Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przejmujący widok cmentarza w Gdańsku! Umiera coraz więcej ludzi. Sprawdziliśmy statystyki umieralności. Dla wielu mogą być szokujące

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
W Gdańsku, w I kwartale tego roku umarło o połowę więcej ludzi niż w analogicznych okresach w latach ubiegłych. Niecałe 22 proc. z tej liczby to zgony w wyniku COVID-19. – Są to nadal przede wszystkim niezaszczepione osoby w podeszłym wieku – tłumaczy prof. Robert Flisiak. Rosnącą statystykę zgonów odzwierciedla m.in. sytuacja na Cmentarzu Łostowickim. Przejmujący jest widok cmentarnej parceli wypełnionej wielką liczbą nowych grobów.
W Gdańsku, w I kwartale tego roku umarło o połowę więcej ludzi niż w analogicznych okresach w latach ubiegłych. Niecałe 22 proc. z tej liczby to zgony w wyniku COVID-19. – Są to nadal przede wszystkim niezaszczepione osoby w podeszłym wieku – tłumaczy prof. Robert Flisiak. Rosnącą statystykę zgonów odzwierciedla m.in. sytuacja na Cmentarzu Łostowickim. Przejmujący jest widok cmentarnej parceli wypełnionej wielką liczbą nowych grobów. Fot. Karolina Misztal
W Gdańsku w I kwartale tego roku umarło o połowę więcej ludzi niż w analogicznych okresach w latach ubiegłych. Niecałe 22 proc. z tej liczby to zgony w wyniku COVID-19. – Są to nadal przede wszystkim niezaszczepione osoby w podeszłym wieku – tłumaczy prof. Robert Flisiak. Rosnącą statystykę zgonów odzwierciedla m.in. sytuacja na Cmentarzu Łostowickim. Przejmujący jest widok cmentarnej parceli wypełnionej wielką liczbą nowych grobów.

Gdańsk: Sprawdziliśmy statystyki umieralności. Czarne miesiące i dni

Czwartek, 8 kwietnia przyniósł rekordową liczbę zgonów w Polsce wywołanych zakażeniem koronawirusem. Bardzo dużo zgonów odnotowano na Pomorzu – COVID-19 spowodował śmierć 44 osób. Od początku pandemii w naszym województwie umarło na skutek zakażenia ponad 3,5 tys. ludzi.

Skalę rosnącej śmiertelności w Gdańsku pokazują statystyki.

  • w styczniu tego roku zmarło 779 osób,
  • w lutym 644,
  • w marcu 849.
  • to łącznie 2 272 zgony.

Tymczasem w analogicznym okresie roku ubiegłego liczby wyglądały następująco:

  • w styczniu umarło 506 osób,
  • w lutym 461, a
  • w marcu 538,
  • łącznie w pierwszym kwartale zatem odeszło 1 505 gdańszczanek i gdańszczan.

Co istotne, ubiegłoroczne statystyki zgonów zgadzają się mniej więcej z poziomem, jaki w Gdańsku notowano i w roku 2019, 2018. Zatem wzrost zgonów na poziomie niemal 52 proc. w tym roku jest wyraźną „anomalią”. To niemal 770 zgonów więcej – mniej więcej tyle, ile mieszkańców liczą małe, polskie miejscowości.

Należy oczywiście podwyższoną statystykę zgonów łączyć z trwającą pandemią. Jednak dokładny obraz sytuacji może pokazać dopiero porównanie ogólnej liczby zgonów ze statystykami śmiertelności wywołanej przez COVID-19. Takich danych, oficjalnych nie ma. Zsumowaliśmy wyniki codziennych raportów publikowanych przez Ministerstwo Zdrowia w pierwszym kwartale tego roku. Według tych danych, od stycznia do końca marca tego roku umarły w Gdańsku z powodu COVID-19 494 osoby. Zatem to 22 proc. wszystkich zgonów w stolicy Pomorza.

Najczarniejsze w statystyce śmiertelności z powodu COVID-19 były:

  • 11 stycznia, gdy w Gdańsku zmarło 36 osób,
  • 10 stycznia (16 zgonów),
  • 11 lutego (17 zgonów),
  • 1 kwietnia (16 zgonów).

Co jednak istotne, to nie w I kwartale 2021 roku rozpoczął się wzrost śmiertelności. Szczególne tragiczne były trzy ostatnie miesiące ubiegłego roku.

  • w październiku 2020 r. w Gdańsku umarły 634 osoby,
  • w grudniu 875,
  • w listopadzie 888.

To najwyższa liczba zgonów w Gdańsku od 2018 roku! Dla porównania, w listopadzie 2019 r. zmarło 455 osób4, a w listopadzie dwa lata temu – 426. Dwa razy mniej!

Cały rok 2020 zamknął się bilansem 6 740 zgonów, gdy tymczasem w 2019 r. było to 5 787!

Nie tylko covid

Co ciekawe, aż do jesieni pierwszego roku pandemii na Pomorzu wzrost liczby zgonów nie był szczególnie niepokojący. Liczba „nadmiarowych” śmierci zaczęła lawinowo narastać od października, czyli od momentu wybuchu tzw. pandemicznej II fali.

Zaznaczmy, w marcu pisaliśmy w „Dzienniku Bałtyckim” o rosnącej liczbie pacjentów z COVID-19 w pomorskich szpitalach, o coraz większym obłożeniu medycznych placówek.

– To sytuacja niemal wojenna – mówił wówczas dr Jerzy Karpiński, dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego, pomorski lekarz wojewódzki.

Sytuacja zaczęła się poprawiać, gdy na początku kwietnia uruchomiono kolejne łóżka w covidowych szpitalach tymczasowych w Gdańsku i w Sopocie.

– Ludzie umierają, bo zbyt późno się do nas zgłaszają – podkreśla dr Marek Prusakowski, specjalista chorób zakaźnych, ordynator Oddziału Obserwacyjnego w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. – Jeśli pacjent ma płuca zajęte w 70, 80 proc. to, bez względu na wiek, jest w bardzo trudnej sytuacji. Według mnie, przyczyną umieralności jest brak decyzji pacjentów o zgłoszeniu się do lekarza.

Oczywiście, nie tylko koronawirus i wywołany przez niego COVID-19 (w połączeniu z tzw. chorobami współistniejącymi) odpowiadają za nadmierną liczbę zgonów w Polsce w końcówce 2020 i na początku 2021 r. Portal Polityka Zdrowotna.pl przytacza dane GUS z początku roku, z których wynika, że najważniejszymi przyczynami śmiertelności Polaków w tym okresie były choroby układu krążenia i nowotwory. Wielu ekspertów wskazuje również na pandemiczny chaos, dotykający służbę zdrowia. System, skupiony na walce z koronawirusem, siłą rzeczy nie jest w stanie poświęcać uwagi innym pacjentom (np. decyzją szefa resortu zdrowia zawieszone były zaplanowane wcześniej zabiegi). Mówił o tym m.in. prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego prof. Adam Maciejczyk.

Natomiast wzrost umieralności odzwierciedla smutny widok na Cmentarzu Łostowickim w Gdańsku. Liczba nowych grobów w kolejnej części cmentarza jest przytłaczająca. Jeden z Czytelników „Dziennika Bałtyckiego” udostępnił w mediach społecznościowych zdjęcie z drona z czerwca 2018 r. niemal pustej parceli i stan z końca ubiegłego roku, gdzie nie ma już na niej miejsca.

– Skala śmierci przeraża, a to tylko jeden cmentarz... – napisał.

– Mam wrażenie, jakbyśmy byli na wojnie – komentował inny Czytelnik.

Coraz młodsi umierają?

Liczba zgonów w okresie tzw. III fali wywołanej m.in. mutacją brytyjską wirusa, przy jednoczesnej akcji szczepienia seniorów, mogłaby wskazywać, że większa liczba ludzi w szpitalach to już nie seniorzy.

– Chorzy wyraźnie odmłodnieli. Jesienią średnia wieku w szpitalach to 80 plus, teraz jest to bliżej sześćdziesiątki – mówił 1 marca w „Rzeczpospolitej”dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19.

– Codziennie nowe zgłoszenia – kobieta lat 30, mężczyzna lat 44, kobieta po porodzie lat 30. Następna w wieku 40 plus. Obciążenia? Choroby towarzyszące? Wcześniej zdrowi, dziś ledwo żywi – pisał w mediach społecznościowych 1 kwietnia dr Michał Zembala, kardiochirurg z Oddziału Kardiochirurgii, Transplantacji Serca i Płuc oraz Mechanicznego Wspomagania Krążenia Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Dr Marek Prusakowski zaznacza, że jego oddział opuścił niedawno 33-letni pacjent, u którego tlenoterapia trwała dość krótko. Są też pacjenci 40 plus.

Według danych pozyskanych z MZ przez portal Rynek Zdrowia, od początku pandemii w Polsce do 1 marca tego roku, „z całej puli osób zmarłych z powodu COVID-19, osoby w wieku 0-50 lat stanowiły nieco ponad 3 proc. Natomiast gwałtowny wzrost hospitalizacji następuje w grupie osób 50 plus”.

Wyniki polskiego projektu badawczego SARSTer, analizującego śmiertelność COVID-19 w zależności od wieku chorych, wskazują, że najbardziej zagrożone są osoby powyżej 80. roku życia.

– SARSTer nie jest nastawiony na monitorowanie danych w czasie rzeczywistym, bo jest badaniem retrospektywnym, ale pozwolił na określenie grup ryzyka zgonu niezależnych od wieku. Natomiast informacje, jakie posiadam z MZ, wskazują jednoznacznie na to, że średnia wieku chorych hospitalizowanych w Polsce w I kwartale 2021 r. uległa obniżeniu o około 5 lat, a średnia wieku osób umierających w tym samym czasie nie zmieniła się – podkreśla prof. dr hab. n. med. Robert Flisiak, ekspert SARSTer.

– Wniosek jest jednoznaczny i przeczący krążącym ostatnio pogłoskom o jakiejś strasznej nadumieralnosci ludzi młodych – mamy efekt szczepień pod postacią coraz mniejszej liczby hospitalizowanych osób starszych, ale jeśli ktoś umiera, to są to nadal przede wszystkim niezaszczepione osoby w podeszłym wieku.

ZGONY NA POMORZU W KWIETNIU 2021

ZGONY NA POMORZU W MARCU 2021

FAQ - wszystko o koronawirusie i COVID-19

Co należy wiedzieć o wirusie SARS-CoV-2 i wywoływanej przez niego chorobie COVID-19? Sprawdź odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania!

Co to jest koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 to jeden z siedmiu poznanych dotąd gatunków koronawirusów ludzkich, które wywołują zakażenia układu oddechowego. Oprócz nowego koronawirusa są to także wirusy przyczyniające się do łagodniejszych infekcji sezonowych, które są odpowiedzialne za 15-30 procent zachorowań uznawanych za grypę. Nowy koronawirus jest spokrewniony z wirusami SARS-CoV i MERS, które wywołały epidemie w XXI wieku, jednak ich nasilenie nie było tak duże, jak rozmiary obecnej pandemii.

Jak wygląda koronawirus?

Koronawirus to typ wirusa, który składa się z materiału genetycznego w postaci nici RNA zamkniętej w otoczce. Na jej powierzchni posiada charakterystyczne wypustki, które przypominają koronę. W wypustkach zawarte są białka, dzięki którym wirus wnika do komórek, a po zainfekowaniu namnaża się w ich wnętrzu i rozprzestrzenia w organizmie.

Jak przenosi się koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 przenosi się poprzez wydzieliny chorego, a więc poprzez kichanie, kasłanie, mówienie, a także oddychanie. Wydostając się tą drogą z organizmu jest obecny w powietrzu, również w postaci rozpylonego aerozolu, osiada też na powierzchniach (zwłaszcza podłogach) i przedmiotach. Jest ponadto obecny w moczu i stolcu zakażonego, i z tego powodu można zarazić się nim w toalecie. Źródłem infekcji jest nie tylko wdychanie drobin zawierających wirusa, ale też dotykanie skażonych powierzchni, a następnie ust, nosa lub oczu, jak również spożywanie zanieczyszczonych nim produktów spożywczych, również mrożonych.

Kiedy skończy się pandemia koronawirusa?

Pandemia koronawirusa, czyli epidemia o zasięgu światowym, począwszy od grudnia 2019 roku przybiera jedynie na sile. Istnieją co prawda teorie, że może wygasnąć sama, gdy zarazi się 45-60 procent społeczeństwa i nie będzie już kolejnych potencjalnych ofiar. Scenariusz osiągnięcia tzw. odporności stadnej (inaczej zbiorowej) nie jest jednak potwierdzony i wiąże się z dużym odsetkiem zgonów, dlatego jedyną nadzieją na zakończenie epidemii jest wynalezienie skutecznej i bezpiecznej szczepionki, a następnie wprowadzenie masowych szczepień. Może to się udać najwcześniej w 2021 roku.

Skąd się wziął koronawirus?

Nowy koronawirus pochodzi z Chin, a za jego źródło uważa się targ rybny w mieście Wuhan w prowincji Hubei. Tak, jak wiele koronawirusów, jest to wirus odzwierzęcy, jednak do tej pory nie potwierdzono z wszelką pewnością, od jakiego gatunku zwierząt pochodzi. Naukowcy wskazują na nietoperze z rodziny podkowcowatych, jednak w grupie podejrzanych przez jakiś czas znajdowały się także łuskowce. Na początku pandemii pojawiły się ponadto przypuszczenia, że do rozwoju epidemii przyczyniły się także bezdomne psy.

Czym różni się infekcja koronawirusem od grypy?

Choć średnio co piąta infekcja grypopodobna jest spowodowana zwykłymi koronawirusami ludzkimi, jego nowy gatunek w postaci SARS-CoV-2 jest dużo bardziej niebezpieczny i u części chorych atakuje również narządy poza układem oddechowym. Prawdziwa grypa jest wywoływana przez wirusy grypy, natomiast nowy koronawirus wywołuje COVID-19. Choć mogą powodować podobne objawy, COVID-19 jest bardziej zaraźliwy od grypy i u niektórych wiąże się poważnymi powikłania. Objawy zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 zwykle rozwijają się dłużej, bo 2-14 dni, a średnio 5 dni (dla grypy to 1-4 dni), a chorzy z COVID-19 dłużej zarażają też innych. Podczas gdy istnieją skuteczne leki i szczepionki przeciw grypie, na efektywne środki przeciw COVID-19 trzeba jeszcze poczekać.

Co to jest COVID-19?

COVID-19 to oficjalna nazwa choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2. Jest to wysoce zakaźna infekcja, która może powodować śmiertelne powikłania. Wciąż nie ma w pełni skutecznego leku na COVID-19 ani też przeciwdziałającej mu szczepionki, która mogłaby być podawana profilaktycznie.

Jakie choroby wywołuje koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 wywołuje chorobę nazwaną COVID-19. Najczęściej jest to zakażenie dróg oddechowych mogące skutkować zapaleniem płuc, choć u części chorych koronawirus atakuje też (jednocześnie lub osobno) układ pokarmowy. W procesie rozwoju choroby koronawirus może powodować też zmiany w układzie nerwowym, krwiotwórczym, głównych narządach (m.in. serce, nerki, wątroba), naczyniach krwionośnych i skórze. Skutkiem powikłań zakażenia mogą być stany bezpośrednio zagrażające życiu, takie jak udar mózgu, zapalenie wielonarządowe czy zespół niewydolności oddechowej (ARDS).

Ile osób umiera z powodu koronawirusa, a ile zdrowieje?

Według statystyk 99 procent zakażonych koronawirusem przechodzi infekcję łagodnie, a tylko w 1 procent przypadków ma ona przebieg ciężki lub krytyczny. Tylko 3 procent wszystkich przypadków na świecie, które uznano za zamknięte, zakończyło się śmiercią pacjenta, natomiast odsetek zgonów w Polsce to 4 procent. Odsetek pacjentów wyleczonych lub zwolnionych ze szpitala w naszym kraju wynosi więc 96 procent.

Czy zakażenie koronawirusem może nie powodować objawów?

Jest to sytuacja stosunkowo częsta, bo według badań w momencie uzyskania dodatniego wyniku testu na koronawirusa objawów nie ma 20-40 proc. zakażonych. Choć u części osób objawy mogą pojawić się pod dłuższym czasie, liczonym nawet w tygodniach, u innych nie wystąpią wcale lub będą niespecyficzne, a przez to nie zostaną uznane za oznakę zakażenia (jak to bywa w przypadku zmęczenia czy bólów głowy). Objawów infekcji najczęściej nie mają dzieci, choć po pewnym czasie może ona i tak doprowadzić do ciężkich powikłań w postaci wielonarządowego zapalenia. Osoby bezobjawowe mogą zarażać innych, choć nie z takim nasileniem, co te kaszlące i kichające.

Jakie są objawy koronawirusa?

Objawy zakażenia koronawirusem próbowano klasyfikować na różne sposoby, a obecnie obowiązuje m.in. ich podział według nasilenia COVID-19:

  1. objawy grypopodobne bez gorączki: ból głowy, utrata węchu, bóle mięśni, kaszel, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak gorączki.
  2. objawy grypopodobne z gorączką: ból głowy, utrata węchu, kaszel, ból gardła, chrypa, gorączka, utrata apetytu.
  3. objawy żołądkowo-jelitowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, biegunka, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak kaszlu.
  4. objawy ciężkie 1. stopnia ze zmęczeniem: ból głowy, utrata węchu, kaszel, gorączka, chrypa, ból w klatce piersiowej, zmęczenie.
  5. objawy ciężkie 2. stopnia z dezorientacją: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni.
  6. objawy ciężkie 3. stopnia, brzuszne i oddechowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni, spłycony oddech, biegunka, ból brzucha.

Jak można wykryć koronawirusa?

Obecność koronawirusa w organizmie stwierdza się poprzez wykrycie jego genów (nici RNA) w wydzielinie pobranej z nosogardzieli, ewentualnie ze śliny. Badaniem, które umożliwia jego identyfikację, jest tzw. reakcja łańcuchowa polimerazy z odwrotną transkrypcją RNA (RT-PCR, inaczej badanie genetyczne lub molekularne), którą mogą przeprowadzać jedynie wyspecjalizowane laboratoria. Natomiast dopuszczone od listopada badanie diagnostyczne w postaci testów immunologicznych (serologicznych) nie wykrywa koronawirusa, tylko przeciwciała wytworzone przez organizm, by móc go zwalczyć. Tym samym dodatni wynik tego testu wskazuje na infekcję aktywną lub już przebytą.

Jak chronić się przed koronawirusem?

Jedynym sposobem ochrony przed zakażeniem koronawirusem jest unikanie kontaktów z jego potencjalnymi nosicielami. Oznacza to przede wszystkim izolację domową, a w miejscach publicznych – stosowanie środków profilaktycznych takich jak dystans społeczny (1,5-2 metry odstępu między ludźmi), noszenie maseczek ochronnych zakrywających usta i nos oraz skrupulatną higienę dłoni. Zalecane jest ponadto zachowanie higieny podczas spożywania i przygotowywania posiłków, a także odpowiednia obróbka termiczna produktów pochodzenia zwierzęcego.

Jak długo trwa infekcja koronawirusem?

Czas ten zależy od nasilenia infekcji. Większość osób z łagodnymi objawami zakażenia wraca do zdrowia w ciągu 30-60 dni. Natomiast w przypadku przeważającej części pacjentów w stanie ciężkim zdrowienie trwa powyżej 60-90 dni. W przypadku utrzymywania się symptomów infekcji przez wiele tygodni mówimy o tzw. długim COVID-19. U części pacjentów zmiany w organizmie wywołane przez COVID-19 mogą być trwałe. Mogą obejmować zmniejszenie powierzchni czynnej płuc, uszkodzenia mięśnia sercowego z arytmią, niewydolność nerek, zakrzepicę żył głębokich czy stany pozapalne jelit. Ozdrowieńcy, którzy mają za sobą krytyczny przebieg choroby, mogą wymagać długotrwałej rehabilitacji i opieki zdrowotnej.

Co robić przy podejrzeniu zakażenia koronawirusem?

Podejrzewając zakażenie koronawirusem należy wykonać test w jego kierunku, który ze skierowaniem lekarskim jest bezpłatny, a bez skierowania kosztuje 350-500 zł. Jeżeli objawy infekcji występują dłużej, np. przez tydzień, można wykonać test na przeciwciała (na podobnych warunkach). Aby uzyskać skierowanie, należy umówić się na teleporadę w przychodni POZ lub za pomocą formularza dostępnego na stronie Ministerstwa Zdrowia. Wyjątkiem są dzieci do 2. roku życia, które muszą być zbadanie przez lekarza. Po wystawieniu skierowania należy udać się do punktu pobrań; osoby zmotoryzowane mogą udać się też do mobilnego punktu pobrań. W sytuacji, gdy przy infekcji pojawi się duszność, ucisk w klatce piersiowej i problemy z oddychaniem, należy wezwać karetkę lub udać się prywatnym samochodem do szpitala zakaźnego.

Co to jest osocze ozdrowieńców?

Osocze ozdrowieńców to preparat pozyskiwany z krwi osób, które wyzdrowiały z COVID-19. Zawiera ono przeciwciała anty-SARS-CoV-2, które organizm wytwarza w celu zwalczenia koronawirusa. Podawanie ich chorym na drodze transfuzji stanowi metodę leczenia, która łagodzi objawy i skraca czas trwania choroby. Osocza wciąż brakuje, dlatego o jego oddawanie apelują nie tylko lekarze, ale też rząd.

Jak leczyć infekcję koronawirusem?

Ponieważ nie istnieje całkowicie skuteczny środek zwalczający koronawirusa, a te stosowane w ciężkich przypadkach są dostępne tylko w szpitalach, COVID-19 leczy się jedynie w sposób objawowy. Oznacza to, że środki stosowane w leczeniu domowym mogą jedynie łagodzić symptomy infekcji takie jak kaszel, ból gardła, katar, gorączka, ból mięśni czy zapalenie spojówek. W tej roli sprawdzają się preparaty ogólnie dostępne bez recepty w aptekach i drogeriach, które podaje się również przy zwykłych infekcjach oddechowych. W przypadku terapii w szpitalu skuteczne jest leczenie za pomocą osocza ozdrowieńców, musi jednak być rozpoczęte w maksymalnie ciągu kilku dni od początku infekcji i zawierać odpowiednio wysoki poziom przeciwciał anty-SARS-CoV-2.

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto