Rozdano nagrody Polskiej Akademii Filmowej

Znamy już laureatów polskich nagród filmowych, dość górnolotnie nazywanych polskimi Oscarami. Triumfował "Komornik" Feliksa Falka, który zwyciężył w aż 7 kategoriach, w tym najważniejszych - dla najlepszego filmu roku, reżysera i aktorów pierwszoplanowych (Andrzej Chyra i Kinga Preis).

Za role drugiego planu wyróżniono Małgorzatę Braunek ("Tulipany") i Jerzego Stuhra ("Persona non grata"). Nagrodę za całokształt otrzymał Jerzy Hoffman.
Wielkimi przegranymi ceremonii były filmy "Skazany na bluesa" (8 nominacji i 1 statuetka za kostiumy) i "Jestem" (6 nominacji, nagroda za zdjęcia).
Już niedługo zacznie się pewnie narzekanie albo wychwalanie wszelkiej maści krytyków, że wybory to słuszne, albo że Polska Akademia Filmowa zwariowała. Póki co, my sięgamy po opinie najszczerszych (bo anonimowych) krytyków na całym globie - internautów.
W komentarzach przewija się głównie wątek prawie całkiem pominiętego "Jestem" Doroty Kędzierzawskiej i pokrzywdzonego Tomasza Kota, który nominowany był za rolę Ryśka Riedla w "Skazanym na bluesa". Nagrody dla aktorów drugoplanowych spotkały się ze zrozumieniem, natomiast nazwanie Kingi Preis najlepszą aktorką pierwszoplanową ("Komornik") uznano za wielką pomyłkę. I nie chodzi o samą rolę, ale jej... długość. "A ile ona zagrała w tym filmie, 40 sekund???" dopytywał się ktoś zdumiony.
Wysyp nagród dla "Komornika" także skomentowano w ostry sposób.
"Ten film to banał", "najbardziej przereklamowany polski film ubiegłego roku", ,to, że wygrał, potwierdza jedynie smutną prawdę, że nasze kino przeżywa jakiś kryzys".
Imprezie oberwało się w ogóle, za to, że jest i nikt jej poza Polską nie zna. "Funkcjonują tylko w polskim grajdole". A poza tym, jak tu bawić się w polskie Oscary, kiedy polskich filmów tworzy się rocznie tyle, co na lekarstwo. "18 filmów, a 15 kategorii!!! I jeszcze może wyróżnienia w każdej z nich? Tragedia".