MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rybołówstwo bałtyckie - w sieci niemocy

Jacek Sieński
Rybacy zapowiedzieli, że zamiast uczestniczyć w referendum dotyczącym przystąpienia Polski do Unii, zablokują porty. Paliwa zdrożały, ceny ryb spadły, od czerwca ma obowiązywać trzymiesięczny zakaz połowów dorszy, a ...

Rybacy zapowiedzieli, że zamiast uczestniczyć w referendum dotyczącym przystąpienia Polski do Unii, zablokują porty. Paliwa zdrożały, ceny ryb spadły, od czerwca ma obowiązywać trzymiesięczny zakaz połowów dorszy, a ministerstwo zwleka z pomocą.

Na spotkaniu przedstawicieli organizacji rybackich w ministerstwie, które odbyło się w ubiegłym tygodniu, poinformowano, że nie ma podstaw prawnych do udzielenia pomocy finansowej armatorom kutrów. Taką pomoc otrzymują rybacy z krajów Unii Europejskiej. Już w 2002 roku obiecywano właścicielom kutrów zrekompensowanie strat spowodowanych wprowadzeniem wydłużonego okresu ochronnego na dorsze. Nic z tego nie wyszło, choć resort rolnictwa miał na przygotowanie programu wsparcia rybaków półtora roku.

- Staramy się znaleźć jakieś rozwiązanie problemu rekompensat dla rybaków, ale nie jest to łatwe - powiedział Jan Kępczyński, p.o. dyrektor Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Obecnie ogranicza się różne wydatki z budżetu państwa. W tej sytuacji trudno jest faworyzować jakieś grupy zawodowe. Tym bardziej, że musimy liczyć się ze stanowiskiem resortów finansów oraz gospodarki, pracy i polityki społecznej.

Maciej Dlouhy, prezes Krajowej Izby Rybackiej twierdzi, że chodzi o wsparcie niedużej grupy armatorów rybackich, którzy zajmują się wyłącznie połowami dorszy i łososi. W okresach ochronnych wstrzymują oni przymusowo połowy. Tracą więc dochody i muszą zwalniać załogi. Obowiązek utrzymania bezrobotnych spada na państwo. Rybacy uważają, że resort rolnictwa powinien już dawno opracować projekt odpowiednich przepisów i wprowadzić je w życie. Takie przepisy obowiązują w Unii.

W tym roku sytuacja rybaków stała się wyjątkowo trudna. Nieoczekiwanie zwiększyły się ceny paliwa, którego zakup stanowi do 70 proc. kosztów eksploatacji kutrów. Zdaniem prezesa Dlouhego, czynnikiem pogarszającym i tak złą sytuację w rybołówstwie bałtyckim są też zbyt małe limity połowowe na dorsze. Do tego doszło gwałtowne obniżeni - prawie o 50 proc. - cen skupu dorszy. Spadły one w styczniu i lutym, gdy połowy dorszy są największe w całym roku. Oznacza to, iż zmniejszyły się przychody rybaków i nie mieli oni możliwości odłożenia pieniędzy na przetrwanie okresu wiosennego i jesiennego, kiedy łowią mniej ryb. Zdaniem rybaków, do obniżek cen przyczyniło się sprowadzenie do Polski, za pośrednictwem firm norweskich, tanich dorszy z Rosji.
- Sprawdzono informacje rybaków o niekontrolowanym imporcie dorszy rosyjskich, co miało obniżyć ceny skupu - twierdzi dyrektor Kępczyński. - Okazało się, iż sprowadzono ich zaledwie 29 ton. Ceny dorszy spadły, bo na początku roku rybacy osiągali bardzo dobre wyniki połowowe i ich zwiększona podaż spowodowała spadek cen. Zresztą nie można, z dnia na dzień, wprowadzić ceł na importowany surowiec rybny. Wymaga to długotrwałych uzgodnień i procedur prawnych. W warunkach gospodarki wolnorynkowej ministerstwo nie może regulować rynku rybnego i wpływać na poziom cen skupu ryb.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto