Po niespodziewanej wpadce z Cracovią teraz przed biało-zielonymi bardzo ważny mecz z Legią. A historia pokazuje, że wiedzą, jak wygrywać z mistrzami Polski, więc sobotnie spotkanie T-Mobile Ekstraklasy (15.30) zapowiada się fantastycznie. A doping kibiców dla piłkarzy Lechii będzie w tym spotkaniu bardzo potrzebny.
- Od samego początku wiedzieliśmy, że będziemy się bić do końca, bo po rundzie jesiennej mieliśmy dużą stratę - przyznaje Bąk, który pod nieobecność Sebastiana Mili i Wawrzyniaka w Krakowie pełnił funkcję kapitana zespołu. - W pierwszych meczach wiosny trochę udało nam się nadgonić, ale w naszej sytuacji musimy punktować regularnie. Każdy kolejny mecz jest dla nas najważniejszy i do końca będziemy się bić o górną "8".
Choć Lechia miała przewagę, dłużej utrzymywała się przy piłce, częściej gościła w polu karnym rywali, to zeszła z boiska pokonana. Zapłaciła wysoką cenę za fatalne błędy defensywy, która przecież od początku rundy wiosennej uchodziła za mocny punkt zespołu. Tym razem jednak słabiej zagrali Gerson i Rafał Janicki, Mateusz Możdżeń nie dał tyle jakości co Jakub Wawrzyniak, a Grzegorzowi Wojtkowiakowi nie posłużyło przesunięcie na lewą obronę. Do tego nie pomógł Mateusz Bąk. Nawet jednego punktu nie dały piękne gole Piotra Grzelczaka i Stojana Vranjesa.
- To niebywałe, żeby na wyjeździe strzelić takie piękne dwa gole i przegrać mecz - mówili później lechiści.
Inna kwestia to prowadzenie meczu przez sędziego Szymona Marciniaka. Każdy ma prawo do błędu, ale niby najlepszy polski arbiter, jak myli się w meczach Lechii, to pech chce, że na korzyść rywali. Może arbiter z Płocka jest pamiętliwy i ma w głowie uwagi prezesa Lechii Adama Mandziary w przerwie spotkania z Wisłą Kraków. My też jesteśmy pamiętliwi. W tamtym spotkaniu sędzia Marciniak nie chciał dać czerwonej kartki Arkadiuszowi Głowackiemu, choć powinien, ale też nie widział fauli w polu karnym na Kevinie Friesenbichlerze. Pamiętamy przegrany przez Lechię mecz w Krakowie z Wisłą 2:5, w którym sędzia Marciniak nie podyktował karnego, po którym mogło być 2:0 dla biało-zielonych, a tylko on widział jedenastkę dla gospodarzy i uznał bramkę ze spalonego. I teraz ten wymyślony rzut karny dla Cracovii, kiedy to Mateusz Wdowiak, czując oddech Gersona, sam się wywrócił. Może już pora wystąpić z wnioskiem, żeby Marciniak nie sędziował meczów Lechii.
- Ta decyzja była błędna. Nie powinno się dyktować takich karnych. Trudno dopatrzeć się faulu - powiedział w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" Sławomir Stempniewski, ekspert Canal+.
Więcej o meczu na stronie Dziennika Bałtyckiego
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?