Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina Szmatowów nie zostanie deportowana. Mogą zostać w Gdańsku

Jacek Wierciński
Rodzina Szmatowów z Krymu dostała zielone światło, by zostać w Gdańsku
Rodzina Szmatowów z Krymu dostała zielone światło, by zostać w Gdańsku Przemek Świderski
- Dziękuję! - mówi Jana, matka nastoletnich Toli i Grzegorza. Po 4 latach w Polsce i 1,5 roku w Gdańsku, gdzie rodzinie Szmatowów udało się znaleźć szkołę, pracę i spokój oraz kilku nieprzychylnych decyzjach urzędników, które groziły deportacją, Ukraińcy z zagarniętego przez Rosję Krymu dostali zielone światło, by tu zostać.

- Dziękuję! Nie wiem, co powiedzieć, przez ostatnie miesiące żyliśmy prawie pewni, że czeka nas deportacja. Teraz okazało się, że możemy zostać. Jesteśmy bardzo szczęśliwi - mówi pani Jana Szmatow. - Właśnie otrzymaliśmy decyzję oznaczającą udzielenie nam ochrony uzupełniającej. To znaczy, że wspólnie z mężem, Grigorijem, będziemy mogli legalnie pracować w Gdańsku, a nasi synowie dalej uczyć się w polskiej szkole - dodaje.

- Cudzoziemcy objęci ochroną uzupełniającą uzyskują bezterminowe prawo pobytu w Polsce - wyjaśnia Jakub Dudziak, rzecznik prasowy biura szefa Urzędu do spraw Cudzoziemców (UdsC), który potwierdza stwierdzenia pani Jany. Mają m.in. prawo do pracy, dostęp do systemu oświaty i opieki zdrowotnej, ochronę przed bezrobociem czy prawo do świadczeń rodzinnych oraz pomocy społecznej. Przysługuje im także roczny program integracyjny zapewniający pomoc finansową, ubezpieczenie zdrowotne oraz specjalistyczne poradnictwo i wsparcie - wymienia.

Wygląda na to, że to finał dramatu, który opisywaliśmy w sierpniu minionego roku. Wówczas Szmatowowie otrzymali informację o tym, że Rada ds. Uchodźców podtrzymała wcześniejszą decyzję szefa UdsC o odmowie nadania rodzinie statusu uchodźców.

- Nie mamy do czego wracać. Gdańsk jest podobny do rodzimego Sewastopola. Nasze mieszkanie tam było takie jak tu, też nad morzem. Jak chłopaki zobaczyli to w Brzeźnie, to prawie się popłakali. Może taka nasza fortuna, ale same dobre osoby nam się trafiały - wspominała pół roku temu w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” przeprowadzkę na Wybrzeże w 2016 roku zrozpaczona Jana.

Wcześniej, w 2014 roku, z rodziną uciekła z anektowanego przez Rosję Krymu. Jak mówi, jej męża Grigorija „zielone ludziki” (o zamaskowanych twarzach i z naszywkami separatystów) pobiły jeszcze zanim Federacja Rosyjska oficjalnie zajęła półwysep. Do pracy nie mógł wrócić, więc rodzina uciekła do Lwowa, ale i tam nie zaznała spokoju.

- Takich jak my, ludzi ze wschodu, na zachodzie nazywają zdrajcami. Nie jesteśmy uważani za Ukraińców, ale też nie za Ruskich - tłumaczyła nam matka 17-letniego Toli i 13-letniego Grzegorza. Przez ośrodek dla cudzoziemców w Grupie jej rodzina trafiła do Gdańska, gdzie Jana zaczęła pracę w kawiarnianej kuchni, jej mąż znalazł zatrudnienie jako kierowca magazynier, a chłopcy poszli do szkoły.

Polscy urzędnicy imigracyjni uznali jednak, że brak jest dowodów, by Szmatowom zagrażało cokolwiek na obszarze kontrolowanym przez legalne władze ukraińskie, więc mogą tam wrócić. Skąd więc obecna decyzja?

- W trakcie postępowania cudzoziemcy przedstawili nowe dowody dotyczące aspektów zdrowotnych, które nie były przekazane w trakcie poprzedniej procedury - mówi Jakub Dudziak.

Uwaga! Tutaj sprzedają „chrzczone" paliwo [lista stacji]

Test MultiSelect - pytania testu psychologicznego do policji

Janusze Projektowania - najgorsze pomysły na mieszkania

Uwaga! Lista najlepszych restauracji na Pomorzu

Najrzadsze imiona żeńskie nadane w 2017 roku

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto