MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Protest związków zawodowych w gdańskiej spółce LPP

Anna Dargiewicz
Pracownicy LPP ze Szczecina oskarżają gdańską spółkę o brak szacunku dla załogi.
Fot. Grzegorz Mehring
Pracownicy LPP ze Szczecina oskarżają gdańską spółkę o brak szacunku dla załogi. Fot. Grzegorz Mehring
Związkowcy - szykany, szantaż, łamanie praw pracowniczych, utrudnianie działalności związków zawodowych. Zarząd LPP - zarzuty są bezpodstawne, działamy zgodnie z prawem.

Związkowcy - szykany, szantaż, łamanie praw pracowniczych, utrudnianie działalności związków zawodowych. Zarząd LPP - zarzuty są bezpodstawne, działamy zgodnie z prawem. Typowy konflikt pracownik - pracodawca w tym wypadku przybrał formę protestu.

W Gdańsku przed siedzibą spółki demonstrowali pracownicy sklepu ze Szczecina, zrzeszeni w "Solidarności". Zarzewiem konfliktu stało się wykrycie finansowych niedoborów w kasie szczecińskiego sklepu Reserved. Pieniądze się w końcu znalazły, winni zostali zwolnieni, sprawę zamknięto. Kilka dni po incydencie, 10 stycznia, dwunastu (obecnie już czternastu) pracowników utworzyło Tymczasową Komisję Zakładową NSZZ "Solidarność" przy LPP SA. Spotkanie z kierownikiem regionalnym w sprawie niedoboru w kasie, które odbyło się dwa dni później, posłużyło do omówienia możliwości przedłużenia umów o pracę.

- Kierownik Pietryga proponował pracownikom salonu podczas rozmów w cztery oczy podpisanie umów na czas nieokreślony, w zamian za wystąpienie ze związku - twierdzi Mieczysław Jurek, przewodniczący "Solidarności" Pomorza Zachodniego. - To szantaż.

- Kierownik regionalny nie tylko tego nie zrobił, ale nawet nie miał uprawnień, by występować w tej sprawie - mówi Dariusz Pachla, dyrektor finansowy LPP. - Kompetencje i prawo decydowania w kwestiach zatrudnienia ma jedynie zarząd spółki. Poza tym nie mamy nic przeciwko istnieniu związków zawodowych w naszej firmie.
Ośmiu pracowników salonu chce wnieść oskarżenie przeciw LPP do prokuratury. To odpowiedź na brak dialogu między spółką a pracownikami ze Szczecina.

- Nie róbmy szumu, usłyszeli sprzedawcy od prezesa LPP, Marka Piechockiego - twierdzi Mieczysław Jurek. - Niby w trosce o wizerunek firmy. Ale im też zależy na dobrym wizerunku. Nie wiem tylko, czy ci w zarządzie wiedzą, jak traktowani są podwładni.

Złe traktowanie to zdaniem protestujących brak szacunku, wymówienia z dnia na dzień, zawieranie umów terminowych.

- Większość zatrudnionych ma umowy na rok, dwa lata, które dostają po okresie próbnym - wyjaśnia Dariusz Pachla. - To normalna procedura, że nikogo nie zatrudnia się od razu na czas nieokreślony.

Sześciu z protestujących związkowców zatrudnionych w LPP współpracę ze spółką kończy w lutym. Już zostali wysłani na zaległe urlopy. Zdaniem zarządu spółki, która sukcesywnie zwiększa zatrudnienie, wszystko odbywa się zgodnie z prawem.

- My chcemy rozmawiać, dwukrotnie spotkaliśmy się w tej sprawie, ale nie przedstawiono nam żadnych konkretów, same slogany - twierdzi Pachla.

Obecnie w LPP SA pracuje około 1500 osób. W tym roku planuje się przyjęcie do pracy kolejnych kilkuset pracowników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Szokująca oferta pracy. Warunkiem uczestnictwo w saunie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto