- Od tygodnia czekamy na wyniki badań w zawiązku z zatruciem naszych dzieci salmonellą - irytują się rodzice maluchów z Niepublicznego Przedszkola im. Janusza Korczaka w Pruszczu Gdańskim. - Codziennie dzwonimy do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Pruszczu prosząc o wyniki i jesteśmy odsyłani z kwitkiem. Nie wiadomo, czy kontynuować leczenie dzieci, czy odstawić już antybiotyki.
- Każdy maluch musi zostać przebadany trzykrotnie - tłumaczy Małgorzata Kobylińska z Działu Epidemiologii Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Pruszczu. - Nie mamy własnego laboratorium, więc wszystkie próbki zawozimy do wojewódzkiej stacji Sanepidu w Gdańsku. Jedno badanie posiewowe trwa 3 dni. Potrzeba trzech. Ostateczne wyniki można więc podać najwcześniej po 9 dniach. Jeśli któreś dziecko okaże się nosicielem pałeczek salmonelli natychmiast poinformujemy o tym rodziców. Decyzje o leczeniu podejmują indywidualnie lekarze rodzinni i to ich należy pytać, czy podawać dziecku leki w oczekiwaniu na wyniki, czy nie.
Przypomnijmy: do zatrucia doszło pod koniec kwietnia. Początkowo sądzono, że to niegroźna infekcja wirusowa. Gdy zaczęło chorować coraz więcej malców, dyrekcja przedszkola zgłosiła się do Sanepidu w Pruszczu. W placówce znaleziono pałeczki salmonelli. Przedszkole zamknięto. Dotychczas nie wykryto źródła zakażenia.
- Przedszkole zostało dzisiaj ponownie otwarte. Przeprowadziliśmy drobiazgową dezynfekcję. Więcej nie będę komentować tej sprawy - powiedziała nam wczoraj Agnieszka Kucwaj-Janisz, dyrektor placówki.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?