Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sądowe fatum

Czesław Romanowski
Póki co Temida jest łaskawa dla Stanisława R. 
Fot. R. Kwiatek/archiwum
Póki co Temida jest łaskawa dla Stanisława R. Fot. R. Kwiatek/archiwum
Najpierw proces nie mógł się rozpocząć, potem była w nim roczna przerwa. Teraz okazuje się, że może zostać zawieszony do... 2006 roku. Chodzi o sprawę byłego radnego SLD, Stanisława R.

Najpierw proces nie mógł się rozpocząć, potem była w nim roczna przerwa. Teraz okazuje się, że może zostać zawieszony do... 2006 roku.

Chodzi o sprawę byłego radnego SLD, Stanisława R., który w 2000 roku po pijanemu spowodował wypadek. Lekarz, który wydał najważniejszą w sprawie opinię, właśnie wyjechał na dwuletnie stypendium.

Nad sprawą zawisło tajemnicze fatum. W listopadzie 2000 r. ówczesny gdański radny SLD, Stanisław R., wracał autem ze szkolenia. Na skrzyżowaniu w Gdańsku najechał na stojące na czerwonym świetle auto. Pasażerka, Marzena L., doznała obrażeń kręgosłupa i trafiła do szpitala. Radny miał aż 3,4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Niby wszystko jasne, a jednak... Lekarz, który wydawał opinię uznał, że obrażenia kobiety nie były groźne. Mamy więc do czynienia z kolizją. Potem zweryfikował swoją opinię i stwierdził, że radny spowodował jednak wypadek. Przy takim obrocie sprawcy groziłoby mu do 4,5 roku więzienia.

Proces nie mógł się przed długi czas zacząć z powodu nieobecności którejś ze stron. Gdy się rozpoczął (na początku 2002 roku), obrońcy R. zakwestionowali obrażenia poszkodowanej, wobec czego sąd nakazał przebadać ją raz jeszcze. Kompletowanie dokumentacji lekarskiej zajęło biegłemu około roku. W końcu uznał, że obrażenia kobiety kwalifikują zdarzenie jako wypadek.

Wszystko wskazywało na to, że pierwsza po rocznej przerwie rozprawa będzie kończyła proces. Biegły miał odpowiadać na pytania obrony. Do sądu trafiło jednak pismo, w którym napisał, że nie może stawić się na rozprawę przez najbliższe dwa lata, albowiem wyjeżdża na zagraniczne stypendium. Uczestnicy procesu osłupieli.

- Mamy do czynienia z nietypową sytuacją - stwierdził mecenas Marian Główczyński, obrońca radnego. - Wnoszę o powołanie nowego biegłego albo zawieszenie postępowania do czasu powrotu dotychczasowego.

- Sąd zwróci się z pytaniem do Akademii Medycznej, czy i kiedy biegły będzie przyjeżdżał do kraju - zarządziła sędzia Magdalena Szewczak.

- Gdyby chodziło o zwykłego człowieka, ta sprawa dawno by się skończyła - skomentowała Marzena L.

Wiceprezes gdańskiego Sądu Okręgowego, Wojciech Andruszkiewicz liczy na to, że proces nie będzie odroczony aż na dwa lata, choć teoretycznie jest to możliwe.

- Nie chce mi się wierzyć, że biegły nie przyjedzie do kraju chociażby w okolicach świąt - powiedział nam wczoraj Andruszkiewicz.

Gorszące sceny

Proces byłego radnego jest niezwykły nie tylko z powodu przewlekłości. W czasie kolejnych rozpraw dochodziło do gorszących scen. Obrońcy oskarżonego twierdzili np., że poszkodowana wyolbrzymia swoje dolegliwości, chcąc zarobić na wypadku. Ba! Oskarżony przedstawił zdjęcia zrobione przed jej sklepem w czasie, gdy według zapewnień miała leżeć w szpitalu. Na sali sądowej okazało się jednak, że sfotografowaną osobą jest nie poszkodowana, a... jej pracownica.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto