Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa. Z Andrzejem Jakimowskim, reżyserem filmu "Sztuczki"

Jarosław Zalesiński
Fot. R. Kwiatek
Fot. R. Kwiatek
Andrzej Jakimowski, który cztery lata temu debiutował obsypanym nagrodami filmem „Zmruż oczy”, pokazał na festiwalu film „Sztuczki”. Na pewno nie wyjedzie on z Gdyni bez jakichś nagród.

Andrzej Jakimowski, który cztery lata temu debiutował obsypanym nagrodami filmem „Zmruż oczy”, pokazał na festiwalu film „Sztuczki”. Na pewno nie wyjedzie on z Gdyni bez jakichś nagród. To pełna uroku i ciepła historia rodzeństwa, wychowującego się bez ojca w małym miasteczku. Ich życie wydaje się pozbawione ważnych wydarzeń i większych nadziei, ale wydawać się tak może tylko komuś niewrażliwemu na poezję, jaka kryje się w najprostszych historiach i najzwyklejszych ludziach.

- Kiedy usłyszałem w pana filmie zdanie „zawsze coś się dzieje”, pomyślałem, że to najlepsze motto czy streszczenie „Sztuczek”.

- To rzeczywiście jedna z głównych treści filmu: przez cały czas dzieje się wokół nas coś ciekawego i wystarczy się rozejrzeć, żeby to dostrzec, wystarczy skoncentrować uwagę.

- Mam przekonanie, że to istota kina – umiejętność opowiadania prostych ludzkich historii.

- To byłoby bardzo fajne, gdyby udawało się robić filmy o najprostszych rzeczach, w sposób zrozumiały, zabawny i wzruszający. Chciałbym takie robić, ale nie jest to takie proste. Chyba nie ma większego wyzwania dla kogoś, kto pisze czy robi filmy, opowiadać po prostu prawdziwe historie.

- Dopiero wtedy pojawia się ta magia, o którą chodzi.

- Jakoś tak jest, że magia nie bierze się z wyobraźni autorów, tylko już tkwi w świecie, w którym żyjemy. On jest naprawdę niezwykły. Wystarczy to dostrzec.

- Także polska prowincja jest u pana jak żywa. Gdzie się pan nauczył takiego jej podpatrywania?

- Może wynika to z tego, że lubię robić zdjęcia w sposób dokumentalny. Nie reżyseruję tła czy drugiego planu, a jeżeli już reżyseruję, to bardzo subtelnie. Raczej podglądam. Staram się tak zaaranżować akcję, żeby się to drugie tło znalazło w filmie takie, jakie jest. I to procentuje, bo ono się jakby samo przenosi do filmu, który jest przez to autentyczny.

- I wiarygodny. Czego nie potrafię powiedzieć o wielu festiwalowych filmach.

- Ale jest wielu filmowców, którzy czerpią z dokumentu. Może nie zawsze się to udaje. Trudno jest w filmie fabularnym, który ma swoje wymogi, taki lekko dokumentalny klimat stworzyć. Może to kwestia determinacji.

- Pana bohaterowie przez cały czas grają z losem o szczęście. Ja miałem wrażenie, że oni już są szczęśliwi, nie wiedząc o tym.

- A nie projektuje pan swojej sympatii dla nich? To sympatyczni bohaterowie, z tym się zgodzę.

- Ja pamiętam o tym, że w ich życiu są łzy, jest tęsknota, brak. Ale są tak autentyczni, żywi, prawdziwi, że sprawiają wrażenie szczęśliwych.

- Mają takie momenty, że sprawiają takie wrażenie. Właściwie każdy, jeśli go tylko nic go specjalnie nie gryzie, nie jest głodny i świeci słońce, to jest szczęśliwy.

- Tylko trzeba umieć to dostrzec, a to spora sztuka. Ale pana bohaterowie tacy nie są?

- Są. W tym sensie są.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozmowa. Z Andrzejem Jakimowskim, reżyserem filmu "Sztuczki" - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto