Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przejadały zamiast inwestować

Mariusz Jabłoński
Zdaniem NIK, pieniądze z pomocy publicznej były wydawane na bieżące potrzeby zamiast na rozwój stoczni.
Zdaniem NIK, pieniądze z pomocy publicznej były wydawane na bieżące potrzeby zamiast na rozwój stoczni.
Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się polskim stoczniom i temu jak wykorzystano pomoc publiczną Stocznie Gdynia, Gdańsk, Szczecin, przedsiębiorstwo Cegielski z Poznania oraz Agencja Rozwoju Przemysłu - firmy ...

Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się polskim stoczniom i temu jak wykorzystano pomoc publiczną

Stocznie Gdynia, Gdańsk, Szczecin, przedsiębiorstwo Cegielski z Poznania oraz Agencja Rozwoju Przemysłu - firmy związane z przemysłem stoczniowym, które dostały z budżetu państwa w latach 2001-2005 ponad 4 mld zł dofinansowania na rozwój - nie potrafiły wydać tych pieniędzy we właściwy sposób. Takie wnioski płyną z raportu Najwyższej Izby Kontroli, opublikowanego wczoraj.
Zdaniem NIK, zamiast na rozwój firm pieniądze były wydawane na bieżące potrzeby.
- Muszę się zgodzić, że poprzednie zarządy przeznaczały dotacje raczej na bieżące wydatki niż na rozwój - twierdzi Kazimierz Smoliński, prezes zarządu Stoczni Gdynia SA. - Pieniądze szły na spłatę zobowiązań wobec ZUS, PZU, zadłużeń wobec elektrowni i na pensje. Jednak ta pomoc też nie była przekazywana we właściwy sposób. Zamiast obiecanych 300 mln dotacji w latach 2001-2005 Stocznia Gdynia otrzymała zaledwie 120 mln zł. Być może, gdyby wszystkie obiecane pieniądze wpłynęły na konto, łatwiej byłoby dokonać inwestycji, które dzisiaj by procentowały. Dodatkowym obciążeniem był wzrost cen stali i spadek kursu dolara, a w tej walucie zawierane były kontrakty.
Zdaniem Jacka Jezierskiego, wiceprezesa NIK, pieniądze z pomocy publicznej nie zostały do końca zmarnowane, ponieważ stocznie nadal produkują statki i spłacają zobowiązania.
Z raportu NIK wynika, że to Agencja Rozwoju Przemysłu miała dopilnować, żeby pieniądze były przeznaczane we właściwy sposób, czyli na restrukturyzację. Te zabiegi miały doprowadzić do tego, że polskie stocznie zaczną dobrze prosperować. Tak się nie stało. W zamian, pensje w firmach były podwyższane choć wskaźnik przeciętnego wynagrodzenia w stoczniach miał nie być podnoszony. Według raportu istnieje podejrzenie, że zarządy stoczni przedstawiały fałszywe dokumenty.
Teraz komisje Unii Europejskiej żądają wyjaśnień czy pomoc z budżetu państwa jest w stanie uratować przemysł stoczniowy. Pieniądze ze Skarbu Państwa mają być przeznaczone m.in. na częściową spłatę zadłużenia Stoczni Gdynia.
- Do obecnych działań mających na celu doprowadzenie Stoczni Gdynia do prywatyzacji pracownicy komisji Unii Europejskiej nie mają zastrzeżeń - dodaje prezes Smoliński. - Rozmowy na temat kupna 75 proc akcji przedsiębiorstwa prowadzone są z dwoma potencjalnymi inwestorami: izraelskim biznesmenem Rami Ungarem i firmą ISD Polska, reprezentującą grupę kapitałową Donbas z Ukrainy. Od grudnia trwają negocjacje pomiędzy Ministerstwem Skarbu Państwa, zarządem i przedstawicielami tych firm. W maju zostanie wyceniony majątek stoczni i wówczas kontrahenci złożą swoje oferty. Z trzech polskich stoczni produkcyjnych jak na razie tylko Stocznia Gdynia ma szansę na sprzedaż 75 proc. akcji.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto