Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina zmarłego oskarża pogotowie

Dorota Abramowicz
- Zranili go Ormianie, ale zginął, bo karetka za późno przyjechała - mówi z goryczą Arkadiusz, brat Jarosława Sosnowskiego, zamordowanego przed miesiącem barmana z klubu Trocadero w Gdańsku Brzeźnie.

- Zranili go Ormianie, ale zginął, bo karetka za późno przyjechała - mówi z goryczą Arkadiusz, brat Jarosława Sosnowskiego, zamordowanego przed miesiącem barmana z klubu Trocadero w Gdańsku Brzeźnie.

Według rodziny, karetka dotarła do klubu dopiero o godzinie 23.17. Pogotowie twierdzi, że była na miejscu 14 minut wcześniej.
Do dramatu doszło w niedzielę, 11 sierpnia. Tuż po godzinie 22 kilku Ormian wtargnęło do nocnego klubu. Jarosław został ugodzony nożem, ostrze zraniło go w serce. Mężczyzna walczył jeszcze z napastnikami, potem stracił przytomność. Po raz pierwszy barmanka z klubu wezwała pogotowie o godzinie 22.49. Drugi raz po minucie, wreszcie zadzwoniła z ponagleniem o godzinie 22.54.
Jarosław Sosnowski zmarł. Osierocił dwie córeczki. Żona i brat zamordowanego złożyli na policji doniesienie o nieprawidłowościach w pracy pogotowia.

- Świat się zawalił w chwili śmierci męża - ociera oczy Iwona Sosnowska, żona zamordowanego przed miesiącem barmana. - Osierocił 5-letnią Klaudię i 4-miesięczną Laurę. Tak je kochał...
29-letni Jarosław Sosnowski od lat pracował jako barman w klubie Trocadero w Gdańsku Brzeźnie. - Był wspaniałym bratem - mówi Arkadiusz Sosnowski. - Grał w piłkę nożną w Lechii, był ratownikiem, trenował kulturystykę. Nie stosował,koksu". Do każdego wyciągał rękę...
Z wyciągniętą ręką ruszył w niedzielny wieczór, 11 sierpnia, w kierunku
mężczyzn, którzy zajechali pod klub przy ul. Kochanowskiego. To byli Ormianie, handlowali na pobliskim targowisku, bywali także w klubie.

Kilka godzin wcześniej zmiennik Jarka nie wpuścił do klubu pijanego Ormianina.
Jeden z napastników uderzył nożem w pierś Jarka.
Adrian N., klient klubu, mimo ran od kul i od noża, zdołał uciec. Jarosław z innym znajomym odparli atak.
- Brat usiadł na schodach i stracił przytomność - mówi Arkadiusz. - Zawiadomiono pogotowie i policję. Policja przyjechała natychmiast. Gorzej z pogotowiem.

Grzegorz Zieliński, trener kulturystyki i przyjaciel Jarosława, był z nim w chwili śmierci. Siedział obok Sosnowskiego na schodach, próbował cucić, okładał pierś lodem.
- Mamy wydruk, że trzy razy dzwoniono od nas po karetkę - mówi. - Ostatnim razem ktoś rzucił słuchawką. W końcu po kilkudziesięciu minutach przyjechała ,erka" aż z Oruni. A przecież karetki pogotowia stacjonują na Zaspie, skąd w nocy do Brzeźna można dojechać w dwie minuty!
Arkadiusz Sosnowski w nocy usłyszał o tragedii. Jadąc do Brzeźna widział karetki, ,ochraniające" koncert na Placu Zebrań Ludowych.
- Po pogrzebie postanowiłem sprawdzić, jak długo brat czekał na pomoc - mówi. - Telefonowano trzykrotnie - o godzinie 22.49, 22.50 i o 22.54. Karetka dotarła pod klub dopiero o godzinie 23.17, czyli prawie pół godziny od wezwania!

Według wydruków komputerowych Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego, wezwania były dwa, a karetka przyjechała o godz. 23.03.
- Spotykamy się z subiektywnymi odczuciami świadków, którzy oczekują pomocy - twierdzi dyrektor Dorota Dygaszewicz. Tłumaczy, że wozy dyżurujące podczas koncertów nie były karetkami reanimacyjnymi.
- Dokumenty pogotowia winien sprawdzić prokurator - uważa brat zamordowanego. - Wielu świadków pamięta, kiedy dotarła karetka. A dotarła za późno.

Powinno być więcej karetek

Dorota Dygaszewicz, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku:

- Według naszych wydruków karetka dotarła na miejsce po 13 minutach od zgłoszenia. Tamtej nocy dyżurowało pięć ,erek", ale wszystkie były w tym czasie zajęte ratowaniem życia. Pierwsza wolna ekipa dojechała z Oruni. Dążymy do tego, by w Gdańsku dyżurowało osiem karetek reanimacyjnych, jednak proponowane na czwarty kwartał pieniądze z kasy chorych wystarczą jedynie na opłacenie połowy składu.

Zadecyduje prokurator

Podinsp. Wojciech Moczkowski, komendant komisariatu Gdańsk-Nowy Port:

- Rodzina zamordowanego powiadomiła nas wczoraj o podejrzeniach dotyczących nieprawidłowościach w pracy pogotowia. Materiały wysłano do prokuratora i czekam na wytyczne. Jedynie nakaz prokuratorski pozwoli na wystąpienie do operatorów telefonicznych i ustalenie, ile razy i o jakiej godzinie wzywano pomocy.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto