Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Puchar i medal dla Almara

Jacek Sieński
Chcemy produkować pod własną marką - twierdzi Marcin Gniazdowski, dyrektor firmy Almar z Kartuz.
Fot. Grzegorz Mehring
Chcemy produkować pod własną marką - twierdzi Marcin Gniazdowski, dyrektor firmy Almar z Kartuz. Fot. Grzegorz Mehring
Łososie nie bez powodu nazywa się rybami królewskimi. W dawnych wiekach stanowiły smakołyk trafiający głównie na dwory władców, magnatów i patrycjatu miejskiego.

Łososie nie bez powodu nazywa się rybami królewskimi. W dawnych wiekach stanowiły smakołyk trafiający głównie na dwory władców, magnatów i patrycjatu miejskiego.

Dzięki masowej hodowli w norweskich, szkockich, kanadyjskich czy chilijskich fiordach, dzisiaj są one powszechnie dostępne. Wędzeniem tej ryby zajmuje się firma Almar z Kartuz. Na tegorocznych targach Polfish w Gdańsku doceniono walory smakowe i zdrowotne wyrobów tej firmy. Nagrodzono je Pucharem Ministra Rolnictwa i medalem Mercurius Gedanensis 2005.
Almar, który powstał przed 15 laty, wytwarza wyroby łososi, węgorzy i halibutów. Specjalnością produkcyjną firmy pozostają jednak przetwory z królewskiej ryby, przechodzącej proces solankowania i wędzenia, tradycyjnie na zimno. Uwędzone mięso jest schładzane i pozbawiane skóry, a następnie - pakowane.
Obecnie kartuska firma zatrudnia prawie 100 pracowników i 40 współpracowników, zajmujących się dystrybucją produktów tej firmy w całym kraju. Uznawana jest ona za krajowego lidera w produkcji wyrobów z łososi (posiada 37 proc. rynku). Almar wytwarza także kawior z ikry łososia czy ciasta z tą rybą. Firma posiada certyfikaty zezwalające na sprzedawanie na rynkach unijnym i Stanów Zjednoczonych. Jednak...
- Mimo że produkujemy dobre wyroby, nie mamy dużych szans na ich eksportowanie do zachonioeuropejskich państw Unii pod własną marką - mówi Marcin Gniazdowski, dyrektor firmy Almar z Kartuz. - Rynki te opanowane są od dziesięcioleci przez tamtejsze firmy, a na wydanie ogromnych kwot na promowanie nas nie stać. Wiele polskich firm branży spożywczej sprzedaje wyroby w krajach unijnych pod obcymi markami. Nie chcemy tego robić. Dlatego też wolimy funkcjonować na południowym i wschodnim obszarze Europy jako polski producent.
Ostatnie decyzje Unii Europejskiej, dotyczące obłożenia dodatkowym cłem łososi z krajów do niej nie należących, mogą jednak ponownie ograniczyć krąg ich konsumentów.
- Aby przez cały rok produkować duże ilości wyrobów z łososia musieliśmy zapewnić sobie jego stałe dostawy - mówi Marcin Gniazdowski. - Gwarantują je hodowcy tych ryb z Norwegii i Szkocji. Niestety, Komisja Europejska wprowadziła cło na łososie norweskie, co argumentowała ich zbyt niską, dumpingową ceną. Spowodowało to wzrost cen tego surowca o około 20 procent. Obecnie za 1 kilogram świeżego łososia, wypatroszonego i z głową, trzeba zapłacić do 18 złotych. Obawiamy się, że wyższe koszty surowca wpłyną na ceny naszych przetworów. Trzeba będzie je podwyższyć. Zagraża to spadkiem popytu na łososie na rynku krajowym, na którym sprzedajemy 80 procent produkcji. Nasze wyroby trafiają również na rynki Czechach, Słowacji, Bułgarii i Węgier, ale nie są one jeszcze tak chłonne, żeby można było zwiększać do nich eksport.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto