Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Samsel: Dwa lata po zamachu na prezydenta Adamowicza nie wyeliminowaliśmy patologii przy organizacji imprez

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
- Moim zdaniem w branży ochroniarskiej nie zmieniło się nic od tragicznego ataku na Pawła Adamowicza. W Polsce wolimy upolitycznione procesy od eliminowania patologii, by tragedie nie miały szans się powtórzyć – mówi Marcin Samsel, ekspert bezpieczeństwa, wykładowca akademicki, doświadczony pracownik branży ochroniarskiej.

Siedem osób prokuratura oskarżyła w sprawie finału WOŚP, w czasie którego zginął prezydent Adamowicz.

Od momentu tamtego tragicznego zdarzenia, od chwili, gdy zaczęliśmy dowiadywać się szczegółów na temat organizacji tamtego finału WOŚP, twierdzę, że powinien on być organizowany jako impreza masowa (były ku temu wszelkie przesłanki) a nie na zasadzie „zajęcia pasa ruchu w sposób szczególny”. To był początek. Tę sprawę należy rozpatrywać natomiast przede wszystkim pod kątem tego, jak wyglądało zabezpieczenie tej imprezy, jak wyglądała praca ludzi za to odpowiedzialnych, w tym szefostwa firmy ochroniarskiej. Także ich współpraca z organizatorami imprezy. Trudno będzie, według mnie, udowodnić winę co najmniej kilku osobom, które stanęły przed sądem, np. policjantom, którzy opiniowali wniosek organizatorów w sprawie zgody na zajęcie pasa ruchu.

W czasie pierwszej rozprawy organizatorka imprezy i pełnomocnik szefostwa firmy, która ją zabezpieczała, przerzucali się odpowiedzialnością za ochronę sceny.

To dopiero początek procesu. Zastanawiam się, czego dowiemy się w czasie kolejnych rozpraw, co będzie wynikało z materiału dowodowego.

Słowa pełnomocnika oskarżonych z firmy ochroniarskiej o tym, że przy takiej skali imprezy, nawet gdyby miał komandosów do zabezpieczenia i tak byłby z tym problem, są, moim zdaniem, niedopuszczalne. Człowiek od bezpieczeństwa na takiej imprezie jest m.in. od tego, by pokazać organizatorom, co jest nie tak, jak powinno się ją prawidłowo zabezpieczyć. Poza tym on powinien dynamicznie, w czasie trwania imprezy, bezpieczeństwem zarządzać. Np. gdyby dostrzegł, że płoty oddzielające są źle rozstawione, to powinien wstrzymać wpuszczanie ludzi i mankamenty poprawić.

Zresztą takie sprawy powinny być planowane, a potem monitorowane, sprawdzanie na kilka godzin przed rozpoczęciem wydarzenia – czy są słabe punkty, czy wszystko jest zabezpieczone, czy ktoś może się przedostać na widownię, w pobliże sceny. To także kontrola ludzi przed wejściem na teren imprezy – nawet jeśli nie sprawdza się wszystkich, to jakie przyjęto kryteria takiego działania. To dość złożona sprawa. Sam zamach na finale WOŚP 13 stycznia 2019 r. był skutkiem łańcucha zdarzeń. Już na samej scenie, trudno było powstrzymać agresora. Gdy cel nie spodziewa się ataku, napastnik rusza na niego z odległości pięciu metrów, szanse ochrony, skutecznej reakcji są nikłe, nawet gdy atakowana osoba umiałaby się bronić przed nożownikiem.

Może to jest klucz – nigdy wcześniej nie doszło na finale WOŚP do podobnego zdarzenia. Wszyscy byli zaskoczeni, nikt się nawet nie spodziewał, że na tak pokojowej imprezie ktoś będzie chciał kogoś zabić.

Ale to nie jest wytłumaczenie. Proszę zrozumieć, napastnik musiał wejść na teren imprezy, musiał przemycić przez bramkę nóż, musiał przeskoczyć przez barierki, żeby do sceny dojść. Z relacji prasowych wiemy, że przed atakiem na prezydenta Adamowicza zamachowiec jeszcze chwilę na scenie stał. Nie wydarzyło się nic, co by mogło mu w tym przeszkodzić. Gdyby napastnik widział np., że ludzie są kontrolowani na bramkach, to może już nie ryzykowałby przemycenia noża. Wiemy, że był chaos z identyfikacją osób przebywających na scenie, a może gdyby ktoś podszedł już na scenie do napastnika z pytaniem „co pan tu robi”, to może do ataku by nie doszło. To sytuacja podobna do tej, jak „nakręcają się” kibice wrogich drużyn przed meczem – jeśli się tego od razu nie spacyfikuje, to eskalacja będzie postępować.

Czy coś zmieniło się w branży ochroniarskiej w Polsce po tragedii sprzed dwóch lat?

Nie zmieniło się nic. Może w kwestiach formalnych, kontrola dokumentów jest bardziej szczelna.

Mam problem z tym, że sprawa organizacji imprezy, zabójstwa prezydenta Adamowicza została dość mocno upolityczniona. Bo nie tylko o zabójstwo tu chodzi. Imprez o charakterze masowym i nie tylko takich, jest Polsce mnóstwo, nawet kilkanaście tysięcy rocznie. Rynek takich wydarzeń jest ogromny. O tym, że są źle, albo niedostatecznie zabezpieczane mówi m.in. raport NIK.

Mówię o bagatelizowaniu bezpieczeństwa przez organizatorów, cięciu kosztów na zabezpieczeniu, zatrudnianiu w agencjach ochrony 17-latków bez przeszkolenia, zresztą brak szkoleń jest standardem. Czasami mówię, że jesteśmy narodem wybranym, bo tragedii jest tak mało.

A co powinno się zmienić?

Cała patologia powinna zostać wyeliminowana. Przede wszystkim musi się zmienić mentalność w Polsce. Nie postępujemy np. jak Anglicy po tragediach na tamtejszych stadionach w latach 80 XX w. Nie piszemy raportów, nie badamy zdarzeń, wypadków. U nas nie zatrudnia się fachowców, nie dyskutuje co zrobić, by tragedia się nie powtórzyła. Nie chcemy uczyć się na błędach. Wolimy zrobić mszę, postawić pomnik, nagłośnić proces. Tyle, że wyrok dla winnych zaniedbań nie poprawi bezpieczeństwa w przyszłości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Samsel: Dwa lata po zamachu na prezydenta Adamowicza nie wyeliminowaliśmy patologii przy organizacji imprez - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto