MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Michałem Listkiewiczem, prezesem PZPN

Paweł Bednarczyk
Michał Listkiewicz	Fot. Sławomir Ptasznik
Michał Listkiewicz Fot. Sławomir Ptasznik
Najważniejszym gościem rozgrywanych w ubiegłym tygodniu w Gdyni finałów Mistrzostw Polski juniorów starszych był Michał Listkiewicz Z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej rozmawialiśmy o aktualnych problemach ...

Najważniejszym gościem rozgrywanych w ubiegłym tygodniu w Gdyni finałów Mistrzostw Polski juniorów starszych był Michał Listkiewicz Z prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej rozmawialiśmy o aktualnych problemach polskiego futbolu.

- Ostatnio bardzo głośnym echem odbiła się sprawa Szczakowianki.

- To jest bardzo smutne, że takie rzeczy się dzieją. Niestety w wojewódzkich związkach piłki nożnej są ludzie nieuczciwi. Wpędzono nas w niezłą kabałę bez naszego udziału. Nieprawidłowości odbyły się w Śląskim Związku Piłki Nożnej i niektórych klubach. Sprawa była w gestii Najwyższej Komisji Odwoławczej, która jest niezależna. Postanowiono o rozegraniu dodatkowego meczu i jest to rozwiązanie w miarę sprawiedliwe. Dobrego wyjścia z tej sprawy jednak nie było.

- Chyba za często zdarzają się takie sytuacje w PZPN?

- Jak to w PZPN? One nie są w PZPN, tylko w klubach.

- W zeszłym roku w rozgrywkach trzeciej ligi prowadzonych przez okręg wielkopolski też dochodziło do kuriozalnych sytuacji. Najpierw bardzo długo nie wiadomo było jaki przepis obowiązuje o zasadach awansu w przypadku, gdy dwa zespoły, wówczas Arka i Flota, legitymują się takim samym dorobkiem punktowym i bezpośrednich spotkań. W końcu, na szczęście panów z Poznania, sprawa sama się wyjaśniła. Później nie wiadomo było, kto spadnie do IV ligi - Kalisz czy Kotwica. Postanowiono utrzymać obie drużyny. Tak nie można pracować. Ci panowie chyba sobie nie radzą z podejmowaniem trudnych decyzji.

- To lekkie uproszczenie. Zło całe dzieje się w klubach. Jeżeli są jakieś nieprawidłowości, to ktoś je inspiruje, one odbywają się w czyimś interesie. W sprawie Kalisza najważniejszą rolę odegrał znany działacz o pseudonimie "Fryzjer". Może tymi ludźmi się zajmijmy. Łatwo jest walić w PZPN, w okręgi. Wszyscy przymykają oczy, dziennikarze też, na to co dzieje się w klubach, jacy ludzie dopuszczani są do podejmowania decyzji. Pan o pseudonimie "Fryzjer" to persona non grata...

- Wciąż jednak działa.

- Co ja mogę na to poradzić? Nigdy nie wpuszczę go do siedziby PZPN czy na mecz reprezentacji. Natomiast jeżeli jakiś klub uzna, że jest to gość mile widziany, to co ja mogę zrobić. Wracając do Szczakowianki, to ktoś miał w tym interes. Po prostu w klubach jest zbyt dużo ludzi myślących po staremu. Próbujemy ich z tego wyleczyć. Na przykład w sprawach sędziowskich jest terror jakiego nie było od dawna. Po cichu, bez wielkiego rozgłosu, kilku sędziów odsunęliśmy od prowadzenia spotkań. Uczyniliśmy to, bo mieliśmy dowody, że spotykają się z działaczami, były jakieś kolacje. A to jest absolutnie zabronione.

- Od nowego sezonu w pierwszej lidze będą obowiązywać licencje. Polskie kluby są fatalnie zorganizowane, a mimo to odnoszę wrażenie, że ekstraklasa wystartuje w komplecie.

- Być może. Idąc śladem UEFA, PZPN postanowił złagodzić nieco wymogi.

Zgodziliśmy się z wnioskiem klubów, aby jeden wymóg został odłożony o rok. Nie dotyczy to jednak szkolenia młodzieży. Klub sam decyduje o tym czy jest to kwestia oświetlenia czy na przykład zadaszenia części trybun.
- Nie chce mi się jednak wierzyć, że kluby te wymogi spełniają.

- Komisja licencyjna kierowana jest przez człowieka bardzo pryncypialnego, pana Kolatora. Trzeba jednak pamiętać, że polskie kluby są pozostawione same sobie.

- Widzew Łódź od wielu lat zalega piłkarzom z wypłatami, premiami. Czy tego nie można ukrócić? W Austrii się nie patyczkowano. Mistrz kraju - Tirol - nie miał gwarancji finansowych, więc go relegowano do trzeciej ligi.
- Można, tylko że w Austrii był to jeden klub, a u nas dotyczyłoby to może nawet połowy. Znaleźliśmy jednak rozwiązanie. Środki z Canal Plus są zatrzymane przez PZPN i ewentualnie wypłacane zawodnikom. Od nowego sezonu wprowadzamy zasadę, że 30 procent pieniędzy z Canal Plus zostanie przekazane klubom tylko pod warunkiem wykazania się rachunkami za renowację stadionów czy szkolenie młodzieży.
- Jak się podobają panu obiekty w Gdyni?
- Od czasu, kiedy jeszcze tu sędziowałem, zmieniło się wszystko. No może poza tym, że maszyniści przejeżdżających pociągów pozdrawiają kibiców. Obiekt jest faktycznie piękny. Rozmawiałem z panią wiceprezydent Zielińską na temat organizacji tu meczu pierwszej reprezentacji. Były mecze juniorów, ale na seniorów obiekt jest jeszcze za mały. Wiem, że są jednak plany powiększenia. Myślimy nad tym, żeby w przyszłym roku zawitała tu reprezentacja olimpijska.
- Od pierwszego lipca weszło w Polsce "prawo Bosmana". Na razie nie jest jeszcze chyba dobrze wykorzystywane to dobrodziejstwo?
- Większość klubów się tego obawiała, tymczasem dotknie to tak naprawdę piłkarzy. Na rynku piłkarskim będzie bezrobocie. I będzie to korzystne.
- Przed nami kolejna reorganizacja. Uszczuplenie pierwszej ligi powinno podnieść jej poziom, ale czy przypadkiem nie spowoduje upadku wielu klubów?
- Oczywiście może tak być. Atrakcyjna będzie ta mała ekstraklasa, ale później będzie pustka. Sprawa wróci jeszcze na zarząd PZPN i będziemy o niej dyskutować. Szczególnie, że środowisko zgłasza jeszcze różne projekty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto