Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzi wysłali donos... Dla dobra dziecka

Dorota Abramowicz
Sąsiedzi wysłali donos z długą listą informującą o tym, że głodzę, katuję dziecko, że córka chodzi obdarta, bosa, że śpi na podłodze, bo nie mam łóżka - wylicza Beata.

Sąsiedzi wysłali donos z długą listą informującą o tym, że głodzę, katuję dziecko, że córka chodzi obdarta, bosa, że śpi na podłodze, bo nie mam łóżka - wylicza Beata. - Zarzucano mi, że że nie mam pieniędzy na jedzenie, więc żywimy się jakimiś spadami jabłek, że mam niebezpiecznego psa, który w każdej chwili może dziecko zagryźć...
Po kontroli pani z MOPS zadzwoniła do Beaty z pytaniem, czy sąsiedzi dalej robią problemy.
****

W środę, 14 czerwca, na śniadanie czteroletnia Klaudia zjadła chleb żytni na zakwasie z masłem oraz z domowym dżemem truskawkowym. Popiła herbatą „Krasnoludek” bez cukru.
Tego samego dnia do bloku, w którym mieszka Klaudia z mamą Beatą Kozłowską, weszła kurator, Elżbieta Radecka. Zapukała do sąsiadów, pytając, jaką matką jest Beata. Obejrzała dokładnie mieszkanie, porozmawiała z Klaudią. Poprosiła Beatę o przygotowanie tygodniowego jadłospisu córki.
O wizycie pani kurator w domu Beaty Kozłowskiej zadecydował Sąd Rejonowy w Gdańsku. Stało się tak po wystosowaniu 26 maja br. pisma z przedszkola im. Janusza Korczaka w Pruszczu Gdańskim do Sądu Rodzinnego. Dyrektorka przedszkola wystąpiła o wszczęcie postępowania w celu wyjaśnienia sytuacji Klaudii. Sytuacja jest - zdaniem pani dyrektor - niepokojąca. Klaudia nie spożywa części posiłków, bo matka nie pozwala jej jeść mięsa. Dziecko jest głodne i apatyczne. Wymiotuje. Często przychodzi do przedszkola niestosownie ubrane.
- Mając na uwadze dobro dziecka, proszę o sprawdzenie, czy matka w należyty sposób sprawuje władzę rodzicielską - napisała Agnieszka Kucwaj-Janisz, dyrektorka przedszkola.
- To zemsta za wegetarianizm oraz za to, że nie pozwalam dziecku chodzić na religię - mówi Beata. - Wyrządzono nam wielką krzywdę.

Problem kanapki z szynką

Beata - absolwentka politologii, pisała pracę magisterską z dziedziny psychologii o subkulturach. Wegetarianka. Od kilku lat w separacji z mężem, obecnie w trakcie rozwodu. Honorowy krwiodawca, szef stowarzyszenia Nasz Przyjaciel Pies, prowadzi psie przedszkole, zajmuje się schorowanymi rodzicami.
- Jestem ateistką - podkreśla. - Tak jak moi rodzice. Nie ochrzciłam Klaudii. Kiedy dorośnie, sama zdecyduje, kim chce być.
Beata twierdzi, że Klaudia jest uczulona na mięso. Postanowiła więc karmić ją rybami, jajkami, nabiałem, warzywami i owocami.
W kwietniu ubiegłego roku uznała, że Klaudia dorosła do przedszkola. Po rozmowach z koleżankami, długich konsultacjach wybrała przedszkole niepubliczne, o dobrej opinii, położone blisko domu.
- Dziecko nie może jeść mięsa - oznajmiła dyrektorce na początku.
- Nie ma problemu - usłyszała.
- I nie chcę, by uczęszczała na religię.
- Oczywiście.
Zaoferowała, że będzie przynosić do przedszkola dżem własnej roboty. I zupę w słoiczku.
Nie wiadomo, kiedy zaczął się konflikt. Może wtedy, gdy w przedszkolu postawiono przed Klaudią kanapki z szynką. Córka zdjęła szynkę i zjadła chleb z masłem. A może w listopadzie, kiedy Klaudię zabrano na lekcję religii.
Beata wróciła do domu i w nocy napisała list do pani dyrektor.
„Po raz kolejny zadaję sobie pytanie, dlaczego dziecko jest dyskryminowane w tak starannie wybranym przeze mnie przedszkolu?” - zaczęła. A potem zapytała o naukę tolerancji i o to, dlaczego mimo jej decyzji córka brała udział w lekcjach religii. „Chodziła i powtarzała jakieś formułki o Jezusie Chrystusie, składając ręce, jak do modlitwy. Nikt z mojej rodziny nie jest osobą wierzącą. Może się to wydać dziwne w kraju tak katolickim, jak nasz, ale tacy są ludzie. Staram się wychowywać dziecko na dobrego, wrażliwego człowieka. Jestem jednak osobą bezwyznaniową...”.
Po tym liście pani dyrektor zaproponowała, by Beata zabrała Klaudię z przedszkola.
- Nie zgodziłam się - mówi Beata. - Wszędzie byłoby podobnie.

Kwestia zupy buraczkowej

Przedszkole im. Janusza Korczaka w Pruszczu Gdańskim. Zdjęcia i rysunki na ścianach, jasne, otwarte przestrzenie. Siedzimy z wychowawczynią Klaudii (nie chce, by podawano jej nazwisko) na maleńkich krzesełkach.
- Ciężko mówić - wzdycha wychowawczyni. - To pismo zostało wysłane nie po to, by odebrać dziecko matce, ale by uświadomić jej, że wyrządza córce krzywdę.
Krzywda według wychowawczyni to zlepek różnych zachowań, faktów, wydarzeń.
Na przykład ubiór. W największe upały Klaudia przychodziła do przedszkola w kaloszach, a zimą biegała po sali w letniej sukience.
Ospa. Mała zachorowała, tak jak inne dzieci. Po pięciu dniach matka przyprowadziła ją do przedszkola, zamiast potrzymać dwa tygodnie w domu.
Jedzenie. Na okrągło przynoszona zupa buraczkowa w brudnych słoikach, czasem sfermentowana, na którą mała nie chciała już patrzeć. Gotowano więc dla Klaudii jarskie zupki, które zjadała ze smakiem. W przedszkolu jest zwyczaj, że dzieciak, który ma urodziny, przynosi cukierki. Choć Klaudię częstowano, to wkładała je do szuflady, bo ma zdaniem matki chore ząbki. Od chorych zębów jest dentysta, prawda?
Klaudia kilkakrotnie w przedszkolu wymiotowała. Kiedyś matka wpadła tylko z ubraniem na zmianę i pobiegła dalej.Tak szczerze mówiąc, powinna zabrać dziecko do domu.
- Dziecko było głodne, wychudzone, niestosownie ubrane - mówi Agnieszka Kucwaj-Janisz, dyrektorka przedszkola. - Kto daje dziecku smażonego boczniaka? Spędzało u nas całe dnie, a potem było prowadzone do tzw. Domowego Przedszkola.
Agnieszka Kucwaj-Janisz odrzuca oskarżenie matki, że jedną z przyczyn wysłania pisma do sądu były względy religijne.
- Do naszego przedszkola chodził chłopiec, którego rodzice byli świadkami Jehowy - wspomina pani dyrektor. - I nie był to dla nas problem. Za to pani Kozłowska jest niekonsekwentna. Nie miała pretensji, gdy Klaudia uczestniczyła w jasełkach, a już wzburzyła się, kiedy przypadkiem pani opiekująca się w zastępstwie grupą raz zaprowadziła małą na religię.
Pani dyrektor przyznaje, że pierwszy raz w swojej karierze pedagogicznej zdecydowała się poinformować Sąd Rodzinny o swoich wątpliwościach. Dla dobra dziecka.

Pikieta wegetarian

Klaudia nie wygląda na dziecko zagłodzone. Przychodzi do redakcji w oryginalnej, choć zbyt dużej sukience. Sukienka jest czysta, ale nie pachnie kwiatowym płynem do płukania. Beata takich chemicznych cudów nie używa. Ale i tak Klaudia ładnie w za dużej sukience wygląda.
- Uparła się, by ją nałożyć - mówi matka.
Podobnie było z kaloszami. Klaudia nie chciała zdjąć kaloszy, więc Beata uznała, że córka musi się sama przekonać, jak to jest chodzić latem w ciężkich butach. Pochodziła, przekonała się, teraz wybiera lżejsze obuwie.
- Beata podchodzi mądrze do dziecka - twierdzi przyjaciółka, której dzieci też uczęszczają do popołudniowego Domowego Przedszkola. - Widziałam kiedyś histerię Klaudii, która nie chciała zimą nałożyć rajstop. Inna matka dałaby w tyłek, a Beata rozpoczyna negocjacje. To dobra matka.
Opinia koleżanki może nie wystarczyć. Od czasu, gdy do sądu trafiło pismo z przedszkola, Beata gromadzi zaświadczenia.
Z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, że uczestniczyła w zajęciach Szkoły dla Rodziców. Dyplomy ze Szkoły Pływania w Aquaparku, gdzie od dawna uczęszcza pływająca jak ryba Klaudia. Z Domowego Przedszkola przy MDK w Pruszczu, do którego dzieci chodzą wraz z rodzicami. Z poradni psychologiczno-pedagogicznej w Sopocie: „Matka dba o wszechstronny rozwój córki” - napisał psycholog.
Od kilkunastu dni na internetowej stronie www.wegetarianie.pl toczy się żywiołowa dyskusja na temat przypadku Beaty, zwanej w sieci Kazamuko. „Trzymaj się, Kazamuko!” - piszą internauci. Albo: „Paranoja!!! Czepiają się ciebie i twojego dziecka za to, jakie macie poglądy”. Są też oferty:
„A może jakaś pikieta wegetarian mogłaby Ci pomóc. Gdzie mieszkasz? Pozdrawiam i powodzenia!”
Sposób karmienia Klaudii nie budzi też oporu też dietetyków.
- Jeśli dziecko je jajka, twaróg, ryby, mleko, warzywa, owoce, miód, to może spokojnie obyć się bez mięsa i słodyczy - mówi prof. Wiesława Łysiak-Szydłowska z AMG.

Nie pasujemy do tego świata

Pijemy sok z rokitnika. Zimny, pyszny, ekologiczny. Klaudia biega po pokoju, wdrapuje się na kolana matki. Łagodna, stara suka rasy bulterrier mości się na tapczanie.
Normalny dom.
Beata opowiada, że już wcześniej jej postępowanie budziło niechęć wielu ludzi. Na przykład sąsiadów, którzy ściągnęli nawet niezapowiedzianą kontrolę z MOPS-u.
- Dostali donos z długą listą informującą o tym, że głodzę, katuję dziecko, że córka chodzi obdarta, bosa, że śpi na podłodze, bo nie mam łóżka - wylicza Beata. - Zarzucano mi, że że nie mam pieniędzy na jedzenie, więc żywimy się jakimiś spadami jabłek, że mam niebezpiecznego psa, który w każdej chwili może dziecko zagryźć...
Po kontroli pani z MOPS zadzwoniła do Beaty z pytaniem, czy sąsiedzi dalej robią problemy.
Teraz Beata czeka na wynik postępowania Sądu Rodzinnego.
- Z opinii kuratora wynika, że nie jest to rodzina z marginesu - informuje rzecznik gdańskiego sądu, sędzia Włodzimierz Brazewicz.
Wegetariańska pikieta więc chyba nie będzie potrzebna. Co wcale nie oznacza końca kłopotów.
- Pani jest jak piorunochron - mówię do Beaty. - Ściąga pani gromy.
- Jest inna - tłumaczy przyjaciółka. - Wcale nie gorsza, ale inna. To niektórych denerwuje. Zwłaszcza w takim miasteczku, jak Pruszcz.
Na wegetariańskiej stronie internetowej Kazamuko napisała:
„Nie pasujemy do tego świata. Mamy to w genach. Moja matka była bikiniarzem, ja przez lata jedyną punkówą w mieście, teraz jestem zjawiskiem, bo sprzątam po psie i działam na rzecz psich parków w mieście. Zawsze byłam kontrowersyjna, na celowniku, inna. Zawsze szłam swoją drogą, najczęściej pod prąd. Tak żyję. Przyzwyczaiłam się, jest mi z tym dobrze, może nie jest to łatwe, ale nic co łatwe nie daje mi takiej satysfakcji.”
Na obiad Klaudia dostała zupę buraczkową, ziemniaki, boczniaka maczanego w jajku z sosem sojowym, surówkę z cukinii i papryki polaną olejem, popiła eliksirem z tarniny.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto