Brak odpowiedzialności
Lechia ma za sobą osiem meczów ligowych na wiosnę. I w sześciu z nich dała sobie strzelić gola dwie minuty przed końcem spotkania albo w doliczonym czasie gry. Tylko w pojedynku z Wisłą udało się gdańskiej drużynie zachować czyste konto. W poprzednim meczu z Jagiellonią podopieczni trenera Bogusława Kaczmarka nie tracili wprawdzie bramek w samej końcówce. Prowadzili jednak 2:1, a potem pozwolili rywalom strzelić dwa gole po stałych fragmentach gry.
- Pracujemy nad tym. I wierzę, że od meczu ze Śląskiem przestaniemy tracić bramki. A przynajmniej w tak prosty sposób - mówił przed wyjazdem do Wrocławia Krzysztof Brede, drugi trener Lechii.
Trenerzy Lechii denerwowali się już po poprzednich meczach, w których ich podopieczni powinni spokojnie sięgnąć po trzy punkty, a tracili je na własne życzenie.
- Brakuje nam koncentracji i odpowiedzialności - oceniał "Bobo" Kaczmarek.
I trudno się z tym nie zgodzić. Na pewno jednak nie można winić wyłącznie formacji obronnej, której jednak zawsze przytrafi się jakaś kosztowna pomyłka. Tak samo było we Wrocławiu. Jeden moment słabości i gapiostwa kosztował biało-zielonych utratę dwóch punktów. Błąd pierwszy to pozostawienie Piotra Ćwielonga bez opieki, choć wiadomo, że Sebastian Mila potrafi ze stałego fragmentu gry dograć świetną piłkę. Błąd drugi popełnił Bartosz Kaniecki, który między nogami przepuścił piłkę do siatki.
Pretensje trzeba mieć jednak również do graczy ofensywnych. To Lechia miała przewagę, była zespołem lepszym i mogła strzelić znacznie więcej goli drużynie mistrzów Polski. Brak skuteczności znowu okazał się bardzo kosztowny.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?