poręczając je jako członkowie zarządu Stoczni Gdynia. Wiedzieli jednocześnie, że fundusz nie ma zdolności kredytowej. Prokuratura ocenia, że Stocznia Gdynia mogła przez to stracić ponad 31 milionów złotych. W efekcie zakład popadł w poważne kłopoty finansowe. Nie płaci terminowo wypłat, a długi spółki sięgają około 800 mln zł. W razie udowodnienia przestępstwa byłym prezesom grozi do 10 lat więzienia.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto