MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa. Specjalnie dla "Dziennika" Jean Michel Jarre

Tomasz Rozwadowski
Czy gdański koncert będzie kamieniem milowym w karierze Jeana Michela Jarre'a? Jego najsłynniejsze dotychczasowe koncerty to Lyon (1978), Chiny (1981), Houston (1986) i Paryż (1989). Tego ostatniego słuchało około dwóch milionów ludzi.	Fot. Adam Warżawa
Czy gdański koncert będzie kamieniem milowym w karierze Jeana Michela Jarre'a? Jego najsłynniejsze dotychczasowe koncerty to Lyon (1978), Chiny (1981), Houston (1986) i Paryż (1989). Tego ostatniego słuchało około dwóch milionów ludzi. Fot. Adam Warżawa
Zobaczycie więcej niż oczekujecie - Dlaczego zgodził się pan na przyjazd do Polski? - Po prostu zostałem zaproszony i skorzystałem z zaproszenia. Sam bym z tym nie wystąpił.

Zobaczycie więcej niż oczekujecie
- Dlaczego zgodził się pan na przyjazd do Polski?
- Po prostu zostałem zaproszony i skorzystałem z zaproszenia. Sam bym z tym nie wystąpił. Potraktowałem to jako wydarzenie w moim życiu i przygodę. Nie traktuję tego w kategoriach showbiznesu. Powód jest głębszy. Kocham Polskę i do końca życia będę pamiętał, że wasz kraj był pierwszym po Francji, w którym zdobyłem popularność. Mam honor i zaszczyt brać udział w obchodach dwudziestopięciolecia ,Solidarności". Doskonale wiem, co stało się potem z pracownikami stoczni i ten dzień musi być także ich świętem. Świętem stoczniowców, świętem wszystkich Polaków i świętem tych wszystkich, którzy czują się Polakami. Każdy w tym dniu, w jakimś sensie, powinien czuć się Polakiem.
- Co pan myśli o Lechu Wałęsie po spotkaniu z nim?
- Widzę w nim co najmniej trzy osoby. W jednym ciele żyje elektryk, laureat Nagrody Nobla i mąż stanu. Do dzisiaj to wszystko się w nim łączy, i to dokładnie w proporcji na trzy. Podzielam jego wyobraźnię, pragmatyzm i idealizm. Dla mnie Wałęsa uosabia również siłę nadziei. Ten człowiek ma wizję dla świata, nie tylko dla Polski.
- Czym jest dla pana solidarność?
- Jako idea, czy jako ruch polityczny? Ruch zdobył sobie miejsce w historii. W końcu NSZZ ,Solidarność" doprowadził do upadku systemu komunistycznego i do wyzwolenia połowy Europy. Nawet jeśli Lech Wałęsa mówi, że 30 procent sukcesu to była ,Solidarność", 50 - Jan Paweł II, a reszta była wynikiem wyczerpania się komunizmu, to i tak było to wielkim osiągnięciem. Samo pojęcie jest bliskie słowu ,braterstwo", zatem jako Francuz i Europejczyk czuję się waszym bratem.
,Solidarność" dała światu iskrę, od której wszystko się zaczęło, i to zdarzyło się właśnie w Gdańsku. Samo hasło jest uniwersalne i w moim rozumieniu dało światu projekt na następne stulecie. Wartości symbolizowane przez ,Solidarność" są ponadczasowe i teraz warto przypomnieć je Europie.
- Dlaczego?
- Francja powiedziała ,nie" Europie w referendum konstytucyjnym. Dlatego warto mówić o solidarności.
- Wolność jest jedną z podstawowych wartości w myśli europejskiej. Czym dla pana wolność różni się od anarchii?
- Anarchista jest oczywiście takim samym obywatelem jak wszyscy inni. Każdy ma swoją rolę do odegrania i każdy ma energię, którą może wykorzystać w dowolny sposób. Ale istnieje także odpowiedzialność za to, by nie popychać nas w złym kierunku. Dla niektórych mówienie o tym jest cnotą obywatelską, dla innych - czystym oportunizmem.
- Jak pan wspomina spotkanie z Janem Pawłem II?
- Było to jedno z najbardziej pamiętnych spotkań w całym moim życiu. Z papieżem spotkałem się w moim rodzinnym Lyonie, w dwa czy trzy lata po zamachu na papieża. Brałem udział w audiencji. Jan Paweł II zaimponował mi swoją odwagą: przeszedł kilka kilometrów, po to by rozmawiać z ludźmi. Potem spędziłem w jego obecności prawie godzinę. Byłem pod wrażeniem jego charyzmy i klasy intelektualnej. Papież bardzo precyzyjnie wyrażał się po francusku, angielsku i niemiecku. Byłem pod wrażeniem jego dłuższej wypowiedzi w moim rodzimym języku. Po nim przemówił Jacques Chirac, który był wtedy premierem Francji. Czytał z kartki, choć przecież przemawiał po francusku. Kolejny dowód na to, jak niezwykłą osobą był Jan Paweł II.
- Podobno planuje pan koncerty na afrykańskich pustyniach.
- Jest to związane z moją rolą ambasadora UNESCO. Włączyłem się w działania związane z programem dostarczania słodkiej wody do pustynnych regionów. W Afryce problemem jest nie tylko to, że wody w ogóle brakuje, ale też to, że większość źródeł jest zanieczyszczonych. To kwestia życia i śmierci dla milionów ludzi, zwłaszcza dla dzieci, które nie mogą normalnie rozwijać się i godziwie żyć. Sprawa dostępu do wody łączy się więc na tych terenach z pięknie brzmiącymi pojęciami, takimi jak tolerancja i pokój. Najwyższe ludzkie wartości. Pytanie brzmi, kto zbija pieniądze na biedzie? Może są to korporacje i środki masowego przekazu?
Media wykorzystują cierpienie i przemoc. Problemem jest więc to, jak uczynić sprawę dostępu do słodkiej wody odpowiednio sexy i trendy, tak aby było to interesujące dla mediów. Może pomogą w tym moje koncerty?
- Pochodzi pan z Lyonu. Czy jest pan kibicem Olimpique Lyon?
- Lubię piłkę nożną, ale fanem Olimpique tylko bywam. Akurat teraz nim jestem. Zależy to od tego, jak im się wiedzie i jaki mają skład. Oczywiście kibicuję też drużynie narodowej - dałem np. koncert po zdobyciu przez Francję mistrzostwa świata w 1998 r.
- Znany był pan jako kolekcjoner zegarków, butów i starych szaf grających. Czy nadal je pan zbiera?
- To już przeszłość. Zmieniłem swoje myślenie i postanowiłem nie gromadzić przedmiotów. W kolekcjonerstwie ukryta jest pewna ciemna strona - możesz wpaść w pułapkę nostalgii. A nostalgia nie pasuje do mojego temperamentu. Był czas, kiedy gromadziłem rzeczy, i przyszedł czas, żeby je przekazać innym.
- Czy pamięta pan swój pierwszy koncert w Polsce?
- Oczywiście. Zagrałem go kilka lat temu w Spodku w Katowicach. Był to koncert dla głuchych dzieci. Niby dziwny pomysł, ale sprawdził się świetnie. Bardzo dobrze wspominam tę wizytę. Była zresztą transmitowana przez telewizję. Mój gdański koncert również będzie transmitowany i nagrywany na wideo o wysokiej rozdzielczości, więc zapis będzie doskonały.
- Który z koncertów zapisał się najlepiej w pańskiej pamięci?
- Zawsze następny, ale to oczywiście żart. Z każdym koncertem łączy się mnóstwo komplikacji, mnóstwo problemów z techniką, każdy jest osobnym świętem. W przypadku gdańskiego koncertu mogę powiedzieć, że przekroczę wszelkie ograniczenia i że ten wieczór będzie jeszcze lepszy, niż oczekujecie. Będziecie wszyscy zresztą aktorami mojego spektaklu. Muszę to zrobić i powiedzieć ludziom: nie jedźcie na wakacje, zostańcie w Gdańsku, bo warto. Ten koncert będzie najlepszy w mojej dotychczasowej karierze.
- Co pan myśli o współczesnej muzyce elektronicznej?
- Lubię poszczególnych wykonawców. Zresztą nowoczesność w muzyce dla mnie nie istnieje. Zmieniają się tylko narzędzia. Emocje są zawsze takie same.
- W jaki sposób udaje się panu zachować tak młody wygląd?
- To pytanie pada dość często. Krótko przed moim koncertem w Gdańsku skończę 57 lat. Już wcześniej mówiłem dziennikarzom, że w zachowaniu młodego wyglądu pomaga mi słuchanie muzyki Chopina i picie Chopina, od czasu do czasu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Robert EL Gendy Q&A

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozmowa. Specjalnie dla "Dziennika" Jean Michel Jarre - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto