Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rahim: W hip-hopie można obronić swoją twarz [rozmowa mm]

Redakcja MM
Redakcja MM
"Jeśli artysta ma potencjał, to wszystko samo się niesie." Z ...
"Jeśli artysta ma potencjał, to wszystko samo się niesie." Z ... FotoLuna.pl
"Jeśli artysta ma potencjał, to wszystko samo się niesie." Z Rahimem rozmawiamy o kondycji rynku i walce młodych artystów o sukces.
Lubisz wywiady? Sprawdź nasz cykl ROZMOWA MM

Rahim swoją działalność muzyczną rozpoczął w 1994 roku w formacji 3xKlan. Po rozpadzie grupy nawiązał współpracę z Magikiem i Fokusem, z którymi w 1998 roku założyli słynną Paktofonikę. Obecnie występuje solowo oraz w duecie z Fokusem jako Pokahontaz. Jest również szefem śląskiej wytwórni hip-hopowej MaxFloRec.
Piotr Kalsztyn: Masz studio, własne wydawnictwo, występujesz na scenie, czy jest jeszcze coś czego nie wiesz o polskim hip-hopie?

Rahim: Dużo nie wiem, a ktoś kto powiedziałby że wie wszystko, byłby w ogromnym błędzie. Przez to co wymieniłeś, tyle czasu poświęcam na szeroko pojętą pracę, że nie jestem w stanie śledzić wszystkiego na bieżąco i nad tym trochę ubolewam. Czasem przechodzą mi fajne rzeczy koło ucha.

Jak się robi hip-hop w Polsce w 2013 roku? Dużo się zmieniło?

Jeśli chodzi o kwestie twórcze to niewiele. Dalej trzeba napisać tekst i zdobyć bit. Mówię zdobyć, bo kiedyś trzeba było go sobie zrobić samemu, a teraz można kupić albo dostać. Dzięki temu można uzyskać muzykę z całego świata. Słyszałem ostatnio, że np. Cheeba z East West Rockers bity ogarnia m.in. z Karaibów. Świat stoi otworem i dużo łatwiej jest pod tym względem. Tak samo jeśli chodzi o nagranie – każdy może uprawiać homerecording, wystarczy szafa z mikrofonem i pecet. Sam nagrywałem w domu, gdy nasze studio przez jakiś czas było nieczynne. Niby fajnie, ale wejście do studia daje komfort, odcinasz się od całego życia i jesteś w muzycznej bańce.

Ale pewnie jest też druga strona medalu.

Wszystko ewoluowało. Promocja i wydostanie się na zewnątrz jest teraz bardzo ważne. Najcięższy orzech do zgryzienia mamy z nowymi twarzami. Jest ogromny napływ artystów. Teoretycznie dzięki platformom typu youtube można zaprezentować siebie i nie trzeba już być związanym z żadną wytwórnią, a świetnie sobie radzić. Takie rzeczy to są jednak ewenementy. Na szeroką skalę udało się np. Małpie, wydał płytę na nielegalu i sprzedał kilka tysięcy egzemplarzy. Raz na jakiś czas jest taki wystrzał. Tak naprawdę promocja nowych raperów, to pojedynek pomiędzy dużymi wytwórniami hip-hopowymi. Wiadomo, że wiele zależy od talentu, ale wielokrotnie jesteśmy też świadkami, że coś błahego i trywialnego zyskuje niesamowitą popularność, bo ma np. chwytliwy refren.


W latach 90. nie pomagały Wam też media, w tej kwestii coś się zmieniło?

Kiedyś mediom się wydawało, że jesteśmy jednorazowym zjawiskiem. Przez pewien czas był boom, potem wróciliśmy do undergroundu, ale wykorzystując internet i pocztę pantoflową rozwijaliśmy się dalej. Bez pomocy stacji radiowych i telewizyjnych hiphop radził sobie świetnie. W końcu w mediach stwierdzili, że nie jesteśmy incydentem tylko częścią rynku muzycznego. Mam wrażenie, że teraz zaczęto nas w końcu szanować, traktować jako kogoś z kim się trzeba liczyć. Hiphopowcy tym się różnią od całej reszty muzyków, że nie do końca chcą się dzielić. Inni artyści idą do dużej wytwórni i podpisują kontrakt na pięć płyt - są zniewoleni i sterowani odgórnie. My sami wszystkim władamy, przez to że powstały niezależne wytwórnie. Potrafimy działać uczciwie, tak że i artyści są zadowoleni i wydawcy. Cały nasz rynek się rozwija, jest samograjem, wszystko zamknęliśmy w swoich kręgach i teraz media znowu się do nas uśmiechają.

Nie powinniście teraz Wy się na nich obrazić?

Ja się z tego zainteresowania bardzo cieszę, wypięcie się byłoby strzałem w kolano. Trafianie do nowych słuchaczy jest bardzo potrzebne każdemu przedsięwzięciu. Wychodzę z założenia, że jeśli nasz teledysk poleci w stacji komercyjnej to bardzo dobrze. Ludzie słuchają tam przede wszystkim popu, ale co któryś słuchacz się zajawi hiphopem, tak jak ja się zajawiłem X lat temu, gdy w telewizji zobaczyłem teledysk Vanilla Ice. Może ktoś obejrzy nasz teledysk i zostanie fanem Rahima, Buki, GrubSona albo kogoś innego.

Waszą siłą jest internet, każdy teledysk hiphopowy ma 10 razy więcej wyświetleń na youtubie niż popowe przeboje, tak samo zresztą wygląda liczba fanów na facebooku.

My po prostu nie jesteśmy marginalnym zjawiskiem, ale siłą. To jest siła undergroundu. Kiedyś podziemie oznaczało, że ludzie siedzą w piwnicach, tam mają swoje próby i nagrywają płyty. To pojęcie trzeba zredefiniować, my istniejemy poza światem medialnym, ale to co robimy ma sens i grono odbiorców.


Tak samo koncerty, nie pamiętam żebym był na koncercie hip-hopowym na którym świeciłyby pustki.

Dużo gwiazd muzyki pop zarabia sporo szmalu, bo gra na imprezach za które płaci urząd miasta. Liczebności są ogromne, bo ludzie wchodzą za free. U nas działa to podziemie i wspomniany internet. Młodzi ludzie wymieniają między sobą ulubione utwory, puszczają na telefonach, przesyłają linki i przez to nasza popularność wzrasta. W hip-hopie nie ma reguł zamykających, to nie jest tak jak na dużym rynku, tam artysta może raz nie wypalić i jest przekreślony - nie da się go uratować. Znamy przecież przykłady, że ktoś był na szczycie i nagle pstryk i nie ma ich. Mogą się ratować, zmieniać kolor włosów, wywoływać nowe skandale, czy zmniejszać biust, ale to nic im nie pomaga. A w hip-hopie można obronić swoją twarz. Są zespoły, które kilka lat temu miały słaby PR przez jakiś kiepski hit. Konsekwentną pracą udowodnili jednak, że coś potrafią i warto wybrać się na ich koncert albo kupić nową płytę.

Często dochodzi też do mariażu z innym rodzajem muzyki. Ostatnim przykładem jest Hans, który odnosi sukces z Luxtorpedą, a wcześniej występował w Pięć Dwa Dębiec. Bo oni są chyba przykładem grupy, która miała hit ze słabym PR.

Oni mieli chyba bardziej pecha z wytwórnią. Owiane złą sławą wydawnictwo, na które hip-hopowcy pluli z dużej odległości, a niekoniecznie to artyści byli temu winni. Rzeczywiście to jest dobry przykład, mają teraz gigantyczną popularność, Hans swoim talentem, determinacją i artyzmem, udowodnił że można na niego postawić..

Fenomenem według mnie jest sukces Donatana, to jeden z niewielu producentów, który nagle przestał być w Polsce anonimowy.

Pierwszym znanym hip-hopowym duetem producenckim był chyba jednak WhiteHouse. Ich słynne Kodexy to było coś, do czego cała hip-hopowa Polska odnosi się z wielkim szacunkiem. Donatan, przy świetnej promocji (bo ilość i jakość teledysków na pewno też spowodowały, że jego pozycja urosła) dość wyraźnie zaznaczył się w mediach. Miał bardzo fajny pomysł na kompozycje. Teoretycznie każdego producenta, który robi bity na pewnym poziomie można by wypromować. Śmiem jednak twierdzić, że gdyby Donatan (nie umniejszając jego talentowi) zrobił taką samą płytę na normalnych hip-hopowych bitach, to nie odniósłby aż takiego sukcesu. Słowiański akcent sparaliżował rynek, pokazał coś nowego, co było rewolucyjne i bardzo zaskakujące. Sam jestem pod wrażeniem tego kombosu, to jest naprawdę bardzo udany eksperyment. Cieszę się też, że udało się hip-hopowej głowie wyjść z podziemia po prostu robiąc swoje. Mógł do tej muzyki zaprosić najbardziej znane rockowe i popowe głosy w Polsce i to by się sprzedało. To wszystko jest jednak rozdaniem kart przez nas samych. Równonoc to doskonały przykład, że przez świeżość można hip-hopowy krążek wywindować tak, ze pojawia się na Top Trendach.

Wracając do MaxFlo, najbardziej ciekawi kwestia łowienia talentów, jak to robicie?

My to nazywamy rekrutowaniem. Szukamy nowych twarzy, młodych i ambitnych ludzi, którzy są gotowi wejść na ten rynek. Realia rynkowe trochę zweryfikowały naszą świadomość tego kto jest dobry. Ekonomiczne czynniki spowodowały, że musieliśmy poszukać drogi nieco po rodku, żeby nie marnować talentów tych ludzi i pokazać ich światu, a jednocześnie nie ładować X szmalu w promocję, dystrybucję, tłoczenie, teledyski, itd. Gdyż czasem się okazuje, że rynek tego nie łyka, bo ludziom się to nie podoba tak jak nam. Było wiele takich „niewypałów”, w branży nazywamy takie albumy „pułkownikami". Dlatego stworzyliśmy MaxFloLab. Z demówek, które dostajemy wybieramy najciekawsze i przy niewielkich nakładach pokazujemy je jak najszerszej liczbie osób, a potem patrzymy na feedback. Deklarowaliśmy się, że osobom, które będą się cieszyły największym poparciem fanów, postaramy się wydać album. Na ten moment pokazaliśmy pięciu rekrutów, a jeszcze kilku chcemy w tym roku pokazać. Najważniejsze jest dla nas to, żeby działanie odbiło się jak największym echem. Nie czarujmy się, jeśli artysta ma potencjał, to wszystko samo się niesie. Jeśli jest feedback, to ci młodzi artyści widza, że to co robią ma sens. Mam nadzieję, że co najmniej jednego debiutanta rocznie uda nam się wbić na rynek i za dwa, trzy lata będzie się liczył na scenie muzycznej.

Młodzi ludzie traktują to profesjonalnie? Hip-hopowiec kojarzy się stereotypowo z człowiekiem, który pali jointa i do wszystkiego podchodzi na luzie.

My chyba mamy po prostu szczęście. Nasi artyści to ludzie z trochę innej parafii, to nie są stereotypowi hip-hopowcy. Ja nie ingeruje w to, co oni robią prywatnie, czy palą jointy, czy nadużywają alkoholu, mnie to nie interesuje. Ważne jest jakimi są ludźmi. Jakbym spotkał człowieka, który by mi mówił, że chce być od razu wielką gwiazdą, to byśmy się pewnie nie dogadali. Nie potrzebuję ludzi próżnych, szukam tych otwartych, którzy chcą coś zrobić. Ze swojej strony ładujemy w to energię i chcemy, żeby to była pozytywna energia. Jeśli ktoś przychodzi i wali wymogami z kosmosu, to mogę mu tylko powiedzieć puknij się w głowę i szukaj szczęścia gdzie indziej. Nie na tym rzecz polega. My też nie chcemy nikomu nic narzucać, ale mamy doświadczenie, znamy ten rynek, podpowiadamy co dać na płytę, a co na singla. Staramy się wyeliminować błędy, które już popełniliśmy. Jeśli ktoś jest otwarty i w to wchodzi, to na pewno taka współpraca dobrze się układa.

Mówisz o tym, kiedy młodzi artyści przychodzą do Was, a są sytuacje, że gdzieś kogoś usłyszysz i myślisz, że musisz go mieć u siebie?

Dokładnie. Buka był takim przykładem. Usłyszałem go i sam się odezwałem z pytaniem, co planuje, bo moim zdaniem to co robi jest fajne i chciałbym go wspierać. Jak widać nasza współpraca dobrze się układa, dwa albumy Buki wyszły u nas oficjalnym nakładem. Jestem czujny, ale trochę brakuje mi czasu. Kiedyś częściej spotykałem się ze znajomymi i wymienialiśmy się opiniami, co kto ostatnio słyszał. Teraz tego czasu jest mniej i trzeba liczyć na pewien łut szczęścia.

Rozmawiamy o młodych artystach, a jak to wygląda u tych o ugruntowanej pozycji. Trzymają się jednej wytwórni, czy są jakieś spektakularne transfery?

Są roszady i to z bardzo różnych przyczyn. Często chodzi o jakieś pierdoły albo niespełnione ambicje. Każdy artysta wydając płytę ma wrażenie, że jest ona najlepsza. To takie dziecko, które chcemy żeby poznał cały świat. Gdy nie udaje się tego osiągnąć, to zaczyna się szukanie przyczyn. Zawsze pierwszym strzałem jest promocja wytwórni, nigdy nie szuka się przyczyn w sobie samym. Czynników może być mnóstwo, a zazwyczaj wina spada na wytwórnię, często wtedy wspólna praca nie jest już komfortowa.

Na koniec zostawiam pytanie o pieniądze, płyt się sprzedaje w Polsce coraz mniej, a Wy się rozwijacie. Jak?

To jest walka. Pięć lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, każdy chciał przyjść i nagrać coś w studio, a nie w domu. Na koncerty przychodziło więcej ludzi, sprzedawaliśmy więcej płyt, koszulek, wszystkiego, Rynek się nasycił. Kiedyś było pięć dobrych premier hip-hopowych w roku, teraz jest kilka w miesiącu. Ludzie muszą decydować, nie kupią wszystkich tylko jedną, a resztę ściągną. O ile kupią chociaż jedną. Świadomość też się zmienia, ludzie już nie czują tego, że ściąganie jest czymś złym. Długo byłem przeciwnikiem dystrybucji cyfrowej. To mało komfortowe, że pracuję nad płytą przez rok, a potem za złotówkę można ją kupić, ale przed tym się już nie obronimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto