Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słaby złoty to wyższe raty kredytów i droższe wakacje

Joanna Pieńczykowska
Kryzys w strefie euro kolejny dzień osłabiał złotego. Z silnie przecenionej waluty cieszą się eksporterzy, ale perspektywą wyższych wydatków martwią się posiadacze kredytów w euro i frankach. Powodów do radości nie mają też ci, którzy planują zagraniczne wycieczki i preferujący importowane produkty.

Wczorajsze protesty w Grecji i wzrost obaw co do stabilności finansowej kilku innych krajów strefy euro doprowadziły do ponownego, silnego osłabienia złotego. Wczoraj wieczorem za euro płacono 4,08 zł, za dolara 3,18 zł, a za franka 2,85 zł. Oznacza to, że w ciągu zaledwie trzech tygodni dolar zdrożał o ok. 30 groszy, euro o 21 groszy, a frank o 15 groszy.

- Dolar jest najdroższy od lipca ubiegłego roku, frank nie był w takiej cenie od grudnia, za euro płacimy aż tyle na początku lutego - mówi Roman Przasnyski, analityk Gold Finance. W środę pogłębiały się też także trwające już od kilku dni spadki na giełdach - zarówno polskiej, jak i zagranicznych. WIG20 na zamknięciu sesji spadł o 1,56 proc., niemiecki DAX tracił 0,81 proc., a paryski CAC40 - 1,44 proc. Jeszcze bardziej straciła giełda czeska - 4,88 proc.

Dlaczego złoty słabnie? To efekt utrzymujących się na rynkach pesymistycznych nastrojów co do sytuacji finansowej Grecji. Komisja Europejska opublikowała prognozy, zgodnie z którymi w przyszłym roku dług publiczny Grecji sięgnie astronomicznego poziomu 125 proc. PKB. Inwestorzy nie są przekonani, że pomoc w wysokości 110 mld euro, którą zadeklarowały kraje unii walutowej, zostaną właściwie wykorzystane i uratują ten katastrofalnie zadłużony kraj przed bankructwem. Zwłaszcza że konieczne reformy mogą zablokować sami Grecy, którzy dziś rozpoczęli generalny strajk.

Burzliwość zamieszek na ulicach głównych miast jeszcze bardziej psuła humory. Spadki notowań euro wobec dolara pogłębiły informacje, że kolejna agencja ratingowa Moody’s ostrzegła przed możliwością obniżenia ratingu dla Portugalii - kolejnego kraju z grupy PIIGS (nazwa od pierwszych liter angielskich nazw Portugalii, Irlandii, Włoch, Grecji i Hiszpanii). Zdaniem ekonomistów polska waluta i giełda oberwały rykoszetem. - Inwestorzy traktują nasz kraj jako część regionu i w obawie przed stratami uciekają do walut bardziej pewnych, przede wszystkim dolara - tłumaczy Roman Przasnyski, analityk Gold Finance.

Nie pomogły nawet dobre prognozy dla Polski i dla całej Unii ogłoszone wczoraj przez KE. Wynika z nich, że wzrost gospodarczy powraca do całej Unii, a w Polsce ma sięgnąć w tym roku 2,7 proc., a więc będzie jednym z najwyższych; w przyszłym PKB wzrośnie u nas o 3,3 proc. Okupimy to jednak nieco wyższym niż średnio w krajach Unii deficytem budżetowym: w tym roku dziura budżetowa sięgnie 7,3 proc. PKB, w przyszłym 7 proc. Dług publiczny państwa w 2010 r. wzrośnie do 53,9 proc. PKB, a za rok do 59,3 proc., czyli przekroczy próg ostrożnościowy i znajdzie się blisko konstytucyjnej granicy (60 proc. ).Zdaniem ekspertów sytuacja niepewności na rynkach jeszcze się utrzyma. - Pesymistyczne nastroje utrzymają się co najmniej do czasu, dopóki nie wyjaśni się ostatecznie sytuacja Grecji. Formalnie pomoc nie została jeszcze zatwierdzona przez MFW, pod koniec tygodnia wypowie się też parlament Niemiec - mówi Roman Przasnyski. - Część analityków spodziewa się trwającej kilka tygodni tendencji dalszego osłabiania się złotego, ale prawdopodobnie jego skala nie będzie zbyt duża - dodaje analityk. Ale też nie brakuje głosów, że jeśli problemy Grecji zostaną opanowane - złoty szybko odzyska siły. Osłabienie złotego cieszy eksporterów. - Słaby złoty poprawia konkurencyjność polskich firm na zagranicznych rynkach - mówi Marek Zuber, analityk Dexus Partners.

To jednak zła wiadomość dla tych, którzy planowali wyjazdy zagraniczne i zakupy produktów importowanych. - Liczyłem, że zgodnie z prognozami złoty będzie się systematycznie umacniał i dlatego odkładałem na okres wakacyjny zakup nowego aparatu - mówi mieszkaniec podwarszawskich Ząbek. - Efektem osłabienia złotego może być też wzrost cen towarów importowanych, np. komponentów do produkcji, co niekorzystnie może wpływać na inflację - mówi Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
Ale znacznie osłabiony złoty to również zła wiadomość dla tych, którzy mają kredyty walutowe. Zapłacą wyższe raty. - Od 3 maja kurs euro i franka wzrósł o ponad 4,5 proc., a to oznacza, że rata 30-letniego kredytu na 300 tys. zł tylko w ciągu trzech dni wzrosła o ok. 65-70 zł - wyliczył Marcin Krasoń, analityk Open Finance. Jeśli osłabienie pogłębi się - to raty wzrosną jeszcze bardziej.

Paradoksalnie jednak ci, którzy myślą o zaciągnięciu kredytu walutowego, mogą rozważyć jego zaciągnięcie właśnie teraz. - Sytuacja wysokich kursów walut jest dobrym czasem dla osób rozważających kredyt hipoteczny w euro czy we frankach_- mówi Marcin Krasoń. Na przykład: chcąc pożyczyć na mieszkanie 400 tys. zł przy euro kosztującym 4 zł, potrzebujemy 100 tys. euro. Gdy kurs wzrośnie do 4,5 zł, wystarczy pożyczyć 89 tys. euro - wyliczył.

Ale Katarzyna Siwek z Home Broker ostrzega, że o kredytach walutowych powinny myśleć tylko te osoby, które nie boją się wahań kursowych. Sytuacja na rynkach jest tak niepewna, że nie wiadomo, jak długo utrzyma się obecne osłabienie złotego i jak będzie głębokie. - Nie brak różnych katastroficznych obaw, że w sytuacji serii bankructw państw strefy możemy mieć euro nawet po 5-6 zł!, choć na razie nikt nie traktuje takich wypowiedzi poważnie - mówi Katarzyna Siwek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto